Lotem błyskawicy rozeszła się po mieście szeptana wieść, że oto profesor znów szkaluje Polskę i Polaków, a w szczególności bydgoszczan, że pisze na niemieckie zlecenie i za niemieckie pieniądze.
<!** Image 2 align=none alt="Image 192686" >
Kilkanaście dni temu dotarły do Bydgoszczy „jeszcze ciepłe” pierwsze egzemplarze najnowszej książki prof. Włodzimierza Jastrzębskiego, wydanej w Niemczech. Publikacja wzbudziła ogromne kontrowersje, mówiono nawet, że za tę książkę profesor Jastrzębski dostał nagrodę od samej Eriki Steinbach, posłanki niemieckiej CDU i szefowej Związku Wypędzonych...<!** reklama>
Polska edycja bez echa
Sprawdziliśmy. Książką wywołującą kontrowersje jest niemieckie tłumaczenie pozycji wydanej w Polsce ponad 2 lata temu: „Mniejszość niemiecka w Polsce we wrześniu 1939 roku”. Pisaliśmy o niej obszernie także na łamach „Expressu”. Jak mówił nam sam autor, miała to być jego ostatnia publikacja na temat września 1939.
Polska edycja, wbrew przypuszczeniom, przeszła praktycznie bez echa. Przypomnijmy, że bydgoski historyk opisał w niej powstałą w 1939 roku - jego zdaniem - antyniemiecką psychozę w Polsce, która skutkowała wieloma zbrodniczymi czynami na niemieckiej mniejszości w pierwszych dniach wojny. Powtórzył w tej książce swoje znane już powszechnie zdanie, że w Bydgoszczy nie doszło do niemieckiej dywersji, ale masakry właśnie Niemców. Tym razem dodał jeszcze tezę o tym, że strzelaninę w mieście 3 września 1939 wywołały specjalnie w tym celu powstałe polskie grupy bojowe, aby wywołać wrażenie dywersji ze strony mniejszości niemieckiej. By sprowokować krwawy odwet, co rzeczywiście miało miejsce.
Wybiórcze traktowanie historii
Niestety, przeciwników tez głoszonych przez profesora Jastrzębskiego nie udało nam się nakłonić do zabrania głosu, bowiem zgodnie wyznawali, że książki... nie przeczytali. Pozostaje nam w tej sytuacji przywołać głos prof. Przemysława Olstowskiego z Polskiej Akademii Nauk, który jako jedyny zrecenzował „Mniejszość niemiecką...”, wytykając autorowi m.in. brak staranności w sięganiu po źródła, wybiórcze ich traktowanie, głoszenie śmiałych tez bez ich wystarczającego oparcia w faktach oraz pisanie „pod określoną tezę”. „Bazując na stosunkowo nielicznej ocalałej polskiej i niemieckiej dokumentacji wojskowej, a przed wszystkim na relacjach świadków z obu stron - nie jesteśmy w stanie wobec braku przesądzających dowodów, a jedynie dysponując poszlakami - definitywnie stwierdzić, czy wydarzenia 3 i 4 września były wynikiem niemieckiej akcji dywersyjnej, czy jednak efektem wzajemnego ostrzelania się (...) oddziałów Wojska Polskiego i polskiej cywilnej samoobrony” - napisał prof. Olstowski.
Trudno nie przyznać mu racji.
To wierne tłumaczenie
O okoliczności wydania książki w Niemczech zapytaliśmy prof. Jastrzębskiego.
- Ukazała się ona jako kolejny tom serii poświęconej trudnym problemom w przeszłości różnych państw i narodów. To wierne tłumaczenie polskiego tekstu, żadnych specjalnych antypolskich treści nie ma też w krótkim wstępie. O nagrodach za wkład w europejskie pojednanie istotnie słyszałem, w komitecie ją przyznającym jest podobno również i pani Steinbach. Nagradzani nią byli ludzie różnych narodowości, nie tylko Niemcy. Sęk w tym, że ja tej nagrody... nie dostałem. (KA)