Gdy 18-letnia Daria umierała jadąc karetką do Chełmna, w bydgoskich szpitalach było 5 wolnych miejsc na intensywnej terapii - wynika z kontroli przeprowadzonej przez NFZ.
Podczas konferencji prasowej Jan Raszeja, rzecznik kujawsko-pomorskiego NFZ, przedstawił wyniki kontroli przeprowadzonej w szpitalach na oddziałach intensywnej terapii. 8 marca, czyli w dniu, kiedy zmarła Daria, pacjentka z zespołem Downa, podopieczna Domu Pomocy Społecznej, tuż po godzinie 9 wolnych łóżek nie było już w czterech z ośmiu szpitali (miejskim, wojskowym, MSW i uniwersyteckim im. Biziela). Szansa na ratunek była w Kujawsko-Pomorskim Centrum pulmonologii. - Dysponuje ośmioma stanowiskami i miało wówczas wolne miejsca - twierdzi Jan Raszeja.
<!** reklama>
Darii nie przyjęto, ponieważ jednego z pacjentów przygotowywano wówczas do skomplikowanego zabiegu terapii nerkozastępczej.
Dlaczego nie dzwonili?
Wolne łóżko na intensywnej terapii było jeszcze w Szpitalu Uniwersyteckim nr 1 im. Jurasza, ale nikt do niego nie zadzwonił. Podobnie było w Centrum Onkologii, gdzie czekały dwa stanowiska.
Według NFZ miejsce czekało także w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym. - Daria była już osobą dorosłą, ale NFZ sfinansowałby jej leczenie w każdej placówce, nawet tej, która nie ma z nami podpisanego kontraktu - zapewnił Jan Raszeja.
Konkluzja NFZ jest miażdżąca. - W Bydgoszczy było 5 wolnych łóżek, mimo to Darię zawieziono do Chełmna. Tam zmarła - stwierdza Jan Raszeja. - Konsultant wojewódzki, Piotr Kowalski potwierdził naszą opinię. Uznał, że centrum pulmonologii mogło przyjąć pacjentkę z zagrożeniem życia, ponieważ dysponowało stanowiskiem. Jego zdaniem wdrożenie leczenia nerkozastępczego nie może ograniczać przyjęć na stanowiska intensywnej terapii, nawet jeśli jest to związane z dyskomfortem zespołu leczącego.
Lekarz wybiera, kogo ratować
Dla Lecha Reichelta, zastępcy dyrektora do spraw leczniczych Kujawsko-Pomorskiego Centrum Pulmonologii, sprawa nie jest jednak tak oczywista. - Jestem chirurgiem. Ta sprawa przypomina mi sytuację sprzed lat. Przywieziono jednocześnie trzech motocyklistów z pękniętymi śledzionami - mówi. - Którego miałem najpierw operować: pierwszego, drugiego czy trzeciego? Ten wybór należy do lekarza. Decyzję podjął ordynator oddziału intensywnej terapii zgodnie ze swoją wiedzą i własnym sumieniem. On zbadał pacjenta i wiedział, że musi podłączyć go do nerek nawet kosztem jednego łóżka. Czy konsultant wojewódzki badał te osoby?
Lech Reichelt przypomina, że Daria cierpiała na wiele chorób, z których każda mogła okazać się śmiertelna.
- Przykro to mówić, ale nie miała żadnej szansy. Potwierdziły to wyniki sekcji zwłok - podkreśla Lech Reichelt.
Złe doświadczenia z NFZ
NFZ w Bydgoszczy nie poinformował jednak dziennikarzy o tym, że jest winny Kujawsko-Pomorskiemu Centrum Pulmonologii pieniądze, właśnie za nadwykonania procedur ratujących życie. Sprawę rozpatruje sąd.
Z kolei jak się dowiadujemy, Wojewódzki Szpital Dziecięcy nie może przyjmować dorosłych.
- NFZ nie refunduje nam leczenia dorosłych - oświadcza jednoznacznie Ewa Węgrzynowska z oddziału intensywnej terapii. - Z tego samego powodu nikt nie przyjmie dziecka na oddział dla dorosłych.
Miejsca na intensywnej terapii Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego były zarezerwowane dla dzieci, które miały przyjechać z „Jurasza”, „Biziela” i szpitala zakaźnego.
Zdarzało się już, że kujawsko-pomorski NFZ nie zapłacił „dziecięcemu” za leczenie osoby dorosłej, przy czym dotyczyło to pacjenta, który skończył 18 lat dopiero w trakcie hospitalizacji. Podobne przypadki odnotowano w Szpitalu Uniwersyteckim nr 1 im. Jurasza. NFZ ociągał się z zapłatą za leczenie kilku pacjentów, m.in. jednego, który w trakcie chemioterapii stał się pełnoletni, i dwóch przebywających na intensywnej terapii.
Przyczyny śmierci Darii bada bydgoska prokuratura.