Jak tłumaczy Onet.pl, stado około 170 krów nie ma właściciela, już kilka lat temu zostały pozostawione bez opieki. Ta sytuacja wiąże się z wieloma problemami - krowy nie posiadają wymaganych identyfikatorów czy paszportów, żyją bez opieki weterynaryjnej, a pozostawione same sobie, niszczą pobliskie uprawy. Zwierzęta te są też realnym zagrożeniem na drogach.
Onet.pl podaje, że w sprawie, na prośbę mieszkańców, interweniował Władysław Dajczak, wojewoda lubuski. Władze pozyskały 350 tysięcy złotych z Ministerstwa Rolnictwa na wybicie dziko żyjących krów. Jak podkreśla w rozmowie z Onetem Aleksandra Chmielińska-Ciepły, rzeczniczka wojewody sprawa ciągnie się już od kilku lat.
Mimo głosów mieszkańców gminy Deszczno, którym dzikie krowy dają się we znaki, decyzji powiatowego lekarza weterynarii i sądu, obrońcy zwierząt nie godzą się na wybicie stada - chcą uratować chociaż część. Katarzyna Łakowicz z OTOZ Animals w Gorzowie Wielkopolskim w rozmowie z Onet.pl tłumaczy, że to nieetyczna sytuacja, kiedy zwierzęta cierpią z powodu ludzkiej niedbałości. Podkreśla też, że pieniądze z Ministerstwa Rolnictwa można było przeznaczyć zamiast na wybicie krów, na ich przebadania i znalezienie im innego miejsca do życia.
Jak tłumaczy Onet nie wiadomo, czy w wypadku, gdy zapadł już wyrok sądu, da się jeszcze coś zrobić. Katarzyna Łakowicz z OTOZ Animals podkreśla, że obrońcy zwierząt szukają obecnie możliwości prawnych, aby ten wyrok zweryfikować.
Źródło: Onet.pl
