https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie dorzucajmy się do tego kapelusza!

Przemysław łuczak
Rozmowa z prof. KRZYSZTOFEM RYBIŃSKIM, rektorem Uczelni Vistula w Warszawie

Rozmowa z prof. KRZYSZTOFEM RYBIŃSKIM, rektorem Uczelni Vistula w Warszawie

<!** Image 2 align=right alt="Image 183363" >W jakim świecie obudzimy się 1 stycznia?

Między 31 grudnia a 2 stycznia nic się nie stanie w gospodarce, bo bankierzy będą dopiero trzeźwieli po świętowaniu końca roku. Potem zaczną się zastanawiać, jak zarobić pieniądze na kolejny wielomilionowy bonus. A najlepiej będzie można to zrobić obstawiając w 2012 roku bankructwo Włoch, pogłębiający się kryzys, dalsze spadki na giełdach i upadki wielu banków w Europie Zachodniej.

I żadnego, choćby najmarniejszego światełka w tym tunelu?

Wyjście z mrocznego tunelu przesłania nadjeżdżający pociąg kolejnej fali kryzysu, który może nas do końca rozjechać. Źródłem problemów jest to, że gospodarka Włoch rozwija się bardzo wolno, a za chwilę wejdzie w głęboką recesję, czyli w grecki scenariusz. Świat nie będzie chciał już pożyczać pieniędzy, a wtedy Włochy będą musiały ogłosić bankructwo albo rząd zmusi obywateli do spłacenia jego długów z ostatnich 20 lat. To jest możliwe, bo Włosi mają gigantyczne oszczędności. Musieliby się jednak zgodzić na ekstrapodatki, których nikt nie lubi płacić.

Czy rozwiązania przyjęte przez unijny szczyt mogą uratować strefę euro?

Ogłoszono medialny sukces szczytu, ale to, co się stało w Brukseli, w istocie jest wielkim wstydem. Zdecydowano się na falandyzację prawa w Europie, czyli rozszerzenie władzy Komisji Europejskiej i Rady Unii nad krajami członkowskimi w strefie euro oraz pozostałymi - jeśli będą tego chciały - nie poprzez zmianę traktatu, lecz umowę międzyrządową. Po drugie, ponieważ banki centralne poszczególnych krajów nie mogą pożyczać pieniędzy bezpośrednio rządom, bo to byłoby złamaniem prawa, wymyślono, że przekażą pieniądze do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, a ten pożyczy je Włochom. Już teraz widać, że te dwa „wielkie” sukcesy szczytu skończą się porażką.

Czy Polska powinna wchodzić do paktu fiskalnego?

Na miejscu Donalda Tuska, trzymałbym się od tego z daleka. W żadnym razie Polska nie powinna dorzucać się do kapelusza, który krąży wokół stołu i uczestniczyć w zrzutce na Włochy, bo to będzie bezużytecznym „spaleniem” kolejnych setek miliardów euro. Natomiast powinniśmy głośno domagać się wiarygodnego planu powstrzymania bankructwa Włoch. Polska jest ósmym najbardziej zadłużonym krajem świata, ma bardzo małe aktywa zagraniczne i dlatego powinna bardzo o nie dbać i nie zamrażać ich w MFW. Chcąc przekazać tam 7 mld euro na ratowanie Włoch, będziemy musieli sprzedać obligacje rządu amerykańskiego. Pozbędziemy się w ten sposób pieniędzy, które w dowolnej chwili moglibyśmy wykorzystać dla własnych potrzeb.

<!** reklama>

Strefa euro skurczy się?

Jeżeli w 2012 roku nie sięgnie się po jeden z trzech proponowanych przeze mnie sposobów uratowania Włoch, to one zbankrutują. W strefie euro zapanuje ciężka recesja, która do Polski dotrze rok później. Na pewno od strefy euro odpadnie Grecja, a co do pozostałych trzech krajów z południa Europy, trudno przewidzieć, czy stanie się to już w 2012 roku. Może jak zapanuje tam recesja, to rządzący zrozumieją, że jedynym wyjściem jest odzyskanie konkurencyjności gospodarki poprzez dewaluację. A ponieważ nikt nie chce dyskutować o moim pomyśle nowego euro, jedyną metodą będzie wyjście niektórych krajów ze strefy euro, przyjęcie własnej waluty, dewaluacja i odzyskanie przez nie konkurencyjności.

Jakie powinno być nowe euro?

Są dwie, może trzy metody, żeby powstrzymać kryzys. Pierwszą z nich jest właśnie nowe euro. Chcąc je wprowadzić, należałoby na parę miesięcy zakazać przepływu kapitału między poszczególnymi krajami i dokonać wymiany starego euro na nowe. Dotyczyłoby to tylko zapisów księgowych na kontach, a gotówka pozostałaby bez zmian, żeby nie dodawać kosztów. Grecy dostaliby za 2 stare euro jedno nowe, Włosi za półtora euro jedno nowe, a Niemcy w proporcji jeden do jednego. Licząc w nowym euro, pensje Greków spadłyby o połowę, a Włochów o 30 proc., dzięki czemu te kraje znowu stałyby się konkurencyjne, zaczęły szybko się rozwijać i mogłyby spłacić swoje długi.

Pozostałe metody są równie bolesne?

