Miasto przejęło wreszcie słynną kolekcję instrumentów Andrzeja Szwalbego. Fortepiany, pianina, fisharmonie przeszły wiele w swoim artystycznym życiu.
<!** Image 2 align=right alt="Image 88371" sub="Widok tych pięknych wiekowych instrumentów, przykrytych materiałem, rani serce nie tylko pani Elżbiety Fot. Dariusz Bloch">Teraz czekają na odnowienie. Zabytkowych skarbów ojca bydgoskiej Filharmonii Pomorskiej jest 51. Prasa od lat alarmowała, że fortepiany, zamiast grać, zarastają kurzem. - To zbrodnia i zaniechanie wykonania woli wielkiego Szwalbego - oburzają się melomani.
- Pilnuję, żeby nikt niepowołany nie wszedł do Pałacu Mostowskich. Na widok tych pięknych, wiekowych instrumentów, przykrytych jedynie prowizorycznie płachtami, zawsze kraje mi się serce - mówi portierka, pani Elżbieta.
- Wprawdzie są zakonserwowane, ale odkąd pamiętam, stoją pod materiałem i nic się nie dzieje - słyszymy od pracowników kompleksu pałacowego w Ostromecku, gdzie kolekcja jest przechowywana. - Takie perły nie są jeszcze wystawione na widok publiczny, nie próbuje się ich wskrzesić!
<!** reklama>A perły te pochodzą z całego świata. Poszukiwanie instrumentów, które pierwotnie miały służyć Capelli Bydgostiensis, rozpoczęło się w latach 60.
<!** Image 3 align=right alt="Image 88371" >- Dyrektor Szwalbe myślał niegdyś o stworzeniu u nas muzeum instrumentów, na wzór jedynego w Polsce, w Poznaniu - mówi Jerzy Derenda, prezes Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy. - Pierwszy cenny nabytek trafił do filharmonii w 1963 roku. Dyrektor pozyskał XIX-wieczny fortepian wykonany w Rydze, prawdopodobnie w latach 1850-1860, dzieło firmy J. Tresselta. To piękny, stołowy instrument, z poprzecznym układem strun, o wątłym brzmieniu. Eksponat w całkiem dobrym stanie przekazała Andrzejowi Szwalbemu Szkoła Podstawowa w Lipnie. W zamian uczniowie dostali dwie trąbki. Kolejny nabytek pojawił się w 1970 roku, powstał w firmie C. J. Gebrauhr. Ten instrument, prawdopodobnie stworzony w 1875 roku, podarowało miastu Technikum Chemiczno-Elektryczne w Grudziądzu. Zadbany, zdobiony, klawiatura z hebanu i kości słoniowej - opisuje prezes.
W akcję poszukiwania instrumentów włączona została w 1978 roku Desa. Od tego czasu zabytków stale przybywało. Po roku było ich dziewiętnaście, potem doszło kolejne dziesięć, wreszcie w latach 1980 - 1983, dwadzieścia. Plan był taki, by każdego roku kupować trzy instrumenty. - Nie brakowało przepięknych egzemplarzy, ale bardzo uszkodzonych - dodaje Jerzy Derenda. - Wynikało to także z bezmyślności właścicieli. Próbowali wielkie instrumenty upchnąć w małych mieszkankach, w blokach. Fortepian Chopina z 1830 roku miał obcięty fragment skrzydła! Ktoś skrócił tak zwany ogon o 70 centymetrów!
W miarę możliwości zabytki były naprawiane. Po raz pierwszy, wyremontowane dziecko Szwalbego zagrało w 1963 roku podczas I Bydgoskiego Festiwalu Muzycznego. Gruntowną konserwację przeszły przez te lata zaledwie trzy eksponaty.
W planach Andrzeja Szwalbego było stworzenie w siedzibie Polskiego Radia muzeum. Część instrumentów widział również w obiektach na Wyspie Młyńskiej. Z tych ambitnych zamierzeń nic nie wyszło...
Warto wiedzieć
W Ostromecku znajdują się: jedna fisharmonia z 1854 roku, 34 fortepiany skrzydłowe wykonane w latach 1810 - 1890, 5 fortepianów stołowych, w tym jeden dziecięcy, wiedeński z przełomu XVIII-XIX wieku, klawikord z 1942 roku, 10 pianin, w tym jedno dziecięce firmy Peters z przełomu XIX-XX wieku.