Skontaktował się z nami bydgoszczanin. - Interweniowałem wielokrotnie u różnych służb. Na razie bez skutku, a przecież chodzi o życie człowieka – zaczyna mężczyzna.
Opowiada: - Jakiś miesiąc temu pierwszy raz zobaczyłem go, drzemiącego na ławce w Śródmieściu. To bezdomny. Brudny, w brudnych ciuchach. W dzień inni bezdomni do niego przychodzą. Nawet 20 ich się zbiera. Nocą zostaje już sam. Najczęściej śpi właśnie w tym miejscu.
Trudna rzeczywistość
Bezdomny nie skończył jeszcze 30 lat. Pochodzi z tzw. trudnego domu. Dzieciństwa nie miał łatwego, bo rodzice ponoć pili. Nic jednak nie wskazywało na to, że będzie do nich podobny. W internecie, po wpisaniu jego imienia i nazwiska, można znaleźć informacje o sukcesach sportowych. Osiągał je jako nastolatek.
Nie chce mówić o tym, co się stało, że stracił dom. Wspomina z kolei o tym, że miał operację na głowę i że nikomu na nim nie zależy. - No jak to? Gdyby nie zależało, nie wydzwaniałbym do służb z prośbą o interwencję w jego sprawie - podkreśla nasz czytelnik.
Tak noce spędzają bezdomni z Inowrocławia [zdjęcia]
Bezdomny je to, co mu przechodnie lub okoliczni mieszkańcy podarują, chociaż sam o żywność nie prosi. Pieniądze też dostaje, chociaż nie żebrze. Mężczyzna często znajduje się pod wpływem alkoholu i prawdopodobnie to jest powodem jego wycofanej postawy. Ludzie oferują mu pomoc, ale on z tej pomocy nie korzysta.
Równia pochyła
Jego stan pogarsza się z dnia na dzień. Od wielu dni się nie mył. Ma otwarte, ropiejące rany. Doszły problemy z chodzeniem. Zaczął załatwiać się pod siebie. Czasami traci kontakt z rzeczywistością.
- Kilka razy dzwoniłem do straży miejskiej - dodaje nasz rozmówca. - Za każdym razem mundurowi przyjechali, popatrzyli, odjechali. Gdy znowu zawiadomiłem straż miejską, usłyszałem, że powinienem zadzwonić po pogotowie. Pewnie by go zabrało, lecz karetka po transporcie bezdomnego musi być przez kilka godzin odkażana. W tym czasie nie mogłaby wyruszyć na inne wezwanie, do kogoś ciężko chorego.
Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy, tłumaczy, że municypalni od dawna znają ten temat. - Wcześniej pan był widywany w innych miejscach, też głównie w centrum miasta. Podczas podejmowanych przez nas interwencji ten mężczyzna jest zazwyczaj trzeźwy. Nie zachowuje się nieodpowiednio, zatem nie mamy podstaw, aby skierować go do pomieszczenia dla osób zatrzymanych. Skoro pan nie chce od nas wsparcia, nie możemy go zmusić, gdyż żadne przepisy nie upoważniają nas do decydowania o czyimś losie wbrew niemu.
Marian Gliniecki, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, wyjaśnia: - Jeżeli człowiek chce siedzieć na ławeczce, nie zagraża bezpieczeństwu swojemu i innych, nie możemy nic z tym zrobić. To jego wolna wola, a on jest wolnym człowiekiem. My, pomoc społeczna, jesteśmy po to, aby wspierać osoby w trudnej sytuacji, ale nie jesteśmy w stanie zmusić kogoś do współpracy z nami. Procedury obowiązują: po przyjęciu zgłoszenia, rozpoczynamy działania.
Bułka dla leżącego
Bezdomny do ośrodka udać się nie planował i nadal nie planuje. Jeżeli szpital go przyjmie, to po paru dniach wypuści. Rozwiązanie na krótko. Można próbować go ubezwłasnowolnić, ale sprawa trwa niekiedy miesiącami. Tutaj liczy się czas.
- Przechodnie dają mu bułkę czy parę groszy. Sami siebie przekonują, że pomogli. Tymczasem ten młody człowiek z dnia na dzień odchodzi. Powoli umiera - kończy czytelnik.
