W związku ze zbliżającą się dominacją mutacji omikron minister zdrowia przedstawił założenia nowej opieki szpitalnej. Adam Niedzielski streścił również, jak wygląda obecnie sytuacja epidemiczna w Polsce.
Co powoduje wzrost liczby zakażeń?
- Od kilku dni obserwujemy niepokojący trend wzrostu zakażeń. Od 6 dni mamy systematyczne wzrosty. Dzisiejszy wynik, to o ponad 10 proc. więcej niż tydzień temu, w poprzednich dniach były wyniki wyższe nawet o 25 proc. Analizując tę sytuację, musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jest to anomalia związana z okresem świątecznym czy jest to związane z rosnącą m.in. za sprawą wariantu omikron falą zakażeń - podkreślał.
- Interpretujemy te wyniki jako anomalię poświąteczną nie jako zmianę trendu. W poprzednim roku wystąpiło bardzo podobne zjawisko. W okresie okołoświątecznym doszło do przejściowego zwiększenia liczby przypadków. Po nim nastąpiła kontynuacja trendu spadkowego - poinformował.
Jak dodał, powodem wzrostu liczby zakażeń może być również fakt, że "w ostatnich dniach wykonujemy też zdecydowanie większą liczbę testów niż tydzień temu". - Wynikowość testów cały czas maleje. Teraz około 15 proc. testów okazuje się wynikami pozytywnymi - dodawał.
Omikron bardziej zakaźny
Minister zdrowia poinformował, że na podstawie danych z państw zachodnich można wywnioskować, że omikron jest bardziej zakaźny. - Ale pierwsze obserwacje pokazują, że poziom hospitalizacji nie wzrasta. Zjadliwość mutacji omikron jest mniejsza niż w przypadku delty - zaznaczył.
Przygotowania do piątej fali
- Systematycznie przygotowujemy się do uderzenia omikrona - powiedział minister Niedzielski.
- Prognozujemy, że zacznie on dominować w Polsce w okolicach końca stycznia. Jeśli zwiększona skala zakażeń pojawi się pod koniec stycznia, to już teraz zwiększamy m.in. zapasy leków, ale także infrastruktury łóżek covidowych - zaznaczył.
Jak podkreślił, plany są dwustopniowe.
- Pierwszy to zwiększenie infrastruktury szpitalnej do poziomu 40 tys. łóżek, drugi zakłada jej powiększenie do 60 tys. łóżek - przekazał.
- Ta pierwsza liczba to poziom, z którym mieliśmy już do czynienia, za to poziom 60 tys. łóżek oznacza ogromny kryzys, jeśli chodzi o wydolność opieki zdrowotnej na poziomie szpitalnictwa. W Polsce jest mniej więcej 180 tys. łóżek, z czego zostaje około 100-120 tys. takich, które mają jakąś elastyczność zarządzania. Taka sytuacja to scenariusz katastroficzny - podkreślił.
Opieka przedszpitalna
Niedzielski zaznaczył, że w kontekście ogromnego zagrożenia przeciążenia infrastruktury szpitalnej ważnym elementem jest wzmocnienie opieki przedszpitalnej nad pacjentem covidowym.
- Dlatego przygotowaliśmy takie rozwiązania, które wzmacniają opiekę przedszpitalną, w tym znaczeniu, że przeznaczoną dla pacjentów, którzy są na wczesnym stadium choroby, tuż po zdiagnozowaniu i ich opieka wymaga zastosowania specjalnych narzędzi - mówił.
Przypomniał program PulsoCare dla pacjentów z dodatnim wynikiem testu na covid. - Przesyłamy takim pacjentom, którzy są w wieku powyżej 55 lat pulsoksymetr, który pozwala na monitorowanie parametru saturacji, czyli natlenienia krwi - wyjaśnił.
Niedzielski dodał, że wyniki odczytów z pulsoksymetrów są następnie przesyłane do centrum zajmującego się monitorowaniem stanu pacjentów. - W przypadku tzw. odczytów alertowych następuje kontakt konsultanta bądź lekarza - poinformował.
- Ten program funkcjonuje dłuższy czas, więc możemy się już pochwalić pewnymi liczbami, które dotyczą jego wykorzystania. Do tej pory z tego programu skorzystało, w tym sensie, że zarejestrowało się w nim, 930 tys. pacjentów. Więc jest to program o skali masowej, który zdecydowanie jest programem szerokopopulacyjnym - ocenił.
Zastrzegł, że obecnie odczyty z pulsoksymetrów są dokonywane w Centrum Monitorowania Domowej Opieki Medycznej. - Wszystko dzieje się w ramach programu "Dom". Mamy w tym programie blisko 300 konsultantów, którzy sprawują opiekę, czyli reagują na alertowe odczyty i dodatkowo 83 lekarzy, którzy sprawują bardziej specjalistyczną opiekę - mówił.
Dodał, że od początku programu było 200 tys. pomiarów alertowych, co za każdym razem oznaczało kontakt konsultanta a czasem kończyło się wezwaniem zespołu ratownictwa medycznego.
- Wezwań zespołu ratownictwa medycznego było blisko 6 tys. Możemy powiedzieć, że w przypadku tych 6 tys. ludzi program pomógł uratować, być może, życie - podkreślił.
Niedzielski zaapelował, by w razie dodatniego wyniku testu skorzystać z pulsoksymetru.
