Mecz z Czarnogórą został odfajkowany. Tylko tak można nazwać to, co wydarzyło się we wtorek na hali w Amsterdamie. Biało-Czerwoni nie pozostawali rywalom żadnych złudzeń, gładko wygrywając w trzech setach - kolejno do 10, 17 i 19. W sumie w trwających mistrzostwach Europy polscy siatkarze rozegrali już cztery mecze, a trzy z nich nie wyglądały jak bezwartościowy sparing. Poziom reprezentacji, z którymi przyszło rywalizować zawodnikom prowadzonym przez Vitala Heynena - no może z wyjątkiem Estonii, która potrafiła ugrać seta - wciąż nie pozwala na realny sprawdzian formy przed walką o medale.
- Boję się powiedzieć coś o tym meczu, bo cokolwiek nie powiem, moje słowa pójdą w świat. Chyba się jednak domyślacie, że nie jestem zachwycony poziomem spotkania. Podobało mi się to, jak my graliśmy, ale sam mecz już nie - oznajmił po meczu z Czarnogórą Vital Heynen.
Belg przyznał również, że ciężko zrozumieć mu decyzje o przeniesieniu meczów grupy D z wielkiej Ahoy Areny w Rotterdamie (15 tysięcy pojemności) do sześć razy mniejszej hali Sporthallen Zuid w Amsterdamie.
- Jestem tym zaskoczony. Podobnie jak tym, że na mistrzostwach Europy grają 24 zespoły. Wiele rzeczy mnie dziwi, ale jako trener muszę po prostu znać zasady rozgrywania turnieju, a już one są wystarczająco trudne do zrozumienia. Moim zadaniem jest je opanować i na tym się skupiam - zaznaczył 50-latek.
Zanim mistrzostwa Europy wkroczą w decydującą fazę play-off Polacy muszą jeszcze rozegrać swój ostatni mecz w grupie D i przypieczętować awans do fazy pucharowej z pierwszego miejsca.
W czwartek rywalem mistrzów świata będzie Ukraina (początek meczu o godz. 20, transmisje w Polsacie Sport i TVP Sport). By awansować z pierwszego miejsca Biało-Czerwoni potrzebują wygrać tylko dwa sety. Taki scenariusz jest jednak mało prawdopodobny. Zapewnie skończy się podobnie jak w ostatnich meczach - na szybkim 3:0. No chyba, że Vital Heynen postanowi trochę poeksperymentować i dokona kilku zmian jak w inauguracyjnym meczu z Estonią.
Rywalem Biało-Czerwonych powinien być zatem czwarty zespół grupy B. Tam prym wiodą reprezentacje Belgii i Serbii. O trzecią i czwartą lokatę walczą Słowacy, Niemiecy i Hiszpanie. W teoretycznie najlepszej sytuacji są Niemcy, którzy zagrają bezpośrednio i z jednym i z drugim rywalem. W obu przypadkach będą faworytami i to oni powinni uplasować się na trzeciej pozycji.
Marcin Komenda po zwycięstwie nad Czarnogórą
