Jasne, wiem, że przy całej makabrze tej okrutnej wojny, a z drugiej strony heroizmie człowieczym, od którego łzy stają w oczętach najtwardszym twardzielom, nie jest to temat najważniejszy. I pewnie można by z tym żyć, w końcu przez lata całe żyliśmy z taką enklawą autorskiego piractwa jak Chiny. Ale z drugiej strony, czy może być lepszy przykład mentalności kraju łupieżczego? Rosyjski oficer dzwoni z dumą do swojej kochanicy – jak w nagranej frontowej rozmowie – że już ukradł dla niej dwa futra, a rosyjski biznesmen przywłaszcza sobie czyjś projekt lub patent.
A wydawało się już, że świat idzie w dobrą stronę i do coraz większej części ludu dociera, że ukraść czyjś utwór to dokładnie to samo, co ukraść komuś samochód czy buty. Wystarczy zresztą spojrzeć na dzikość Polski pod tym względem sprzed trzech dekad i stan dzisiejszy. I nagle mamy rosyjski dekret, który zezwala na wykorzystywanie patentów i wzorów przemysłowych z „nieprzyjaznych krajów” bez zezwolenia lub odszkodowania. I co się dzieje? I Rosja zmienia się w bandziora z bejsbolem, który kradnie ludziom portfele. McDonald’s wycofał się z Rosji? To przerabiamy jego knajpki na „Wujka Wanię”, tylko przekręcając literkę. Nie ma Instagrama? To będzie Rossgram, według ekspertów kopia tak ordynarna, że zęby bolą. Aż strach pomyśleć co będzie dalej i jak to rozbuja światowy rynek, bo jak uczył nasz pan Kopernik gorszy pieniądz zawsze wypiera lepszy, co bezkarnych podróbek też dotyczy, jak wszystkiego.
No właśnie – bezkarnych? Rosja jest dziś jak ten szatniarz z „ Misia”, który nie miał płaszcza i co mu klient mógł zrobić. Bo bądźmy szczerzy, odwoływanie się do złodzieja, że działa nieetycznie, jest z lekka żałosne. Szczególnie, że złodziej znalazł sobie moralny wytrych, że jak wy nam tak, to my was w łeb. Mam więc tylko nadzieję, że nawet jak politycy kiedyś się dogadają, do biznes wydusi z rosyjskiego szatniarza każde ukradzione euro.
