Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nic nie boli tak, jak rodzina. Recenzja filmu "Pod ciemnymi gwiazdami" [SPOD EKRANU]

Mariusz Załuski
Cóż, nikt cię nie wesprze tak, jak rodzina. I niestety nikt cię tak bardzo nie skrzywdzi, bo w rodzinie chore relacje pielęgnować można sumiennie, całymi latami. Ot, choćby w relacjach z dziatkami własnymi.

Bo przecież często bywa tak, że są dzieci lepsze i dzieci gorsze... Te, dla których mamy zawsze otwarte ramiona, wszelką pomoc i z którymi wiążemy wielkie nadzieje, i te, które rosną w kącie i których nikt nie pyta nawet o to, czy pomagać mogą. Od tego są. Tak jak bohaterka „Pod ciemnymi gwiazdami”, kompletnie zdruzgotana psychicznie i przez własną matkę, i przez rodzeństwo. Choć tak naprawdę nic nie jest tu tak oczywiste, jak się początkowo wydaje.

Tak zresztą jest z całym tym filmem, który skacze między głębokim dramatem rodzinnym o tęsknocie za miłością, trudnym melodramatem i thrillerem. Bo „Pod ciemnymi gwiazdami” to opowieść o tym, że mamy w sobie dobro i zło, ale nie wszyscy po równo. I że różne rzeczy mogą spowodować przesilenie i to, co będzie górą... Opowieść, której możemy zarzucić pewne przerysowanie bohaterów dramatu, ale w końcu oglądamy świat oczami skrzywdzonej dziewczyny, więc czy przerysowania muszą nas dziwić?

Film ma zresztą bardzo różne twarze. To studium rodzinne, w którym pozór perfekcjonizmu pokrywa krzywdę i wyjątkowo wredne emocje. To studium związku i tego, co tak naprawdę możemy poświęcić w imię uczucia. To też studium małej społeczności, w której działają różne mechanizmy wykluczenia, jeśli dochodzi do jakiegoś konfliktu. I to również studium postaci wreszcie. Bo jaka naprawdę jest Moll, główna heroina?

Tak więc najpierw poznajemy właśnie Moll. Już nie dziewczynę, tylko młodą kobietę z dostojnej rodziny, patologicznie uzależnioną od matki, która stara się - mając swoją drogą pewne podstawy ku temu - kontrolować każdy krok córki. Tej córki, która jest nieudanym ogniwem, gasnącym przy spełniającej wszystkie oczekiwania siostrze - i tak nie mogącej znieść tego, że czasami los okazuje się łaskawy dla tej gorszej - oraz cudownym braciszku. Pewnego dnia nasza bohaterka poznaje chłopaka z innej sfery. To autochton z Jersey, kłusownik i hultaj. Związek rozwija się bujnie, ku niezadowoleniu matki, kiedy okazuje się, że partner dziewczyny oskarżony jest o serię morderstw. A alibi może dać mu tylko Moll.

„Pod ciemnymi gwiazdami” to ciekawe kino, urocze formalnie - bo sposób konstruowania kadrów, kolory i cała operatorska robota to naprawdę kawał sztuki. Fabularnie nie jest tak dobrze - mówiąc szczerze nic nas tu specjalnie nie zaskakuje. No i aktorzy... Nikt nie kładzie roli, chociaż po seansie pamiętamy przede wszystko rudowłosą Moll, czyli Jessie Buckley. Napisałbym z czystym sumieniem, że kariera wielka przed nią, gdyby nie to, że jest aż za bardzo charakterystyczna.... Ale już czekam na jej następny film.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!