Wczoraj Bydgoskie Forum Ekologiczne kolejny raz udowadniało, że budowa spalarni śmieci w Bydgoszczy jest niepotrzebna, a instalacja jest za droga i za duża.
- Pytanie, czy warto wydawać 330 mln zł z Unii Europejskiej na coś, co nie jest potrzebne, jest wciąż aktualne - mówi Marek Zientak, prezes BFM. - W dotychczas przygotowanych analizach są błędne dane, to celowe działanie służące tylko temu, żeby otrzymać tak duże dofinansowanie.
Prezes BFM przedstawił liczby, z których wynika, że istniejące i planowane do oddania w najbliższym czasie instalacje przetwarzania odpadów z nawiązka pozwolą zagospodarować wytwarzane przez mieszkańców regionu śmieci. <!** reklama>
- Sama instalacja MPO w Toruniu będzie mogła przetwarzać 880 tysięcy ton śmieci, więc nie ma co liczyć na to, że Toruń będzie przywoził swoje odpady do Bydgoszczy - mówi Marek Zientak. - Poza tym, zestawienie ilości odpadów przetwarzanych przez miejską spółkę ProNatura od 2008 roku systematycznie maleje - ze 185 tysięcy ton rocznie do 46,8 tysięcy w ubiegłym roku. A przypominam, że spalarnia ma przerabiać rocznie 180 tysięcy ton!
Konferencję ekologów BFM wspierał Grzegorz Gruszka, który na Rafale Bruskim, prezydencie miasta, i jego ekipie nie zostawił suchej nitki. - Wysłałem do prezydenta pismo, w którym zwracam uwagę na błędy w wyliczeniach w dokumentacji spalarni - stwierdził. - Ratuszowi urzędnicy boją się wydać pozwolenie na budowę bez drugiego raportu o oddziaływaniu instalacji na środowisko. Nic dziwnego, bo gra toczy się o duże pieniądze. My z kolei ze swojej strony zrobimy wszystko, żeby do budowy spalarni nie dopuścić. (wom)
