- Obecna sytuacja epidemiczna według Ministerstwa Zdrowia i GIS pozwala na to, by w przytłaczającej większości placówek edukacyjnych można było przywrócić standardowe zajęcia. Stąd mówimy o możliwości bezpiecznego powrotu do szkół, który jest możliwy dzięki współpracy kilku ministerstw i instytucji - powiedział w środę minister edukacji narodowej.
Powrót do szkoły w strefach żółtych i czerwonych
- Strefy żółte i czerwone to tylko kilka powiatów, a ponad 300 pozostałych jest w "standardowej" sytuacji epidemicznej, która pozwala na to, by wcielać wytyczne w życie i aby dyrektorzy przygotowywali się do powrotu do tradycyjnych zajęć w szkołach. Jedynie w powiatach żółtych i czerwonych mogą być dodatkowe obostrzenia - mówił Dariusz Piontkowski.
Minister stwierdził, że niemożliwym jest opisanie zasad postępowania w każdej sytuacji wystąpienia koronawirusa. Gdyby do takiej sytuacji doszło, reakcja będzie natychmiastowa i za każdym razem podejmowana na podstawie danych, dotyczących konkretnej sytuacji.
- Podejmując decyzję o powrocie do szkół kierowaliśmy się również doświadczeniami państw UE i spoza Europy. Okazuje się, że większość władz państw europejskich podejmuje podobne decyzje. Decydują o powrocie do tradycyjnych form nauczania. Jednocześnie - podobnie, jak w Polsce - z zastrzeżeniem, że przy gwałtownej zmianie sytuacji będzie można reagować - powiedział.
Jeśli w danej szkole pojawi się grupa uczniów skierowanych na kwarantannę, Ministerstwo Edukacji Narodowej chce wprowadzić tzw. model mieszany.
- Nie chcemy, by tracili kontakt z nauczycielem, więc chcemy, by mieli możliwość kształcenia na odległość - powiedział minister.
Dodał jednak, że każda szkoła jest inna i w każdym konkretnym przypadku reakcja na pojawienie się koronawirusa w placówce może wyglądać inaczej. Ministerstwo nie zamierza narzucać odgórnych przymusów działania. Zaproponuje natomiast kilka możliwych scenariuszy reagowania.
Różne godziny przerwy dla klas
- Przewidujemy możliwość ewentualnego ograniczenia funkcjonowania szkoły, jeżeli w danej placówce lub w jej okolicach będzie trudniejsza sytuacja epidemiczna - zdradził minister.
- W szkołach podstawowych można zorganizować różne godziny i przerwy dla klas 1-3 i klas starszych. Ograniczy to liczbę uczniów, którzy spotkają się na korytarzach szkolnych. Dyrektorzy mogą też organizować dwie przerwy obiadowe, by ograniczyć tłok w stołówkach - dodał.
Oprócz tego plan ministerstwa zakłada, że dyrektor szkoły organizując zajęcia będzie miał prawo zdecydować o tym, że część klas zaczyna zajęcia np. o godz. 8, część o godz. 9, aby uniknąć sytuacji, że wszyscy uczniowie gromadzą się w szatni.
Co jeśli uczeń będzie miał koronawirusa?
W przypadku, jeśli wśród uczniów danej szkoły wykryty zostanie koronawirus, podjęte zostaną działania w postaci dochodzenia epidemiologicznego.
- Wyszuka się osoby, które miały kontakt z zakażonym i ew. skieruje je do kwarantanny. Jeśli dziecko zacznie się źle czuć, nauczyciel powinien jak najszybciej odseparować ucznia od kolegów. Rekomendujemy, by każda szkoła miała specjalną "izolatkę", w której dziecko będzie przebywać do czasu podjęcia decyzji o kontynuacji nauki - powiedziała Izabela Kucharska, zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego.
- W powiatach żółtych i czerwonych należy pamiętać o tym, by jedna klasa przypadała na jedną salę, aby uczniowie nie przemieszczali się z klasy do klasy. Należy ograniczyć do minimum przebywanie osób trzecich w szkołach. Zakazy organizowania wycieczek, wyjazdów czy dużych imprez w "czerwonych" powiatach dotyczą także szkół i przedszkoli - dodała.
Opozycja: Otwarcie szkół to ogromne ryzyko
Plany rządu nie podobają się części opozycji, która zwraca uwagę, że sytuacja epidemiczna w Polsce jest niestabilna.
- Przy tej liczbie przypadków otwarcie szkół grozi ogromnym ryzykiem w połączeniu z sezonowością kolejnej choroby, która nas czeka, czyli grypy. We wrześniu, w październiku, gdy zaczyna się sezon grypowy, dziennie do lekarzy zgłasza się 100 tysięcy pacjentów z podejrzeniem infekcji górnych dróg oddechowych. Będziemy musieli rozróżnić, czy to jest zwykłe przeziębienie, czy grypa, czy koronawirus – powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego.
