W tym roku Wisła na naszym odcinku obdarzyła liczną rzeszę wędkarzy dużą ilością okazałych leszczy. Prawdziwe „żniwa” zaczęły się pod koniec lipca i trwały nieprzerwanie do pierwszych dni października.
Ze względu na długo utrzymujący się niski poziom królowej polskich rzek, najlepszymi miejscówkami okazały się tzw. odcinki fartowe. Na lewym brzegu były to okolice Strzelec Dolnych, Łęgnowa, Otorowa, Solca Kujawskiego, Przyłubia i Dybowa. Z kolei na prawym brzegu była to Mozgowina, Ostromecko, Czarnowo, Toporzysko i Zławieś Wielka.
To wcale nie taka łatwa sztuka
Wydaje się, że złowienie okazałego leszcza to bardzo prosta sprawa. Nic bardziej mylnego. Duże ryby wymagają od wędkarza wiedzy, sprytu i regularnego nęcenia. Szczególnie to ostatnie okazuje się być ważne.
Przez kilka, a nawet kilkanaście kolejnych dni należało wrzucić w łowisko znaczną ilość odpowiednio spreparowanego ziarna w postaci kukurydzy, konopi, grochu i pszenicy.
Duże ryby wymagają od wędkarza wiedzy, sprytu i regularnego nęcenia. Szczególnie to ostatnie okazuje się być ważne.
Łowienie z marszu nie przynosi zadowalających rezultatów. Z reguły kończy się to połowem „żyletek”, czyli drobnych krąpi i podleszczaków (w wędkarskim żargonie jest to mały leszcz - przyp. red.).
Duży leszcz przyzwyczaja się do regularnego nęcenia i już po kilkunastu dniach jest stałym gościem naszej „stołówki”. Najlepsze wyniki uzyskiwano późną wieczorową porą i do dwóch godzin po północy.
Na hak z reguły zakładano „kanapkę”, składającą się z dużego, twardego ziarna kukurydzy i grubego czerwonego robaka. Jeżeli chodzi o metodę wędkowania, to sprawdzała się zarówno drgająca szczytówka przy użyciu wędziska klasy feeder, jak również spławikowa, z zastosowaniem wędziska bolońskiego.
Z lewego i prawego brzegu
O tegorocznych połowach dużo dobrego mogą powiedzieć dwaj koledzy po kiju - Krzysztof Kamel i Sławomir Zgórski. Ten pierwszy wędkował na lewym brzegu w Strzelach Dolnych, a drugi na prawym brzegu w Mozgowinie.