<!** Image 1 align=left alt="Image 209015" >System gospodarowania odpadami, który funkcjonować ma od 1 lipca, na razie zwiastuje problemy - głównie finansowe, bo z jakiejkolwiek strony nie liczyć, prawie zawsze wychodzi, że za śmieci zapłacimy więcej.
System niespecjalnie przypadł też do gustu spółdzielniom mieszkaniowym. One wydały dużo chociażby na estetyczne „opakowanie” śmietników na osiedlach, a teraz zmieścić w nich będzie trzeba wszystkie pojemniki do recyklingu i zapewne jeszcze osobne dla tych, którzy segregować śmieci nie zamierzają.
<!** reklama>
Pewne jest, że ze śmieciami trzeba coś zrobić, bo rosnące hałdy odpadów na wysypiskach i w lasach same nie znikną. Tyle że pojemniki na aluminium czy szkło przy bydgoskich blokach stoją od dawna. Ile osób wrzuca do nich cokolwiek?
Po tym, co widuję w zbiorczych koszach, wnioskuję, że niewiele. Dla części ochrona środowiska nie ma znaczenia, inni może i chcieliby śmieci segregować, ale nikt nie wytłumaczył im jak to zrobić. W pojemnikach na szkło lądują więc słoiki tyle, że brudne i z metalowymi nakrętkami. Tam, gdzie powinien znajdować się plastik, trafiają stare pojemniki po olejach silnikowych.
Dla osób, które zadeklarują, że będą śmieci segregować, a tego nie zrobią, nie przewidziano sankcji. Kto zresztą miałby sprawdzać, co wyrzucamy do koszy? No chyba, że ktoś liczy na „życzliwych”. Na donosach jednak trudno oprzeć gospodarkę odpadami.