Mój współspacz chciał wiedzieć tylko jedno: czy będzie miał darmowy dostęp do Internetu i jakie jest hasło dostępu. Gdy je dostawał od recepcjonisty, do rana miałem go z głowy. Zanurzał się w swym smartfonie, wysyłał maile, wpisywał posty na portalach społecznościowych, a przed snem chichotał, oglądając na ekraniku jakieś seriale komediowe. Ten obrazek uświadomił mi, jak ważną rzeczą może być strefa darmowego Internetu. W artykule "Net ppwolny, ale darmowy" autor podsumowuje wydatki, jakie do tej pory władze Bydgoszczy poniosły przy zakładaniu miejskich hot-spotów i ile kosztuje ich coroczne utrzymanie. Czytając dane, byłem zaskoczony, że... kosztuje tak mało. 80 tys. złotych wydano na urządzenia pozwalające na darmowy dostęp do sieci, a roczny koszt działania 34 hot-spotów to 29 tysięcy. Jeśli Bydgoszcz chce być miastem ściągającym turystów i czyszczącym ich portfele z pożytkiem dla wszystkich tubylców, to na darmowym Internecie nie powinna oszczędzać. Oby tylko prędkość transmisji danych też w nich urosła.