Druga metoda polega na natychmiastowym zbankrutowaniu Włoch. Ponieważ Włosi i tak nie spłacą swojego długu, powinno się im darować jakąś jego część. Tego, oczywiście, nie wytrzymałby sektor bankowy, więc należałoby znacjonalizować kilkadziesiąt banków w Europie Zachodniej, w tym wszystkie największe, z których wiele ma spółki córki w Polsce. Wówczas Włosi już ze znacznie mniejszym długiem, mogliby go spłacić i spróbować odzyskać wiarygodność. Trzecia metoda jest najtrudniejsza. Skoro w 2012 roku Włochy muszą pożyczyć 500 mld euro, a Włosi mają w bankach, akcjach i innych aktywach ponad 3 biliony euro, można by wprowadzić podatek, który skonfiskowałby jedną szóstą tego majątku. A to pozwoliłoby spłacić długi rządu. To wielki wstyd, że Włochy posiadając tak duży majątek, wyciągają łapę po pomoc do krajów biedniejszych, takich jak Polska, Rumunia czy Bułgaria.

Jak w przyszłym roku radzić sobie będzie nasza gospodarka?

W 2012 roku będziemy mieli jeszcze wzrost, coś między 0 a 2 proc. Natomiast w 2013 roku będzie w Polsce recesja, jako opóźniony efekt recesji w strefie euro. Jak załamują się rynki eksportowe, to inwestorzy z tych krajów wycofają swoje pieniądze z Polski i wzrośnie u nas bezrobocie. Po czterech latach chorego rozdawnictwa pieniędzy i zadłużania Polski przez rząd Donalda Tuska, dodatkowo będziemy mieli podwyżki podatków i cięcia wydatków. Mimo wysokiego, jak na warunki unijne, 4-procentowego wzrostu gospodarczego, utrzymywaliśmy deficyt budżetowy powyżej 7 proc. PKB. Pozwalaliśmy sobie na robienie długów szybciej niż za Gierka, więc teraz trzeba oszczędzać. Jeżeli premier zrealizuje swoje zapowiedzi, to będą poważne oszczędności. Konieczność twardej polityki fiskalnej, ograniczania deficytu dotknęła nas jednak w trudnym momencie, kiedy polska gospodarka i tak zwalnia z powodów zewnętrznych, a do tego od 2013 roku będziemy mieli jeszcze podatek od dwutlenku węgla. A jak dług pójdzie do góry, a jestem przekonany, że pójdzie, bo strategia zarządzania długiem publicznym jest oparta o założenie 4-procentowego wzrostu gospodarczego i mocnego złotego, a tymczasem od 2013 roku będzie recesja, to dług publiczny eksploduje i bardzo szybko przekroczymy próg ostrożnościowy nie tylko 55 proc, ale i 60 proc. W tej sytuacji Polska, zgodnie z konstytucją, będzie musiała zbilansować budżet w ciągu jednego roku, co pogłębi recesję albo będzie kombinować przy zmianie konstytucji, do czego nasi politycy są zresztą zdolni.

Czy grozi nam bankructwo?

Jeżeli w 2013 roku dotknie nas recesja, a nie przeprowadzimy na czas reform, to rok lub dwa lata później Polska być może postawiona w sytuacji dzisiejszych Węgier i prosić MFW o pomoc. Narobiliśmy bowiem strasznych długów za granicą, a sami prawie nie mamy aktywów zagranicznych. Dopóki jest 4-procentowy wzrost gospodarczy, mówi się, że kraj szybko rośnie, więc jakoś spłaci te długi. Ale jak wzrost siądzie, to nie będzie z czego ich spłacać. To jest zagrożenie, który będzie nad nami wisiało w najbliższych latach.

Nasze oszczędności są bezpieczne?

W każdym scenariuszu, o których mówiłem, mamy serię nacjonalizacji banków w większości krajów Europy Zachodniej. Zakładam, że każdy bank w Polsce, który ma „matkę pijaczkę” w Europie Zachodniej, będzie wystawiony na sprzedaż. Mam jednak nadzieję, że systemy bankowe dalej będą funkcjonowały, a nasze oszczędności będą bezpieczne. Ale pewności nie mam.

Kiedy kryzys może się skończyć?

Tak jak z wielu kryzysów w przeszłości, tak samo i z tego w końcu wybrniemy, tyle tylko że będzie to trwało bardzo długo. Świat bowiem przez 30 lat narobił tyle długów, że ich poziom w stosunku do dochodu narodowego globalnie sięgnął 350 proc. Ostatni raz podobna sytuacja miała miejsce w 1929 roku, tuż przed wielkim krachem. Potem poziom długu obniżył się do 150 proc. i utrzymywał się na tym poziomie przez kilkadziesiąt lat. Ale z początkiem lat 80. znowu zaczął rosnąć i po upływie trzech dekad przekroczył poziom sprzed 80 lat. Tak ogromny dług jest za duży do udźwignięcia, więc teraz mamy proces oddłużania świata. Wprawdzie jest on bolesny, ale nie aż tak jak 80 lat temu, bo wówczas dług szybko narósł i szybko zniknął. Teraz zadłużaliśmy się stopniowo i również powoli będziemy go redukować. A to oznacza dekadę wolnego wzrostu, a w niektórych krajach głęboką recesję.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu Nie dorzucajmy się do tego kapelusza!
p
podatnik
Ma Pan racje Profesorze. Jest pan jedyny odważny,który mówi to publicznie. Ten rząd to ludzie bez poczucia odpowiedzialności za los Polaków, chcą zabrać własnemu Narodowi. by finansować dotacje Grekom, Włochom. Dla własnego Narodu emerytury w wieku 67 lat, drożyzna kosztów utrzymania. "Dobre wujaszki". Dobrymi niech będą za swoje, a nie za pieniądze z naszych podatków.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski