Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MZK kurs na wieś… po trupach małych przewoźników

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Małym przewoźnikom trudno odeprzeć konkurencję MZK
Małym przewoźnikom trudno odeprzeć konkurencję MZK Tomasz Czachorowski, archiwum
Od września 2019 roku bydgoskie MZK mają nową linię podmiejską. Kto wie, może na pamiątkę jednego z najwybitniejszych hokeistów, Wayne’a Gretzky’ego, nadano jej numer, jaki przez wiele sezonów nosił na bluzie: 99.

Bardziej prawdopodobna wydaje się jednak hipoteza, że „99” to skutek tłoku w (auto)busowym pejzażu Bydgoszczy i okolic, jaki powstał, gdy miejski, samorządowy przewoźnik ostro zabrał się do rywalizacji z prywatną konkurencją. Po linii nr 99, wożącej ludzi z Bydgoszczy do Nowej Wsi Wielkiej i z powrotem, od marca tego roku w rozkładzie jazdy MZK znalazła się linia numer 90, łącząca Bydgoszcz z Łochowicami.

Linia, która dopiero co ruszyła, już zdążyła napsuć trochę krwi pasażerom. W środę w „Expressie” pisaliśmy, na co narzekają. Ale to nie wszystko. Inwazja MZK na rynku przewozów podmiejskich psuje też krew prywatnym przewoźnikom, od lat obsługujących trasy, na które – częściowo – wpycha się teraz miejska spółka. Częściowo, bo MZK wybierają sobie na nowych trasach tylko odcinki, które jej najbardziej pasują. „99” na przykład kończy swą trasę w Nowej Wsi Wielkiej, nie przejmując się podróżnymi docierającymi do Bydgoszczy z Tuczna, Rucewa, Pęchowa i wielu innych wsi, położonych bliżej Inowrocławia, a których zabierają wozy firmy Polbus na linii Bydgoszcz – Inowrocław. „90” z kolei ma w nosie podróżnych zza Łochowic, po drodze do Nakła czy Paterka (a więc z Gorzenia, Potulic czy Występu), wożonych przez tabor firmy STBUS Sobieszczański czy PKS Bydgoszcz.

Mieszczuch pewnie teraz wzruszył ramionami. I o co ten raban? Ludzie narzekają na „90”, ale sami pchają się do jej autobusów, mimo że potem wielu podróżnych stoi przez kilkadziesiąt minut (wozy MZK nie są przystosowane do tras podmiejskich, więc miejsc siedzących oferują mało). Nie inaczej jest na trasie „99”. Powód jest prosty. Bilet na te linie ma jedną cenę, niezależnie od dystansu – 3 zł. Jest zatem o połowę tańszy niż np. bilet do Nowej Wsi Wielkiej czy Łochowic, kupowany u prywatnych, niedotowanych przez samorządy przewoźników. A jeśli ktoś musi się przesiadać w Bydgoszczy, na przykład na tramwaj, i wykupi sieciówkę, to jest do przodu jeszcze bardziej. Po stronie plusów wizerunkowych bydgoski ratusz zapisuje też pewnie zacieśniającą się współpracę między gminami w ramach Metropolii Bydgoskiej.

W tym jednak miejscu uważny czytelnik powinien chwilę się zastanowić. 1 marca 2020 to nie tylko data uruchomienia „90”, lecz także wprowadzenia ograniczeń kursów na liniach w obrębie Bydgoszczy. Tłumaczono je koniecznością zaciskania pasa po tym, jak bardziej skąpe stały się władze państwowe, a także końcem niedziel handlowych i w związku z tym mniejszym ruchem ostatniego dnia tygodnia. Jak to więc jest z tymi oszczędnościami? Robi się je na bydgoszczanach, by wydawać na ludzi spoza Bydgoszczy, którzy w zdecydowanej większości są pasażerami na liniach podmiejskich? Ciekaw też jestem, jaki interes – poza tzw. kapitałem politycznym - mają z funkcjonowania linii 90 i 99 wójtowie Białych Błot i Nowej Wsi Wielkiej, co roku zrzucający się na ich funkcjonowanie. Gdy pasażerów wozili prywatni przewoźnicy, wójtów nic to nie kosztowało. Teraz do puli dorzucić muszą co roku milion lub ponad milion. W budżecie Bydgoszczy to nie jest istotna kwota, ale na wsi za takie pieniądze można już coś zbudować.

Najgorsze jednak jest to, co dopiero zdarzyć się może. Marek Burchacki, właściciel Polbusu, powiedział mi, że od czasu uruchomienia linii nr 99 w ogóle nie sprzedaje biletów miesięcznych pasażerom z miejscowości pomiędzy Nową Wsią Wielką i Bydgoszczą. Na swojej linii Bydgoszcz – Inowrocław stracił 60 procent przychodów i w związku z tym rozważa jej likwidację. Podobne myśli chodzą po głowie właścicielowi STBUS-u. Pierwsza z tych firm zatrudnia około 15 osób, druga – około 30, PKS Bydgoszcz – około 400. Najważniejsze wszak wydaje się to, że jak wozy prywatnych przewoźników znikną z podbydgoskich dróg, to ludzi z Pęchowa, Tuczna, Rucewa, Gorzenia, Potulic i wielu innych miejscowości żaden publiczny transport już nie zabierze do szkoły czy miejsca pracy w Bydgoszczy. Otake Polske walczyliśmy?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera