Choć od pierwszego września obowiązują nowe, niższe opłaty targowe, to nie wszyscy sprzedający, niestety, mogą się nimi cieszyć.
- Już od miesiąca mam płacić mniej, ale na moim targowisku nic się nie zmieniło i cały czas płacę „po staremu” - denerwuje się pani Hanna. - Przecież była uchwała Rady Miasta, tyle było szumu, a znowu handlarze zostali na lodzie. Przecież sprzedawanie czegokolwiek przez takich drobnych kupców jak ja przestaje być w ogóle opłacalne. A może chodzi o to, żebyśmy stanęliw kolejce po zasiłki?
Uchwała zmniejszająca opłaty targowe, po wielu zawirowaniach, obowiązuje od pierwszego września. Nie wszyscy dzierżawcy targowisk się do niej dostosowali. - To bardzo skomplikowana sprawa - mówi Wojciech Nowacki, radny Prawa i Sprawiedliwości, jeden z inicjatorów uchwały. - Niektórzy dzierżawcy targowisk udają, że o niczym nie wiedzą. Tak było przy ulicy Konopnickiej, gdzie dopiero po moich interwencjach od 13 września zaczęto naliczać obniżone opłaty. Na największym bydgoskim targowisku przy ulicy Kieleckiej manipulowano opłatami. Zlikwidowano opłatę miejscową, ale podniesiono o 4,5 złotego opłatę eksploatacyjną. Na targu przy ulicy Modrakowejz kolei zarządca tłumaczy, że poniósł wysokie koszty jego modernizacji i dlatego ceny nie drgnęły.
Dzierżawcy podpisywali umowy z miastem na trzy lata. Płacą do budżetu stały „trybut”.- To delikatna sprawa, bo chcemy zmieniać reguły w trakcie gry - nie kryje radny. - Wiadomo, że biorąc udział w przetargu, dzierżawcy dokonali pewnych założeń, więc nie ma się co dziwić temu oporowi. Na następnej sesji zgłoszę „globalną” interpelację w tej sprawie. Mam też wrażenie, że Wydział Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta nie monitoruje tego, co dzieje się na naszych targowiskach. Pierwszy krok w dobrą stronę rada już zrobiła, teraz trzeba wszystko uporządkować.