Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na żużlu dorobiłem się wielu złamań i blach w ciele

pb
Ponad 20 lat trwała kariera Roberta Kościechy. W sobotę podczas turnieju na Motoarenie były żużlowiec m.in. Polonii po raz ostatni wsiądzie na motor.

Nie jeździsz na żużlu już od ponad roku. Sypiasz spokojniej, czy miewasz jeszcze koszmary?
Na pewno śpię o wiele spokojniej, choć nie w ostatnim miesiącu. Ale nie jest to spowodowane żużlem, tylko przygotowaniami do pożegnalnego turnieju. Chciałbym, żeby wszystko wypadło jak najlepiej, żeby kibice i sponsorzy byli zadowoleni.

Żużel miałeś w genach, bo jeździł na nim Twój tata Roman. Czy to on namówił Ciebie do tego sportu?
Wręcz przeciwnie. Jak miałem 10 lat poszedłem z tatą na turniej oldbojów. Dwa dni wcześniej przejechałem kilka kółek na miniżużlu na stadionie przy ul. Broniewskiego i chciałem zapisać się do szkółki, ale mama i tata mi zabronili. Dopiero gdy miałem 15 lat dostałem zielone światło - jeśli dostanę się do technikum i będę regularnie do niego chodził, to dostanę od nich pozwolenie. I tak też się stało - zdałem egzaminy i postawiłem rodziców przed faktem.

Trafiłeś do Apatora, gdy gwiazdami byli Loram, Krzyżaniak, Kuczwalski, Kowalik, Bajerski, Jaguś... Jak oni przyjęli Ciebie w drużynie?
Hierarchia w zespole była bardzo widoczna, w porównaniu z dzisiejszymi czasami to wręcz przepaść. Może w mniejszym stopniu Mirek Kowalik, ale już Krzysztof Kuczwalski, Jacek Krzyżaniak bardzo mnie „pognali” - musiałem im myć sprzęt, sprzątać boksy. Dużo robiłem też u Tomka Świątkiewicza i Tomka Bajerskiego. Żeby się wkupić do drużyny, nawet gdy już miałem licencję, trzeba było wykonać dużo pracy. Ale ja się jej nigdy nie bałem. Nawet później im podziękowałem, że przeszedłem u nich szkołę życia. A teraz jesteśmy dobrymi kolegami. Śmieję się czasami, że jak się jest młodym „kotem”, to trzeba swoje odcierpieć. W wojsku nie byłem, to dostałem za swoje na żużlu.

Co uważasz za swój pierwszy sukces?
Pierwszy zdobyty punkt w lidze, w meczu w Rzeszowie. Pamiętam też takie spotkanie w Ostrowie, w którym miałem „dwucyfrówkę”, a mecz wygraliśmy minimalnie (1998 rok, 46:44, Kościecha zdobył 11+1 pkt w sześciu startach, z jednym defektem - przyp. red.). To była wielka radość, że można w ekstralidze zdobyć ponad 10 punktów.

A na co wydałeś pierwsze zarobione na żużlu pieniądze?
Na rolki. Była ogromna moda na nie. Mieszkałem wtedy na Skarpie, na ul. Suleckiego, a tam był chodnik asfaltowy, po którym wszyscy na tych rolkach jeździliśmy. Kupiłem też strój Charlotte Hornets, bo była też moda na NBA.

Jeździłeś w kilku klubach poza Toruniem - w Pile, Gdańsku i Bydgoszczy. Gdzie na „obczyźnie” było Ci najlepiej?
Chyba w Gdańsku, bo tam miałem apogeum formy. W latach 2004-2005 wiedziałem, w którą stronę iść. Pomogli mi Arek Szyderski, Maciej Jóźwicki i Bogdan Nowosielski. Trener Szyderski przed sezonem 2004 pokazał mi, jak mam trenować, jaką trzymać dietę, co potem stosowałem przez kilkanaście lat i przynosiło to efekty.

