Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na celowniku holenderskiej policji

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
22-letni Grzegorz z Kowalewa Pomorskiego zginął 17 października, zastrzelony przez policjanta pod holenderskim Venlo. Funkcjonariusz dalej pracuje, nie przedstawiono mu żadnych zarzutów. Czy holenderscy śledczy uznają, że postąpił właściwie, jak ten, który zastrzelił Bartłomieja Mycha z Tychów?

22-letni Grzegorz z Kowalewa Pomorskiego zginął 17 października, zastrzelony przez policjanta pod holenderskim Venlo. Funkcjonariusz dalej pracuje, nie przedstawiono mu żadnych zarzutów. Czy holenderscy śledczy uznają, że postąpił właściwie, jak ten, który zastrzelił Bartłomieja Mycha z Tychów?

<!** Image 2 align=none alt="Image 223176" sub="Venlo - miasto w Limburgii, niedaleko granicy z Niemcami. Polaków tu sporo, ale Turków i Marokańczyków więcej. [Fot.Ichimichi2/Wikipedia]">Młody, podobno agresywny Polak z nożem, i holenderski policjant, który strzela. Ten schemat powtórzył się w ciągu ostatnich czterech lat trzykrotnie. W dwóch przypadkach z tragicznym finałem - śmiercią Polaka.

Dokuczanie na kwaterze

Kowalewo Pomorskie to miasteczko położone 25 km od Torunia, zamieszkałe przez nieco ponad 4 tysiące osób. Stąd 22-letni Grzegorz (nazwisko do wiadomości redakcji) wyruszył w marcu tego roku do Holandii. Za chlebem, na który w ojczyźnie trudno było mu zarobić. Po skończeniu liceum w Gronowie chłopak próbował zahaczyć się w kilku miejscach. - Udawało mu się tylko popracować na czarno - nie kryje Stanisław, jego ojciec.

W domu sytuacja nie była łatwa. Pan Stanisław, emerytowany górnik, w 2005 roku owdowiał. Żona zmarła nagle, po wylewie. Został sam z trójką dzieci: Grzegorzem, Iwoną i Danielem. O swoim pierworodnym mówi tak: - Normalny chłopak z normalnymi marzeniami. O dobrej pracy, domu, rodzinie.

Do legalnej pracy w Kraju Tulipanów Grzegorz wyjechał za pośrednictwem agencji zatrudnienia z siedzibą na Śląsku. Ojciec miał z synem kontakt od marca do czerwca. Potem relacje się urwały. Pan Stanisław przez trzy miesiące zdołał się dowiedzieć, że syn ciężko pracuje „przy plastikach” (produkcja), nawet po 16 godzin na dobę, ale za pieniądze, których w Polsce nigdy by nie zarobił. Trzykrotnie dostał od Grzegorza przekaz pieniężny. Już po tragedii usłyszał od pracownicy z agencji zatrudnienia, że Grzegorz miał kłopoty w domku, w którym mieszkał z innymi pracownikami, w tym Turkami. - Mieli mu tam tak dokuczać, że aż reagował agresją - relacjonuje ojciec.

Jak podają lokalne media...

Grzegorz pracował w Venlo, około 95-tysięcznym mieście, nieopodal granicy z Niemcami. Mieście, w którym Polacy, Turcy i Marokańczycy to liczne grupy narodowościowe. Do tragedii 17 października doszło jednak w miejscowości Blerick, w gminie Venlo.

Przebieg wydarzeń znany jest na razie z relacji lokalnych mediów, z dziennikiem „De Limburger” na czele. Około godziny wpół do szóstej rano policja w Venlo otrzymała wezwanie: „Na ulicy Nieuwborgstraat w Blerick grasuje mężczyzna z nożem”. Funkcjonariuszy wezwać miał mieszkaniec tej ulicy, który wyszedł na spacer. Miał zostać zaatakowany nożem przez Polaka po tym, jak powiedział mu, że nie ma zapalniczki.

Jak podał „De Limburger”, mężczyzna uciekł do swojego mieszkania. 22-letni napastnik nie dał za wygraną, sforsował furtkę w płocie i z nożem w dłoni znalazł się w ogródku Holendra. Mieszkaniec Blerick wbiegł do pokoju na piętrze i stamtąd zadzwonił na pomoc. Polak również mundurowym miał grozić nożem. Jeden z policjantów sięgnął po broń i strzelił.

Ciężko ranny Grzegorz zmarł w szpitalu w Venlo.

Holendrzy też mają wątpliwości

Jakub Wołosz, rzecznik polskiej ambasady w Hadze, zapowiedział, że służby dyplomatyczne będą domagać się szczegółowych wyjaśnień dramatu. Ale na razie pan Stanisław informacji ma niewiele. Wie, że odbyła się sekcja zwłok syna (wyników nie zna) i że przesłuchiwani są świadkowie. Jak doniósł „De Limburger”, policjant, który oddał strzał, w śledztwie ma status świadka. Nie został zawieszony w czynnościach służbowych. Normalnie pracuje i ma dostęp do broni.

