https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Improwizacja w kominie

Tekst i zdjęcia: Piotr Schutta
Latanie szybowcem jest jak jazz. I tu, i tam szuka się harmonii. W muzyce - między dźwiękami, w szybowaniu - między kominami ciepłego powietrza. W obu przypadkach celem jest wzniesienie się na wyżyny sztuki, a środkiem - improwizacja.

Latanie szybowcem jest jak jazz. I tu, i tam szuka się harmonii. W muzyce - między dźwiękami, w szybowaniu - między kominami ciepłego powietrza. W obu przypadkach celem jest wzniesienie się na wyżyny sztuki, a środkiem - improwizacja.

<!** Image 2 align=none alt="Image 176539" sub="17-letni Kamil Dutkiewicz w piracie. Na Lotnisku w Lisich Kątach pod Grudziądzem szkoli się, aby zdobyć licencję pilota szybowcowego. Spędził w powietrzu już ponad 50 godzin, ale stres przeżywa za każdym razem. - Bałbym się gdyby tego nie było. Rutyna zabija - mówi.">Lotnisko sportowe w Lisich Kątach pod Grudziądzem, przed starym poniemieckim hangarem pełnym białych bocianów i jantarów snuje się kilka młodych osób. Ktoś szuka mechanika, bo wyciągarka nawaliła, inny nie wie, skąd wziąć paliwo do opla, który ma odciągnąć na pole startu dwa szybowce. Pośpiechu nie widać. Dochodzi południe, wreszcie się przejaśnia po szarym poranku. Powoli znika szara kołdra altostratusów.

Masło dla początkujących

Altostratus to wróg szybowca. Przyjazny jest za to biały, tłusty cumulus, a najbardziej jego barankowata odmiana cumulus humilis, wyglądająca jak kłębek waty cukrowej. Dzisiaj waty brak, mamy za to trochę masła. Masło to chłodny, bezchmurny błękit, który dla początkujących jest najbezpieczniejszy. Wprawdzie próżno tu szukać ciepłych prądów wznoszących, tak pożądanych w szybownictwie, ale też nie ma duszenia i turbulencji, które u początkującego mogą wywołać panikę.

O termicznym lataniu, które jest istotą sztuki szybowania, dzisiaj nie ma mowy. Zresztą dla tej grupki kursantów to pieśń przyszłości. Na razie odbywają kilkuminutowe przeloty nad lotniskiem. Młodzież biega między piratem a bocianem, wysłuchując uwag instruktora Sebastiana Stępaka. Jedni wylatują godziny do licencji, wykonując przy okazji zadania na celność lądowania, inni kończą szkolenie podstawowe i będą próbować lotów samodzielnych.

Maciek Buczkowski, jako tzw. tarczowy, staje obok instruktora z drewnianym prostokątem na patyku, tak żeby dawane przez niego znaki mógł zobaczyć operator wyciągarki, oddalonej od nas o kilometr.

Ptak na morzu trawy

Mechanik przywozi na haku starego opla koniec liny. Jeden z chłopców kładzie się na trawie i zakłada ją na zaczep szybowca. Czekamy, aż mechanik odjedzie. Instruktor Stępak przykłada do ust krótkofalówkę: - Wyciągarka naprężaj. (Po chwili) Szybowiec ruszył.

Przez kilka metrów obok szybowca biegnie kursantka Joasia Ściślak, trzymając za koniec skrzydła, aż statek powietrzny sam złapie równowagę. Wygląda to tak, jakby dziewczyna jakąś nieludzką siłą, jedną tylko ręką pchała szybowiec przez morze trawy. W kabinie miga przez moment twarz pilota. Wygląda na przejętego. To kursant Jonasz Piechowski. Właśnie wyrusza dopiero w siódmy samodzielny lot.

<!** reklama>Wyciągarka ciągnie skrzydlaty „bolid” z prędkością 100 kilometrów na godzinę. Ptak z drewna zadziera dziób i oderwawszy się od ziemi pierwsze metry pokonuje pod zaskakująco ostrym kątem. Na wysokości kilkuset metrów pilot ciągnie za wyczep i lina opada na ziemię, uwalniając szybowiec. Jest cicho, wieje słaby wiatr, biała sylwetka bociana wygląda na niebie jak patyk.

- Ja coś tam śpiewałem i darłem się. Czasem zapomni się z wrażenia wyłączyć na drążku przycisk radia i wszystkie te głupoty, które człowiek do siebie gada w kabinie szybowca, słychać na ziemi - śmieje się Kamil Dutkiewicz, wspominając wrażenia ze swojego pierwszego lotu bez instruktora. Ma 17 lat. Do zdobycia licencji brakuje mu mniej niż 10 lotów.

Dziadki w powietrzu

Na szybowcach lata jego ojciec, pierwsze kroki stawia starsza siostra. - Tata mnie wciągnął - mówi chłopak.

Statystycznie 30 procent adeptów szybownictwa to młodzież. Ale są i inni. Józef Żurawski z Grudziądza, urzędnik państwowy, 58 lat, wrócił do pasji po latach: - Zacząłem latać na szybowcach jeszcze w technikum, pod koniec lat 60. Trzydziestu dostało się na kurs, ośmiu poszło na badania lotniczo-lekarskie, czwórka je przeszła, ale przy lataniu zostało nas dwóch. Później musiałem wybierać: rodzina albo szybowce. Ale wróciłem - cieszy się mężczyzna. Musiał zrobić kurs od zera, bo stare papiery „myszy zjadły”.