Dorobiłeś się na żużlu?
Tak. Mam dużo złamanych kości, a dzięki temu sporo blach w ciele. A już tak na poważnie - żużel dał mi popularność, a to na pewno pomaga. Kilku mandatów dzięki temu nie zapłaciłem (śmiech - przyp. red.). Jeśli zaś chodzi o finanse, to nie narzekam. Nie mam wprawdzie takich pieniędzy, dzięki którym nie musiałbym nic robić do końca życia, ale dzięki tacie, który nauczył mnie oszczędzać, udało mi się nie przepuścić wszystkiego w młodych latach. Inwestowałem w różne rzeczy, raz lepiej, raz gorzej, jak to w życiu bywa, ale część tych pieniędzy została i po skończeniu kariery nie muszę się martwić, czy mi wystarczy pieniędzy do ostatniego dnia miesiąca. Zwłaszcza że mam pracę.

Popularność żużlowców u płci pięknej to prawda, czy mit?
Zawsze jest tak, że kobiety ciągną do sportu, zwłaszcza motocyklowego. A wiadomo, jaki w Toruniu popularny jest żużel. Kobietom się to podoba, bo żużlowcy są jak w dawnych czasach gladiatorzy, którzy walczyli o życie. My na zamkniętej arenie walczymy o zwycięstwo. Kobiety zawsze były blisko żużla i nie jest to żaden mit.

Wspomniałeś o kontuzjach, które - niestety - nie oszczędzały Cię w karierze. Raz o mało nie urwało Ci ręki w Szwecji...

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE >>>

Wspomniałeś o kontuzjach, które - niestety - nie oszczędzały Cię w karierze. Raz o mało nie urwało Ci ręki w Szwecji...

Tak, jak wybiegli do mnie mechanicy i krzyczeli, żebym nie patrzył w tamtą stronę myślałem, że rzeczywiście mam urwaną rękę. Wcześniej już miałem kontuzję prawego ramienia. Pod kość wsadzono mi pręt. Po tamtym upadku w Szwecji wszystko mi się pod tym prętem wyrwało. Założono mi dodatkowo dwie duże blachy i wkręcono 16 śrub. Ręka była cała zmiażdżona i porozrywana. Ale dzięki doktorowi Damianowi Janiszewskiemu teraz jest cała i zdrowa, nie mam z nią dużych problemów.

A inne kontuzje?
Dobre pytanie... No, to policzmy. Dwa razy złamany lewy obojczyk, dwa razy prawy, trzy razy wybity lewy bark, złamana kość prawego śródręcza, lewy nadgarstek, prawy wskazujący palec, trzy żebra, trzy kręgi, wielokrotne złamanie uda lewego, kość strzałkowa, trzy kości śródstopia... No i kilka razy wstrząs mózgu. Mniejszych kontuzji, typu pozrywane paznokcie, już nawet nie wyliczam.

Jesteś zadowolony ze swojej kariery?
Raczej tak. Jeśli można mówić o niedosycie, to jedynie o braku medalu indywidualnych mistrzostw Polski. Blisko tego byłem w 2004 roku w Częstochowie.

Teraz jesteś trenerem młodzieży. Podobno w zeszłym roku miałeś chwilę zawahania?
Zawsze chciałoby się osiągnąć lepszy sukces z chłopakami. Przez moment byłem trochę załamany, ale trzeba było trochę odczekać i radość z pracy wróciła. Dzięki temu jestem cały czas przy żużlu.

W sobotę Twój turniej pożegnalny. Łezka w oku zakręci, czy przez rok przyzwyczaiłeś się do tego, że kończysz z żużlem?
Myślę, że łezka się zakręci. Zaprosiłem dużo sponsorów, przyjaciół, znajomych... Mam nadzieję, że trochę ludzi przyjdzie, podobno pogoda ma być ładna. Ostatni raz włożę kevlar, ostatni raz przejadę na torze na motocyklu i pewnie się wzruszę. Ale dzięki temu, że mam pracę, jaką mam, będzie mi łatwiej, bo wciąż mam kontakt z żużlem. Dzięki tej pracy łatwiej mi było zejść ze sceny.

POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!