Ping-pong różni się od tenisa stołowego. Przede wszystkim tym, że gra się rakietkami bez okładzin.
W miniony weekend w Londynie dopiero po raz piąty rozegrano pingpongowy czempionat globu. Tytuł obronił Andrew Baggaley, który w finale pokonał Rosjanina Maxima Shmyreva (triumfował w trzech pierwszych edycjach MŚ). Anglik, który w polskiej Superlidze reprezentuje Zooleszcz Gwiazdę Bydgoszcz, w meczu o złoto ograł rywala 3:2 (13:15, 15:5, 14:15, 15:14, 15:11).
W stolicy Wielkiej Brytanii zaprezentował się także Zbigniew Leszczyński, który prawo gry w czempionacie globu zapewnił sobie zdobywając srebro mistrzostw Polski.
Zawodnik, menedżer i główny darczyńca bydgoskiego zespołu zaliczył udany debiut. W fazie grupowej pokonał Svena Brockmullera z Niemiec 2:0, następnie uległ Holendrowi Martinowi Groenwoldowi 0:2, by w meczu ostatniej szansy ograć Jonasa Overgaarda z Danii 2:0.
W 1/16 Zbigniew Leszczyński zwyciężył Chińczyka Zhao Jie 2:0. Przygodę z mistrzostwami zakończył na 1/8 finału, ulegając Andrew Rushtonowi z Anglii 0:2 (co ciekawe, Rushtona w półfinale pokonał Baggaley).
Zbigniew Leszczyński zaszedł najdalej z Polaków. Przemysław Sałacińsk i Filip Młynarski opadli w 1/16 finału.