- Latają i dziadki. Tworzymy taką lożę szyderców - żartuje 45-letni Jarosław Pomirski, który w liceum otarł się o kurs podstawowy na lotnisku w Elblągu, ale go nie ukończył. - Potem były studia, rodzina, dzieci. Myślało się o lataniu, ale dopiero teraz pojawiły się finanse i czas. Żona mnie zresztą wygnała na lotnisko. Powiedziała: „Przestań gadać, zrób to szkolenie i zacznij latać” - śmieje się Pomirski, inżynier elektryk.

Przyczajka na lotnisku

Szkolenie podstawowe, które wszyscy nazywają „podstawówką”, to jedyna przepustka do latania szybowcem, innej nie ma. Można się szkolić na dwa sposoby: ze startu za wyciągarką albo od razu za samolotem. Łączy je jedynie część teoretyczna, którą zalicza się jesienią lub wczesną wiosną. Są tam, m.in., wykłady z meteorologii, nawigacji, prawa lotniczego i aerodynamiki i mechaniki lotu.

Pierwsza forma kursu najczęściej obejmuje ok. 60-70 lotów, w tym 10-15 samodzielnych i kosztuje od 2 do ok. 4 tysięcy złotych (są zniżki dla uczącej się młodzieży). Na wyciągarkę trzeba mieć dużo czasu i przyjść wtedy, gdy zbierze się kilkuosobowa grupa, bo potrzebnych jest sporo osób do pomocy, choćby do wyciągnięcia 300-kilogramowego statku powietrznego z hangaru. Poza tym trzeba zrywać się o świcie i wracać na lotnisko późnym popołudniem, bo wtedy warunki atmosferyczne są najlepsze dla początkujących. Znaczną część szkolenia wypełnia czekanie na pogodę.

- Lot trwa minuty, a na łące siedzi się pół dnia i czai na pogodę. Dla niektórych to strata czasu, ale to jest właśnie szkoła charakterów - mówi Marek Chamera, szef wyszkolenia Aeroklubu Nadwiślańskiego w Grudziądzu. Rocznie klub szkoli od 20 do 30 szybowników z całej Polski. Dzięki własnej bazie noclegowej organizuje dwa razy w roku kilkutygodniowe turnusy, podczas których kursanci mieszkają na lotnisku w Lisich Kątach. Oprócz młodzieży, zgłaszają się tu przedstawiciele różnych zawodów: informatycy, adwokaci, lekarze, mechanicy samochodowi, artyści, itd. Wiek - od dwudziestu paru lat do sześćdziesięciu.

Ci, których stać na wydatek rzędu 4-5 tys. zł, od razu uczą się ze startu za samolotem. Szkolenie obejmuje ok. 45-50 lotów, w tym 10 samodzielnych. Lekcje latania mogą być wówczas indywidualne. Czas i pieniądz to dzisiaj jedyne przeszkody dla tych, którzy chcą sobie przypiąć skrzydła. Wymagania zdrowotne nie są już tak rygorystyczne jak w latach minionych, gdy szkolenie szybowcowe było za darmo, ale za to Ministerstwo Obrony Nardowej wykorzystywało je jako formę naboru przyszłych pilotów wojskowych. Dziś z latania wykluczają tylko poważne schorzenia.

Śpiewające korkociągi

Lotnisko Aeroklubu Bydgoskiego. Beata Bogdanów, 23-letnia filigranowa blondynka, przyszła śpiewaczka operowa, na miękkich nogach wysiada z puchacza. Jest podekscytowana i szczęśliwa. Właśnie zaliczyła wychodzenie z korkociągu, którego unikała od tygodni. Na szybowce namówił ją chłopak, uczeń szkoły lotniczej.

- I co Beatka? Tak się bałaś, a świetnie ci poszło - Krzysztof Jakubowski, tutejszy szef szkolenia, w wakacje prawie nie opuszcza lotniska. - Latem żona nie ma ze mnie pożytku - żartuje.

Jan Wróblewski, legenda bydgoskiego aeroklubu i polskiego szybownictwa, mistrz świata z lat 60. i 70., też chyba byłby z pani Beaty zadowolony. Ale 71-letni dziś mężczyzna rzadko przychodzi na lotnisko. Unika rozgłosu i szumu medialnego.

- Pan Jan nie pojawił się nawet na obchodach swoich 70. urodzin. Trzeba to uszanować i pamiętać o nim - mówi Grzegorz Nadolny, muzyk jazzowy. Szybownictwa zaczął się uczyć w wieku 37 lat. Dziś je propaguje, m.in., pisząc o lataniu. - W szybowaniu jak w muzyce, człowiek szuka spełnienia dla harmonii - zauważa jazzman.

PS. W Toruniu odbywały się w tym tygodniu Mistrzostwa Świata w Akrobacji Szybowcowej, w których wzięło udział ponad 60 mistrzów cichego latania. Jutro uroczyste wręczenie medali.

Zobacz galerię: Improwizacja w kominie

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski