Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasi Addamsowie

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Na premiery filmów Juliusza Machulskiego nie czeka się już z takim napięciem i nadzieją jak za czasów „Seksmisji” czy „Vabank”, ale trzeba docenić, że reżyser nie schodzi poniżej przyzwoitego poziomu. Do którego punktu na skali wartości sięgnęła „Kołysanka”?

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Na premiery filmów Juliusza Machulskiego nie czeka się już z takim napięciem i nadzieją jak za czasów „Seksmisji” czy „Vabank”, ale trzeba docenić, że reżyser nie schodzi poniżej przyzwoitego poziomu. Do którego punktu na skali wartości sięgnęła „Kołysanka”? Myślę, że znacznie powyżej średniej, w co nie wierzyłem, gdy dwiedziałem się, iż Machulski postanowił sprawdzić się w tak specyficznym gatunku, jak horror o komediowym zabarwieniu.

<!** reklama>W pamięć wbiły mi się tylko dwa horrory polskiej produkcji: przeciętna „Wilczyca” i bardzo dobre „Medium”. A z komedii grozy sympatycznie wspominam jedynie niespełna półgodzinny film „Ja gorę!” Janusza Majewskiego, który jako pacholę przeżywałem przed czarno-białym telewizorem „Orion” w 1968 roku. Krótka lista świadczy o tym, że reżyserzy komediowe horrory omijają jako zabawkę szatana, na której wyłożyć się łatwiej niż na skórce banana. A Machulski odważnie wziął się z tym gatunkiem za bary i potrafił czarną materię ujarzmić.

Jesteśmy w zapadłej mazurskiej wsi o klimacie przypominającym „U Pana Boga za piecem” Jacka Bromskiego. Przed przypominającą skansen chałupą twórcy ludowego pojawia się trzypokoleniowa, siedmioosobowa rodzinka, szukająca dachu nad głową i zajęcia, które da wyżywienie. To Makarewiczowie, czyli... polscy Addamsowie, zżyte ze sobą wampiry, którymi dowodzi pragmatyczny, oszczędny w słowach i gestach Michał (rola Roberta Więckiewicza), wspierany bez zapału przez marzącą o wielkim mieście żonę (Małgorzata Buczkowska) i mający nieustanne kłopoty z wiecznie głodnym, choć gubiącym zęby ojcem (wyśmienity Janusz Chabior). Reszta familii to czwórka dziatek w wieku do kilku miesięcy do dziewięciu lat, też czekających na solidną porcję ludzkiej krwi. Nie ma wyboru: by zaspokoić apetyty, rodzina musi założyć specyficzną hodowlę. Zamiast krów czy kóz w pomieszczeniach gospodarczych znajdą się ludzie - regularnie „dojeni” z czerwonego płynu. W sidła Makarewiczów wpadają listonosz, pracownica pomocy społecznej, ksiądz z ministrantem, biznesmen z Niemiec z tłumaczką, reporterka telewizyjna z kamerzystą i dwaj policjanci. Zniknięcie tylu osób nie może przejść bez echa. Atmosfera wokół chałupy Makarewiczów zagęszcza się. Cały czas jednak przyglądamy się ich perypetiom z uśmiechem, bo polski wampir to nie Nosferatu. Pije krew z umiarem - tyle, by z głodu nie umrzeć i zdrowe potomstwo wychować. Humor sytuacyjny, świetne chwilami dialogi, odlotowe pomysły - np. umieszczenie księdza w ścianie między dwoma pokojami, niczym mamki, podającej niemowlęciu... duży palec u nogi. Tak, „Kołysanka” to nie tylko cytaty z klasyki rzucone na mazurskie piaski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!