- Nawet jeśli Grzegorz był agresywny, to czy przeszkoleni policjanci nie mogli go inaczej obezwładnić? Syn był niskiego wzrostu, drobnej budowy ciała, ważył jakieś 50 kilogramów. Czy policjanci oddali strzały ostrzegawcze? - pyta pan Stanisław.

Wątpliwości mają sami Holendrzy. Wystarczy zajrzeć na tamtejsze portale internetowe, np. Flitsservice.nl, i przyjrzeć się komentarzom. Wątek konieczności użycia broni palnej zajmuje tu najwięcej miejsca.

<!** reklama>

Rodzina kosztów nie poniesie

Pracownica agencji, która wysłała Grzegorza do Venlo, jest w stałym kontakcie z Holendrami i panem Stanisławem. Bardzo prosi, by nie podawać nazwy agencji. - Ponad 10 lat pracujemy na dobry wizerunek. To pierwszy taki tragiczny wypadek, jaki nam się zdarzył. A ponieważ doszło do niego poza miejscem pracy i zamieszkania wysłanego Polaka, nie chcemy, aby nasza marka była kojarzona z dramatem - tłumaczy kobieta.

Jednocześnie zapewnia, że transport zwłok Grzegorza, które obecnie znajdują się w zakładzie pogrzebowym w Venlo, opłacony zostanie z ubezpieczenia. - Firma pogrzebowa załatwia wszelkie formalności. Rodzina zmarłego nie będzie obciążona żadnymi opłatami - podkreśla.

Historia Bartka z Tychów

W marcu 2009 roku zastrzelony przez holenderską policję został Bartłomiej Mych z Tychów. Miał 30 lat i szukać lepszego życia pojechał do Veenendaal, ponad 60-tysięcznego miasta niedaleko Utrechtu.

Dramatyczne sceny rozegrały się w jego mieszkaniu. Ktoś wezwał patrol policji, bo podobno Polak miał wygrażać nożem. Na miejsce przyjechało siedmiu policjantów. Bartłomiej zginął na miejscu od strzałów z policyjnej broni.

- Dlaczego podjęli taką decyzję? Przecież pojechali po to, żeby mu pomóc, a zastrzelili go jak psa - mówił Janusz Mych, ojciec Bartłomieja, na antenie TV Silesia.

Swoje śledztwo w tej sprawie prowadziła prokuratura w Utrechcie, swoje (ale w uzależnieniu od informacji zebranych przez Holendrów) - prokuratura w Tychach.

- Holendrzy uznali, że żaden z siedmiu przybyłych na miejsce policjantów nie naruszył prawa i że podjęte przez nich działania wobec Polaka były uzasadnione. Z ustaleń prokuratury w Utrechcie wynikało, że strzały oddane zostały w obronie koniecznej, bo jeden z funkcjonariuszy został zaatakowany nożem, a wszyscy nie mieli możności bezpiecznego ewakuowania się z mieszkania - mówi Agata Słuszniak, kierująca Prokuraturą Rejonową w Tychach.

<!** reklama>

Polska prokuratura umorzyła śledztwo. Zrobiła to, jak podkreśla prokurator Słuszniak, biorąc pod uwagę holenderski system prawny. - Ma on swoją specyfikę. Nie wiem, czy u nas w Polsce tak łatwo rozgrzeszylibyśmy policjanta z użycia broni palnej w trakcie takiej interwencji - przyznaje Agata Słuszniak.

Grażyna Mych, matka zastrzelonego, tak z goryczą i przekąsem podsumowała decyzję śledczych z Utrechtu na antenie wspomnianej telewizji: - To jest bardzo skomplikowana sprawa prawniczo, bo bierze w niej udział policja holenderska i byle jaki Polaczek, którego można zabić. I okazuje się, że policjanci są niewinni.

Strzały na lotnisku

W lipcu 2011 roku na lotnisku w Eindhoven postrzelony został 30-letni Polak. - Mężczyzna groził nożem funkcjonariuszowi policji - poinformowała wówczas agencja Associated Press, powołując się na miejscową prokuraturę. Policjant, którego Polak zaatakował przed budynkiem regionalnego lotniska, oddał od czterech do pięciu strzałów gumowymi pociskami. Tym razem jednak Polak nie odniósł poważnych obrażeń. Holendrzy uznali, że sposób interwencji funkcjonariusza był prawidłowy i w pełni uzasadniony.

„Jak do kaczek”

Pan Stanisław z Kowalewa Pomorskiego chciałby, aby okoliczności tragicznej śmierci jego syna zostały dokładnie wyjaśnione. Czy się tego doczeka? Na razie wraz córką Iwoną godziny spędzają przed komputerem, śledząc każde doniesienie dotyczące sprawy Grzegorza.

- Strzelają do nas, jak do kaczek - mówi. - A przecież to może spotkać każdego. Tylu Polaków jedzie za chlebem za granicę...

Grzegorz ma zostać pochowany na kowalewskim cmentarzu. Tym samym, na którym leży już jego matka. Termin pogrzebu, ze zrozumiałych względów, nie jest znany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!