https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na widok auta kręcą nosem

Sławomir Bobbe
Era tanich, używanych samochodów z zagranicy przeszła do historii. Szanse na to, że powróci, są raczej marne.

Era tanich, używanych samochodów z zagranicy przeszła do historii. Szanse na to, że powróci, są raczej marne.

<!** Image 2 align=right alt="Image 122220" sub="Na razie importerzy aut obniżają marże, co choć trochę powstrzymuje wzrost cen samochodów. Na zdjęciu Marcin Bartnik szuka samochodu dla żony / Fot. Radosław Sałaciński">Jeszcze w zeszłym roku tanie euro i przedsiębiorczość, także „niedzielnych” importerów aut spowodowały, że komisy zarzucone były samochodami, wybór był wielki, a ceny konkurencyjne i - co najważniejsze - łatwe do zbicia. Dziś o czasach prosperity mało kto pamięta - firmy zderzyły się z twardymi realiami rynku, a klienci z wysokimi cenami.

- Tanich, starszych aut na naszej giełdzie już właściwie nie ma. Coraz trudniej sprzedać auto powyżej 15 tysięcy złotych, bo niewielu na nie stać. Ceny są wysokie, klienci niby chcą kupić, ale kręcą nosem. Nawet jeśli sprzedający deklaruje chęć negocjacji, to rzadko dochodzi do finalizacji umowy - mówi pan Zbigniew, stały bywalec giełdy na kartodromie.

<!** reklama>- My sprzedajemy auta dla przeciętnego Kowalskiego, który lubi takie marki jak Citroen, Skoda czy Renault. W tym segmencie liczy się niska cena i dobry stan pojazdu. Jeśli występują w parze, szybko znajduje się kupiec - mówi Ryszard Federkiewicz, szef komisu samochodowego Auto-Fred.

To jednak rzadkość, bo zastój w komisach i na giełdach spowodowany jest zarówno przez wysoki kurs euro, jak i kryzys gospodarczy. - Ludzie zastanawiają się, czy brać kredyt, bo nie mają pewności, czy w niedalekiej przyszłości wciąż będą mieć pracę i zarabiać. Nawet jeśli się na niego zdecydują, nie zawsze go dostaną. Banki niechętnie już pożyczają pieniądze na używane, starsze auta, żądając wielu zabezpieczeń, które nie każdy klient może uzyskać - mówi Ryszard Federkiewicz.

Broni się sprzedaż aut z wyższej półki - używane mercedesy, volvo czy bmw. - Te kupują inni klienci, można próbować trochę podbić cenę, ale w obecnej sytuacji wolałbym sprzedać auto z niższą marżą niż liczyć, że w końcu ktoś się na nie skusi. Ceny tych marek nie spadają, tym bardziej, że często wybierane są na auta firmowe - a wtedy są wliczane w koszty firmy.

- Statystyki aktualizujemy raz do roku, ale z moich obserwacji wynika, że rejestrowanych aut jest mniej niż kiedyś. Nie oznacza to, że nie ma ruchu - ten nakręca sprzedaż wewnętrzna - mówi Edward Dobrowolski, dyrektor wydziału uprawnień komunikacyjnych.

Z niepokojem na przerzedzoną halę spogląda zapewne skarbnik miejski. Mniejszy ruch bowiem to niższe wpływy do miejskiej kasy, a WUK to żyła złota. - W zeszłym roku, ale były to opłaty nie tylko za rejestrację pojazdów, ale również prawa jazda i inne dokumenty, do kasy wpłynęło około 7 milionów złotych - mówi dyrektor.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski