https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mocniej i bardziej sexy

Mariusz Załuski
Smutno było jakoś. I nieprzyjemnie. Bo Paweł Nastula to jest w końcu ktoś - ot, taki pop-kulturowy idol, niegdyś seryjny zdobywca laurów. Z czasem się to rzecz jasna skończyło, bo bycie topowym judoką to nie jest zawód na całe życie. Ale legenda została. Kiedy więc w minioną sobotę nasz biedny Nastula był okrutnie łomotany w ringu przez niejakiego Minotaura, żal serce ściskał. Nie osłodziła tego nawet wizja torby dolarów, którą Nastula za ten łomot dostał.

Smutno było jakoś. I nieprzyjemnie. Bo Paweł Nastula to jest w końcu ktoś - ot, taki pop-kulturowy idol, niegdyś seryjny zdobywca laurów. Z czasem się to rzecz jasna skończyło, bo bycie topowym judoką to nie jest zawód na całe życie. Ale legenda została. Kiedy więc w minioną sobotę nasz biedny Nastula był okrutnie łomotany w ringu przez niejakiego Minotaura, żal serce ściskał. Nie osłodziła tego nawet wizja torby dolarów, którą Nastula za ten łomot dostał.

W dzisiejszej pop-kulturze tak to już jest, że doznania trzeba eskalować, bo publika się nudzi. Z roku na rok, programu na program, musi być mocniej, dosadniej i bardziej sexy. To oczywiście taka podróż, która nie ma końca. Zawsze przecież można wymyśleś coś mocniejszego.

Pamiętają państwo, jak oburzał niektórych sielski Big Brother? Teraz na ekranie oglądamy jak „nieustraszeni” wcinają żywe karaluchy. Na czas. A następny sezon przed nami.

Wracając jednak do Nastuli... Postanowił spróbować sił w walkach w tak zwanej formule „pride”, które oglądają tysiące w halach i miliony w telewizorach. To walki, w których bodajże nie można gryźć, kłuć w oczy i atakować genitaliów. Poza tym wszystko wolno. Cóż, generalnie taka sobie recepta na nudę klasycznych zapasów i boksu. Bo przecież wielkimi widowiskami, jakimi są pojedynki bokserskie, od dawna rządzą telewizje. Johna Ruiza nikt oglądać nie chce, bo nudziarz z niego w ringu okropny, a Tysona zobaczy każdy, bo zawsze może komuś odgryźć ucho, choć bokser z niego już cieniutki.

Nastula zmierzył sie z niejakim Minotaurem, który podobno za młodu został przejechany przez ciężarówkę. Tak zresztą wygląda. Skończyło się ponuro. Minotaur usiadł na Nastuli i zaczął go z góry walić w głowę. Podobno, jak policzył jeden z tabloidów, 29 razy udało mu się trafić. Na szczęście nasz Nastula nie ułomek, podobno liże rany i przygotowuje się do kolejnej walki. Może wytrzyma 30 uderzeń.

Piewcy swobodnego rozwoju pop-kultury zawsze w tym momencie mówią, że natury ludzkiej nie zmienimy i nie ma co się bawić w cenzorów, strażników moralności i tak dalej. „Ludożerka” chce krwi, to powinna ją dostać. Jak nie my, to konkurencja. I rzeczywiście tak jakoś jest, że wszelkie tamy, które się stawia tej tendencji, prędzej czy później padają.

Tylko jakoś żal Nastuli, który kiedyś wygrywał olimpiady, a teraz dosiadany jest przez kolegę Minotaura.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski