Wkrótce bydgoszczanie skazani będą na jednego dostawcę energii cieplnej. Czy ten swoisty monopol oznacza dla nas wyższe rachunki?
Miasto pogłębi współpracę ze spółką MVV Energie, jednym z udziałowców w Komunalnym Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej. Doktor Werner Dub z zarządu spółki przedstawił wczoraj nowego prezesa jej polskiej odnogi, Ryszarda Radomskiego. On, wraz z zastępcą prezydenta Bolesławem Grygorewiczem, będzie stanowił trzon zespołu powołanego do prac nad rozwojem KPEC-u. - Chcemy, aby nasze stosunki rozwijały się, a układ działał sprawnie - mówił prezydent Konstanty Dombrowicz. - Grupa robocza wyjaśniać będzie ewentualne niejasności, ustalać dywidendę dla miasta oraz dbać o sprawy sponsorskie.
KPEC co roku ustali specjalny budżet sponsorski, z którego wspierane będą lokalne inicjatywy. - Bydgoszczanie muszą wiedzieć, że to „ich” lokalna energia - mówił Werner Dub. - Budowanie odpowiedniego wizerunku i dbałość o identyfikację mieszkańców z firmą - taka jest rola sponsoringu.
Co pogłębianie współpracy oznacza dla przeciętnego bydgoszczanina? - Na obniżenie rachunków nie można raczej liczyć - mówi Werner Dub. - Też jestem odbiorcą energii i życzyłbym sobie, aby ceny były niskie. Zapewniam, że będziemy pracować nad tym, żeby taryfy nie rosły. Zależy to jednak w dużej mierze od dostawców. My możemy zadbać o to, żeby nasza organizacja była zbudowana tak, żeby nie przynosiła dodatkowych kosztów. I choć będziemy właściwie jedynym dostawcą energii, to musimy być konkurencyjni i tańsi od dostawców gazu.
- Poziom cen nie zależy tylko od dostawcy. Ten musi działa zgodnie z decyzjami Urzędu Regulacji Energetyki - uspokaja prezydent Dombrowicz.
Firma MVV Polska przejęła w październiku 2001 roku 55 procent udziałów w spółce KPEC. Reszta należy do miasta Bydgoszczy oraz czterech okolicznych gmin (Szubina, Solca Kujawskiego, Koronowa i Nakła).
