Mecenas jest obrońcą Tomasza P., byłego naczelnika Wydziału Obsługi klientów w ZUS w Bydgoszczy (a w latach 2011-2013 szefa kujawsko-pomorskiego oddziału NFZ), oskarżonego o wyłudzenie kilkuset tysięcy złotych za fikcyjne szkolenia w szpitalu miejskim, i dużo wysiłku wkłada w to, by proces jego klienta toczył się za zamkniętymi drzwiami. Wczoraj mecenas podjął kolejną próbę utajnienia rozpraw wywodząc, że tytuły naszej relacji z 21 marca br. („Machina(cje) Tomasza P.” i „Bezcenna pomoc dla szpitala”) godzą w jego klienta i... ferują wyrok. Sąd zarządził pół godziny przerwy, a po niej obwieścił, że wniosek Kulpy odrzuca, dziennikarzom knebla zakładać nie zamierza, a sprawę osądzi wedle zeznań i dowodów, a nie medialnych relacji.
[break]
Faktury znalezione przypadkiem
Na wczorajszej rozprawie przesłuchiwano świadków, m.in. byłego dyrektora Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego Krzysztofa Tadrzaka, obecną szefową lecznicy Annę Lewandowską oraz pracowników, których firma MTS Tomasza P. miała rzekomo szkolić.
Anna Lewandowska zeznała, że faktury, wystawione przez MTS - firmę doradczo-szkoleniową Tomasza P., znalazła przypadkiem. - Miałam wątpliwości, co do rozliczeń szpitala ze spółką TMS, od której poprzedni zarząd szpitala kupił na raty: za 3,3 mln zł angiograf i kazałam odszukać dokumenty. Przy okazji znalazły się faktury, firmowane pieczątką MTS i jej adresem. Wyszło na jaw, że to adres Tomasza P., tłumacza języka niemieckiego - ujawniła dyrektorka.
Upewniła się, że żaden z pracowników szpitala nie zna tej firmy i nie był szkolony przez Tomasza P. - Mówili mi, że P. tu przyjeżdżał, ale nie na szkolenia tylko na kawę z ówczesnym dyrektorem Krzysztofem Tadrzakiem - mówiła Lewandowska.
Myślał, że to szkoli ZUS
Tuż po niej zeznawał Krzysztof Tadrzak, dziś dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego. Twierdził, że z Tomaszem P. poznała go oskarżona o współudział w wyłudzeniach Anna Z., była główna księgowa szpitala. - P. był naszym promotorem w ZUS i opiekunem szpitala. Otwierał nam drzwi, np. do zawierania z ZUS umów na ratalną spłatę zaległych składek pracowniczych - tłumaczył.
Z jego zeznań wynika, że nie miał pojęcia o istnieniu firmy MTS i o tym, że szpital wpłaca grubą kasę za rzekome szkolenia na konto jej właściciela, Tomasza P. - Myślałem, że szkolenia robią pracownicy ZUS i za to się im płaci, a faktur, które Anna Z. podsuwała mi do podpisu, nie analizowałem, bo miałem do niej zaufanie - oświadczył