https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nauczyciel kupowany jak kot w worku

Jarosław Jakubowski
Sprawa zakonnika z Pakości, skazanego za molestowanie ministranta, każe zastanowić się czy selekcja osób do pracy z dziećmi jest wystarczająca.

Sprawa zakonnika z Pakości, skazanego za molestowanie ministranta, każe zastanowić się czy selekcja osób do pracy z dziećmi jest wystarczająca.

<!** Image 3 align=right alt="Image 108044" sub="Zakonnik z Pakości słuchał dwa tygodnie temu wyroku skazującego w milczeniu ze spuszczoną głową / Fot. Archiwum">Sąd Rejonowy w Inowrocławiu dwa tygodnie temu skazał mężczyznę na cztery i pół roku więzieni. Franciszkanin z Pakości został uznany za winnego molestowania nieletniego ministranta oraz posiadania zdjęć pornograficznych z udziałem dzieci. Jako dodatkową karę zasądzono 10-letni zakaz pracy z nieletnimi. Zakonnikowi pozostało do odbycia jeszcze trzy i pół roku z kary, bowiem rok spędził już w areszcie.

Komisja Dyscyplinarna przy Kujawsko-Pomorskim Kuratorium Oświaty w Bydgoszczy wszczęła w ubiegłym roku dziewięć postępowań wobec nauczycieli, co do których pojawiły się skargi na ich postępowanie w szkole i poza nią. Były wśród nich sprawy alkoholowe (nauczyciel przyłapany na jeździe samochodem na „dwóch gazach”), dotyczące agresji słownej, poniżania uczniów. Część spraw została zawieszona do czasu zakończenia postępowań prowadzonych przez organy ścigania.

Najniższą konsekwencją dyscyplinarną wobec nauczyciela jest nagana z ostrzeżeniem, bardziej surowe to: zwolnienie z pracy, zwolnienie z pracy z tak zwanym „wilczym biletem”, czyli z zakazem zatrudniania ukaranego nauczyciela przez okres 3 lat od wymierzenia kary. Najbardziej dotkliwą karą dla każdego belfra jest wydalenie z zawodu nauczycielskiego. W ubiegłym roku Komisja Dyscyplinarna przy kujawsko-pomorskim kuratorium wydała jedną taką decyzję.

<!** reklama>Jak zaznacza sekretarz Komisji Dyscyplinarnej, trafiają przed nią wyłącznie nauczyciele mianowani i dyplomowani. Stażyści odpowiadają dyscyplinarnie przed dyrektorami szkół. A jak wygląda proces naboru nauczycieli? Organy prowadzące szkoły - samorządy - nie mają wpływu na to, kto przychodzi uczyć nasze dzieci. - Kierownikiem zakładu pracy jest dyrektor szkoły i to on zatrudnia nauczycieli. Kandydaci oczywiście muszą mieć zaświadczenie o niekaralności, pozytywną opinię lekarza medycyny pracy, natomiast nie ma możliwości wglądu w kwestie moralności czy temu podobne. Te mogą wyniknąć dopiero w trakcie pracy - zaznacza Janusz Pleskot, wicedyrektor Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Torunia.

- Kandydata z przygotowaniem pedagogicznym i po studiach kierunkowych zatrudnia się na rok jako stażystę. Przez ten czas jego praca jest obserwowana. Odbywają się hospitacje, na zajęcia przychodzi nauczyciel-opiekun stażysty, który sprawdza realizację planu. Na zakończenie stażysta sporządza sprawozdanie z tego okresu i staje przed komisją kwalifikacyjną. Powołuje ją dyrektor szkoły, zasiada w niej opiekun stażu i inny mianowany nauczyciel. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej stażysta musi się wykazać wiedzą z życia szkoły i kwalifikacjami. Dla dyrektora to takie „światełko”, czy kandydat nadaje się do pracy w szkole - wyjaśnia Iwona Michałek, wicekurator.

Zastępca dyrektora Zespołu Szkół nr 14 w Toruniu Tomasz Manikowski porównuje przyjmowanie nowych ludzi do pracy w szkole z „kupowaniem kota w worku”. - Czasami przychodzą osoby zupełnie z kosmosu, które nie wiedzą nawet, jak wygląda nauczanie. Studia przygotowują ludzi dobrze pod względem pedagogicznym, natomiast gorzej młodzi nauczyciele radzą sobie w sprawach wychowawczych. Praca w szkole stwarza tyle trudnych sytuacji pedagogicznych, że nie mieści się to w głowie. Dobrze by było, gdyby studenci mieli więcej zajęć z praktykami, a nie teoretykami pedagogiki, psychologii czy psychoterapii - uważa Tomasz Manikowski.

Słychać jednak opinię, że w ostatnim czasie zwraca się większą uwagę na sprawy wychowawcze. - Mamy więcej zajęć praktycznych, na których uczymy się, jak postępować w różnych trudnych sytuacjach z podopiecznymi - mówi Anna, studentka kierunku kształcenie zintegrowane z terapią pedagogiczną Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski