https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nauczyciel lądowania na brzuchu

Jacek Kiełpiński
Piloci komunikacyjni co dwa lata lądują awaryjnie. Na symulatorach. Częściej doświadczyliby tego trenując szybownictwo. Tymczasem sporty lotnicze przeżywają w Polsce kryzys. Takich warunków szkolenia jak Tadeusz Wrona młodzi dziś nie mają.

Piloci komunikacyjni co dwa lata lądują awaryjnie. Na symulatorach. Częściej doświadczyliby tego trenując szybownictwo. Tymczasem sporty lotnicze przeżywają w Polsce kryzys. Takich warunków szkolenia jak Tadeusz Wrona młodzi dziś nie mają.

<!** Image 2 align=none alt="Image 181284" sub="Jerzy Makula podczas tegorocznych Mistrzostw Świata w Akrobacji Szybowcowej w Toruniu. Po raz siódmy został najlepszym na świecie w tej konkurencji. Pilotuje Foksa - najdoskonalszy obecnie szybowiec akrobacyjny polskiej konstrukcji. Na co dzień jest szefem wyszkolenia floty Boeinga w PLL LOT. Specjalizuje się w B-767a, szkoli m.in. Tadeusza Wronę, który w ubiegłym tygodniu awaryjnie lądował na warszawskim Okęciu bez wysuniętego podwozia. /fot. Adam Zakrzewski">Rozmowa z JERZYM MAKULĄ, znakomitym szybownikiem, siedmiokrotnym mistrzem świata i szefem wyszkolenia pilotów LOT

Gdy dowiedział się Pan, że awaryjnie lądować będzie Tadeusz Wrona...

Byłem spokojny. Zero stresu. Znam umiejętności swoich pilotów, szkolę ich na symulatorach. A z Tadeuszem znamy się od lat. Wiedziałem, że sobie świetnie poradzi.

Bo tak jak Pan jest szybownikiem?

Jest, po pierwsze, świetnym pilotem komunikacyjnym z dużym doświadczeniem. Z pilotami jest jak z kierowcami. Im częściej jeżdżą, tym lepiej. A szybownictwo bez wątpienia pomaga. Uczy naprawdę delikatnego, subtelnego sterowania. Także gdy chodzi o manewr przyziemienia. <!** reklama>

Tadeusz Wrona podobno 50 razy lądował w terenie przygodnym, czyli w polu. Miało to, Pana zdaniem, znaczenie przy tym ostatnim, słynnym lądowaniu?

Pięćdziesiąt? Aż tyle? Każdy szybownik, a szczególnie ten, który specjalizuje się, tak jak Tadeusz, w przelotach, musi liczyć się z taką koniecznością. Opuszczasz teren lotniska, pogoda może się zmienić, więc musisz zakładać konieczność takiego lądowania. Z tego zdaje sobie sprawę każdy szybownik. Lądowanie w polu da się przeprowadzić bezpiecznie, wymaga to oczywiście rozsądku pilota, umiejętności. No, i trzeba umieć szybko znaleźć odpowiednie pole.

Pan zrezygnował jednak z przelotów na rzecz akrobacji szybowcowej...

Głównie z powodu braku czasu. Przeloty wymagają go zdecydowanie więcej. Trzeba czekać na odpowiednie warunki, wyglądać cumullusów... Akrobację można trenować częściej, z doskoku. Moim zdaniem, towarzyszą jej większe emocje, jest możliwość wyżycia się. Oczywiście, zdecydowanie częściej lądowanie w polu przytrafia się specjalistom od przelotów.

A może piloci LOT-u powinni obowiązkowo przechodzić szkolenie tego typu?

Jako szef wyszkolenia floty nie mogę im narzucać obowiązku uprawiania szybownictwa. Mogę jedynie zachęcać do uprawiania tej fajnej dyscypliny. Bo każda dodatkowa godzina w powietrzu czegoś nas uczy. Także kolejne lądowanie w przygodnym terenie to oczywiście ogromna nauka, wyrabia doświadczenie, utwierdza w przekonaniu, że jest to manewr możliwy, z którym sobie poradzę. Uczy opanowania emocji i uwierzenia w siebie.

A jakie są te szkolenia na symulatorach? Lądowanie bez podwozia też ćwiczycie?

Owszem. Raz na 2-3 lata każdy pilot LOT ląduje bez podwozia podczas sesji na symulatorze. Dlaczego nie częściej? Bo jest to stosunkowo rzadka awaria i specjaliści, nasi oraz amerykańscy, doszli do wniosku, że taka częstotliwość treningów wychodzenia z tej sytuacji wystarczy. Każdy pilot komunikacyjny przechodzi minimum dwa razy w roku trening na symulatorze. Podczas czterogodzinnej sesji przerabiamy kolejne programy. Ćwiczone są reakcje wymuszane przez inne awarie. Te, które, przynajmniej teoretycznie, mogą się zdarzyć częściej.

Jakie?

Pożar na pokładzie, kontynuowanie lotu na jednym silniku - jest ich wiele. Ale po co straszyć pasażerów? Proszę mi wierzyć, piloci komunikacyjni szkoleni są praktycznie cały czas. I lądowanie na brzuchu, bez podwozia, też mają przećwiczone. Oczywiście, każdy to zrobi trochę lepiej lub trochę gorzej. Ale wyląduje.

Słyszałem, że Pana symulator się nie ima i nie było takiej zaprojektowanej awarii, która by Pana pokonała.

Jakieś plotki. Każdego zaskakuje awaria na symulatorze. Każdego można załatwić, stosując piętrzenie trudności.

Ale jedni latają na tej zabawce lepiej, inni gorzej. Pan, podobno, ćwiczył ewolucje akrobacyjne boeingiem.

Można je przeprowadzić. Sprawdziłem. Ale oczywiście takie umiejętności nie są potrzebne pilotom komunikacyjnym, przecież wiozą ludzi.

Ogromne znaczenie ma tu samolot. Boeing 767 to faktycznie wyjątkowo bezpieczna maszyna?

Bardzo. To nie tylko moje zdanie, o tym mówią statystyki. Piloci kochają ten samolot, bo jest bardzo przyjazny w pilotażu i spisuje się od lat naprawdę fantastycznie.

To co się stało tym razem?

Dziś jeszcze nie wiemy, dlaczego to podwozie nie wyszło, dlaczego doszło do tej awarii i na czym polegała. Trwa postępowanie mające to wyjaśnić. Proszę mnie nie ciągnąć za język, bo na te skomplikowane tematy techniczne nie mogę dziś rozmawiać. I nie mówmy o śledztwie, bo tu nikt nikogo nie śledzi. Ustalamy, jakie były przyczyny, by to się więcej nie powtórzyło.

Po katastrofie smoleńskiej kilkakrotnie usłyszałem za granicą dość pogardliwe stwierdzenie w stylu: „Polacy nie latają”. Teraz podobne głosy chyba umilkną...

O Smoleńsku nie rozmawiajmy w kontekście ostatniego wydarzenia na Okęciu. Bo tam splotło się szereg błędów, sytuacja była zupełnie wyjątkowa. A jak słyszę wymądrzania, o których pan wspomina, cholera mnie bierze. Ci sami ludzie analizując historię i osiągnięcia polskich skrzydeł powiedzieliby, gdyby Smoleńska nie było, że Polacy potrafią latać na drzwiach od hangaru. Co też wielokrotnie słyszałem na świecie.

Ja też. Ale na drzwiach, wy szybownicy, nie latacie. Przez lata polskie konstrukcje szybowcowe królowały na świecie i dzieje się tak i dziś, dzięki konstrukcji Pana pomysłu.

Fox produkowany w wytwórni Edwarda Margańskiego jest faktycznie moim dzieckiem, jeśli chodzi o ideę i założenia konstrukcyjne. Wziąłem też na siebie rolę promotora tego sprzętu. I dziś możemy śmiało powiedzieć, że nie ma takiej drugiej konstrukcji na świecie. Tak doskonałej.

A są młodzi szybownicy, którzy kiedyś zastąpią Was, doświadczonych asów?

Z tym jest w tej chwili największy problem. Maszyny by się znalazły, ale chętnych brakuje. A przecież szybowce to świetny i stosunkowo tani sposób popularyzacji lotnictwa. Nie da się ukryć, że od nich zaczynali przygodę z powietrzem najlepsi piloci, dziś latający samolotami komunikacyjnymi.

Bo w czasach PRL szybownictwo było bardziej dostępne.

Właśnie. Można pójść dalej, wie pan dlaczego Luftwaffe było tak znakomite? Bo szkoliło tysiące młodych ludzi i wybierało najlepszych. To nic odkrywczego, im więcej osób dotknie chociaż lotnictwa, tym większe szanse, że będziemy mieli w przyszłości więcej znakomitych pilotów.

Państwu powinno na tym zależeć.

Oczywiście. Gdy mówimy o honorze polskich skrzydeł i tak dalej. Tymczasem dziś sytuacja jest nieciekawa. Latanie jest zbyt drogie. Stać na nie często jedynie osoby bogate z domu, które niekoniecznie są najzdolniejsze. Znam przypadki, gdy młodzi ludzie odmawiają sobie przysłowiowego kotleta, by móc odbyć kolejny lot. Państwo musi dać tym młodym ludziom szansę, pomóc im, bo wielu z nich nie ma zwyczajnie za co się rozwijać. Nie mówię, że szkolenia mają być darmowe. Chodzi o wsparcie. Przychylność. Państwo może dużo zrobić dla tych pasjonatów, w których my piloci często widzimy samych siebie sprzed lat. Niestety, tego nie robi.

Decydenci odpowiedzą: bo socjalizm się skończył.

Jeden lot F-16 albo salwa na poligonie kosztuje tyle, że za te pieniądze można by wyszkolić kilkudziesięciu młodych ludzi w kilku aeroklubach. To państwo powinno decydować, co mu się dalekosiężnie bardziej opłaca. Ja mówię o tym przy każdej okazji. Jeśli nie zadbamy o lotniczą młodzież, Polska będzie miała coraz mniej sukcesów w sportach lotniczych, a co za tym idzie, poziom wyszkolenia pilotów ogólnie będzie spadał. Przecież to wszystko się łączy. A ostatecznie chodzi o coś najważniejszego, o bezpieczeństwo.


Teczka osobowa

Najlepszy szybownik, doskonały pilot

Jerzy Makula, rocznik 1952, utytułowany pilot szybowcowy, siedmiokrotny mistrz świata w akrobacji szybowcowej.

Za swe osiągnięcia sportowe i popularyzację sportów lotniczych otrzymał medal stulecia FAI (Międzynarodowej Federacji Lotniczej).

Jest pilotem LOT, zasiada za sterami boeinga 767a, takiego samego, jakim lądował awaryjnie Tadeusz Wrona.

Jest szefem wyszkolenia floty B-767a PLL LOT, to on trenuje polskich pilotów komunikacyjnych latających tymi maszynami.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski