<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/walenczykowska_hanna.jpg" >Niektórzy nasi Czytelnicy prawdopodobnie pamiętają dowcip z „taaaką brodą” o flegmatyku, który pilnował żółwi. Tym, którzy nie wiedzą, o czym myślę, przypominam: flegmatyk stał przy drzwiach do pomieszczenia z żółwiami. Stał, stał, stał... Po jakimś czasie pojawia się jego przełożony i pyta: Gdzie są żółwie? Strażnik odpowiada: Stałem, stałem, a one myk, myk i... uciekły.
Z takim oto strażnikiem, niestety nie żółwi strzegącym, ale interesu naszego regionu, kojarzy mi się postępowanie marszałka województwa Piotra Całbeckiego z Platformy Obywatelskiej. Może nie marszałek imiennie jest wszystkiemu winien, tylko jego pracownicy? Może...
Faktem jest, niestety, to, że skuteczność w zdobywaniu pieniędzy na rozwój regionu jest dziś równa „zeru”. Jestem w stanie zrozumieć, że pan marszałek urząd swój piastuje dopiero od kilku miesięcy i może o wszystkim nie wiedzieć. Jednak nie pojmuję postępowania kogoś, kto nie korzysta z rad polityków, zwłaszcza tych koalicyjnych.
Jeśli poseł PiS, Tomasz Markowski, wskazuje drogę do uzyskania pieniędzy, to należy z niej skorzystać, a nie czekać na to, że dwadzieścia milionów złotych dla Portu Lotniczego w Bydgoszczy, ministerstwo poda urzędnikom na pozłacanej tacy. Jeżeli posłanka Lewicy i Demokratów, Grażyna Ciemniak, podpowiada jeszcze inne rozwiązania, to zamiast się obrażać warto sprawdzić, czy ma rację. Kiedy po raz trzeci wybiera się wojewódzkie priorytety i kolejny raz zmienia listę RPO, robiąc z kilku zadań kilkadziesiąt, to trzeba się liczyć z tym, że żadne z nich może nie uzyskać wsparcia rządu. Dlaczego? Choćby dlatego, że wszystkiego mieć nie można.
Oby bierne czekanie nie spowodowało, że obiecane miliony myk, myk i... uciekną.