Ogród Jana i Bożeny Skorych mieści się na Wzgórzu Wolności. Już z daleka wita nas znajoma postać skrzypka na dachu. To dzieło pana Jana – z wykształcenia technika, który od lat upiększa tę zieloną enklawę rzeźbami wykonanymi własnoręcznie.
Z pokolenia na pokolenie
Historia ogrodu państwa Skorych sięga 1937 roku, kiedy to mieszkali tu dziadkowie obecnego gospodarza. Później przeszedł w ręce kolejnego pokolenia. Wtedy w ogrodzie pierwsze skrzypce grały warzywa: marchew, pomidory, ogórki… Słowem: wszystko to, co było potrzebne.
- Rodzice żyli do lat 80. Później tę działkę odziedziczyliśmy my. Jednak warzywa nie rosły tak dobrze na ubogiej glebie. Postanowiliśmy stworzyć tu ogród wypoczynkowy – z zachowaniem tych wszystkich starych drzew, które przypominają mi dzieciństwo – opowiada pan Jan. Dziś gospodarz przede wszystkim dba o wyposażenie tego zielonego zakątka. Rzeźby jego autorstwa napotkamy we wszystkich niemal zakątkach ogrodu. Oprócz grajka na dachu są tu m.in. stojąca przy oczku wodnym fontanna w kształcie dziewczynki z gęśmi; postać Afrodyty, która niczym z piany morskiej wyłania się z bluszczu. I budka dla ptaków, która pamięta już kilka pokoleń sikorek. W ostatnim zaś czasie do tej kolekcji dołączyły, wzorem ogrodu botanicznego UKW, „cztery pory roku”. Rzeźby nie przedstawiają całych postaci, tak jak w „botaniku”. Są to popiersia, z charakterystycznymi elementami: jesień ma rozwiane włosy, zima założyła czapkę, pani lato chroni się przed słońcem kapeluszem z szerokim rondem, towarzyszy jej gałązka róż, a pani wiosna, jak opowiada pan Jan, dźwiękami okaryny budzi do życia wszystkie kwiaty.
O kwiatową część ogrodu dba przede wszystkim pani Bożena. Pierwszą rabatę stworzyła, kiedy mieszkało tu jeszcze poprzednie pokolenie.
- Poprosiłam teściową o kawałek grządki, żebym mogła posadzić trochę kwiatów. Najpierw zasadziłam pachnące laki. Potem piwonie, jeszcze później dalie. I tak złapałam bakcyla - wspomina pani Bożena.
Zmienia się, jak pory roku
O tej porze w ogrodzie na Wzgórzu Wolności jest wysyp kwiatów. Kwitną róże w kolorach bieli, czerwieni, żółci, różu – jasnego i ciemniejszego, wpadającego w fiolet. Pąki mają już liliowce, a na rabacie przy ogrodzeniu przez zieleń zaczynają przebijać żółte słoneczniki. Są też rododendrony, lawenda, szałwia, goździki – różowe i czerwone – pomarańczowe turki, juka ogrodowa, glicynie, żywoczerwone dalie. Niebieskie ostróżki. I trawa żubrówka. Nieco dalej – kącik japoński, a w nim na przykład wiśnia i daglezja. Niebawem w ogrodzie będzie też sporo hortensji i hibiskus. Nieopodal wejścia stoi w donicy około trzydziestoletnie drzewko szczęścia, które pamięta jeszcze początki małżeństwa gospodarzy.
Jak przekonują Jan i Bożena Skorzy, ta zielona enklawa jest dla nich ucieczką od codziennego miejskiego zgiełku.
- Oboje lubimy czytać, więc kiedy tylko możemy, przychodzimy tu z książką. Albo po prostu posiedzieć czy wypić kawę. W tym roku z pogodą było różnie, więc te chwile w ogródku były takie skradzione. Ale jest coraz lepiej - mówi pan Jan. - Ogród daje nam wytchnienie, odpręża. To niezwykłe,móc patrzeć jak to wszystko się zmienia.
