Minął tydzień. Dzięki Bogu, już wakacje, odetchniemy od siebie
Tydzień pięknie się rozpoczął dla tysięcy uczniów, którzy pożegnali szkołę. A zatem, być może, już nawet „wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni”. „Express” z tej okazji przepytał młodych i młodszych ludzi o ich letnie plany. Pięcioletni Julian zapowiedział, że będzie w nadmorskim piachu szukał starych zębów, a 13-letniemu Filipowi marzy się Nowa Zelandia. Smutniej zabrzmiała wypowiedź Kamili, na co dzień mieszkającej w internacie ośrodka szkolno-wychowawczego, dla której największą frajdą byłaby podróż do rodzinnego domu. Bywa i tak, niestety. Rodzicom nastolatków do myślenia powinny dać jednak wspomnienia 16-letniego dziś Patryka, wspominającego z rozrzewnieniem kolonie w Jastrowcu sprzed... czterech lat. Czeszka Iveta była jego pierwszą miłością, trochę się całowali, „ale do niczego więcej nie doszło”. Próbuję sobie wyobrazić siódme poty, przelewające się przez plecy rodzicieli wszystkich dzieci -?!- świetnie (?!) bawiących się teraz na koloniach. Gdzie się ma najpierw obiadek, potem zajęcia świetlicowe, a potem już tylko prace ręczne... Trzeba się pomartwić, jeśli sami nie mamy nic lepszego do roboty, bo wszak, przywołując znów klasyka: „gdy nie ma dzieci w domu, to jesteśmy niegrzeczni”...
***
Na kilka dni przed nowym świętem, proklamowanym w ostatnich latach Dniem Przytulania, spontaniczny pokaz ściskania zaprezentowali nam absolwenci znanej bydgoskiej szkoły wyższej. Znanej również z tego, że najpierw nazywała się właśnie Wyższą Szkołą Nauczycielską, potem Wyższą Szkołą Pedagogiczną (jej skrót złośliwie interpretowano w moich czasach jako Wylęgarnia Starych Panien - może dlatego uciekłam na studia do Torunia?... Rozwijano złośliwie i, oczywiście, niezgodnie z prawdą), później Akademią Bydgoską, a na koniec Uniwersytetem Kazimierza Wielkiego. Otóż te wszystkie uczelnie w jednej świętowały 40-lecie wspólnego istnienia.
<!** reklama>Mimo że lat dużo, frekwencja absolwentów na jubileuszu nie była porażająca. Kilka setek sympatycznych pań oraz panów na zjeździe się jednak pojawiło i rzuciło sobie w ramiona (co świetnie oddał fotoreportaż w „Expressie”). Już to z radości widoku przyjaciół sprzed lat, często pozostających zresztą nimi do dziś, już to na wspomnienie najlepszych lat życia. Takimi bowiem są, bez względu na to, jaką nazwę ma się na dyplomie i z jakiego miasta się go przywiozło.
***
Z wieżą (zwaną fachowo „dominantą wysokościową”) czy bez? Wąsko czy szeroko?... Wszystko to zagadnienia ściśle związane z nowym planem zagospodarowania Starego Miasta - przebudowy ulicy Mostowej. Stoi za tym, a nawet na tym, Adam Sowa. Znany cukiernik ma śmiałą koncepcję przebudowy, która jeszcze kilka miesięcy i tygodni temu nazywana była kontrowersyjną, a na środowej sesji Rady Miasta przeszła niemal gładko. Mimo że głosujący wizualizacji projektu nie widzieli, a znali tylko jego... opis. Może trudno się dziwić większości radnych, bo ich głowy i serca były zajęte bardziej czymś innym. Zanim radny Rega stracił zawartość swojej skrzynki mailowej i został posądzony o donoszenie wojewodzie na innych radnych, emocje rozpalała radna Starosta, która tymczasem pełni funkcję wiceprzewodniczącej Wysokiej Rady. Znana z „bezkompromisowych”, dostarczających czytelnikom dużo radości książek o powiązaniach polityki z biznesem (kiedyś przeczytałam tam o sobie rzeczy, których nawet ja o sobie nie wiedziałam), opartych często na donosach właśnie, Ewa Starosta mogła stracić funkcję. Z różnych powodów. Z różnych też, nie zawsze honorowych względów, tak się nie stało. Nie doszło też od razu do wydania przez radnego Regę interesującego wszystkich oświadczenia. Jego emocje doprowadziły wprost na pogotowie. Jak zatem widzimy, odpoczynek i wakacje należą się już przede wszystkim dorosłym...