Pasażerowie poszkodowani w środkach komunikacji miejskiej mogą żądać odszkodowania. I robią to skutecznie.
- Wypadek wydarzył się kilka tygodni temu, ale do teraz czuję jego skutki - mówi Czytelnik „Expressu” (nazwisko do wiadomości redakcji). W sobotę przed Wielkanocą około godziny 10 wracałem z cmentarza przy ulicy Artyleryjskiej. Gdy wsiadałem do stojącego na pętli autobusu linii 93, kierowca gwałtownie zamknął drzwi, dotkliwie kalecząc mi rękę. Dopiero krzyki pasażerów i moje sprawiły, że otworzył je ponownie. Nie mógł mnie nie zauważyć, jestem inwalidą pierwszej grupy, wsiadam zawsze pierwszymi drzwiami obok kierowcy, właśnie dlatego, żeby takie sytuacje się nie zdarzały - mówi poszkodowany. - Do teraz mam problemy z ręką, nie odzyskała dawnej sprawności.
<!** reklama>Jak mogło dojść do tego wypadku? O wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy dyrektora Miejskich Zakładów Komunikacyjnych, Pawła Czyrnego.
- Zwykle do mediów trafiają ze skargami osoby, które zostały źle potraktowane przez nieuczciwe firmy - dziwi się dyrektor. - Tymczasem my nie dostaliśmy żadnego zgłoszenia o takim zdarzeniu, nie mieliśmy żadnych sygnałów. Nigdy nie „umywamy rąk”, jeśli pasażerom stało się u nas coś złego. Dlatego zapraszam tego pana do kontaktu z naszym działem nadzoru ruchu. Najlepiej z wynikami badań lekarskich i świadkiem zdarzenia. MZK są ubezpieczone od takich zdarzeń. Wozimy dziennie ponad 300 tysięcy ludzi, więc może dochodzić do różnych niebezpiecznych sytuacji, którym nie muszą być winni nasi pracownicy. Sam porozmawiam z kierowcą autobusu, który go wtedy prowadził, by sprawdzić jego wersję. Nie wykluczam wyciągnięcia konsekwencji, jeśli okaże się, że zawinił - zapowiada dyrektor.
W tym roku pasażerowie MZK mieli już kilkanaście wypadków w autobusach i tramwajach. - Cztery przytrzaśnięcia drzwiami, dziewięć gwałtowanych hamowań oraz dwukrotny upadek podczas wsiadania i ruszania autobusu - precyzuje Joanna Lisowska, kierownik działu nadzoru ruchu. - Wiem, że w dwóch wypadkach nasz ubezpieczyciel, PZU, wypłacił pasażerom odszkodowania. Mogło być ich więcej, bo nie zawsze jesteśmy o tym informowani.