Portal Wirtualna Polska poinformował wczoraj, że 11 lutego minister ochrony środowiska Jan Szyszko brał udział w skandalicznym polowaniu w Ośrodku Hodowli Zwierząt w Grodnie pod Toruniem. „500 ptaków zostało wypuszczonych z klatek prosto pod lufy myśliwych” - napisała WP. Poszliśmy tym tropem.
Politycy polują w Grodnie od lat
- Dla nas to żadna nowość. Takie polowania dla szych z Warszawy i zagranicznym gości w Grodnie odbywają się od wielu lat. Dobrze pamiętamy np. Józefa Oleksego, bo był miły - mówią dziennikarzom mieszkańcy okolicy. - Kiedyś ośrodek miał wylęgarnię bażantów. Potem zaczął kupować 3-dniowe pisklęta. Ostatnio nie robi nawet tego. Kupuje wyrośnięte ptaki w jednym celu: zarobić na wypuszczeniu ich pod lufy myśliwych.
Koty z bydgoskiego schroniska. Czekają na dom, adoptujeszcz któregoś?
Chcieliśmy wczoraj porozmawiać z Łukaszem Piecykiem, kierownikiem OHZ Grodno. Zamknął się jednak w siedzibie ośrodka. Nie było z nim kontaktu.
Kobiety z okolicy zarabiają na skubaniu bażantów
Mieszkańcy Grodna, Mirakowa, Zalesia i Kamionek od lat zarabiają na polowaniach. Ludziom tu się nie przelewa.
- Jak pada deszcz i bażant ma mokre skrzydła, to trzeba go nawet kilka razy podrzucić. Ślepy by nie trafił - mówi pan M. - To takie polowanie „na niby”. Ale nie narzekam, bo zarobek dobry.
Niefortunne i nietypowe wypowiedzi polityków. Kto to powiedział?
Wypuszczający ptaki mężczyźni pracują za pieniądze albo za alkohol. Chwalą też finały polowań. Opowiadają o dobrych trunkach i towarzystwie atrakcyjnych pań. Kobiety z okolicy zarabiają na skubaniu bażantów. Za jednego ostatnio płacono 3 zł.
- To wcale niemało, jeśli dostajesz za jednym zamachem 200 ptaków. Schodzą się sąsiadki i skubią. I wszyscy są zadowoleni - mówią.
Wojewoda kujawsko-pomorski Mikołaj Bogdanowicz ma nowy samoc...
Na Facebooku OHZ Grodno reklamuje się tak: „Odstrzały na zwierzynę grubą: jelenie, sarny, dziki oraz drapieżniki. Jednak przede wszystkim polowania zbiorowe na bażanty; gwarantowane duże pokoty. Posiadamy własną bazę hotelową z klimatem i doskonałym wyżywieniem. Zapraszamy!”. OHZ podlega pod Polski Związek Łowiecki. W wypowiedzi dla TVN24 rzeczniczka PZŁ Diana Piotrowska stwierdziła, że polowanie na bażanty uwolnione z klatek nie jest zabronione przez prawo i zapewniła, że minister nie przekroczył na polowaniu prawa.
Więcej o zabijaniu bażantów w Grodnie na drugiej stronie
- Trzy czwarte gości wie, że wypuszczamy im te bażanty wprost pod lufy. Za jednym zamachem ginie po 300-400 sztuk. Jak się nie uda ustrzelić ptaka, to aportuje go pies - mówią mieszkańcy okolic Grodna. Tu miał polować minister Jan Szyszko.
Jak wynika z orzeczenia Sądu Najwyższego sprzed sześciu lat, zgodnie z prawem łowieckim można polować tylko na zwierzynę pozostającą w stanie wolnym. Czy strzelanie do bażantów, wypuszczanych z klatek wprost pod lufy myśliwych, to jeszcze polowanie?
Strzelnica w Grodnie za pieniądze
A tak właśnie, i według informatorów Wirtualnej Polski, i według relacji mieszkańców, z którymi rozmawiali dziennikarze, wygląda zabijanie bażantów w OHZ w Grodnie (gm. Chełmża). Ośrodek podległy Polskiemu Związkowi Łowieckiemu oficjalnie zaprasza na polowania. „Odstrzały na zwierzynę grubą: jelenie, sarny, dziki oraz drapieżniki. Jednak przede wszystkim polowania zbiorowe na bażanty, gwarantowane duże pokoty. Posiadamy własną bazę hotelową z klimatem i doskonałym wyżywieniem. Zapraszamy” - pisze na FB.
Przeczytaj też: W jakim stanie są finanse Bydgoszczy?
Jak ujawnił wczoraj portal Wirtualna Polska, 11 lutego br. w polowaniu na bażanty brał udział m.in. Jan Szyszko, minister ochrony środowiska. O szczegółach opowiadał WP jeden z obecnych na nim naganiaczy. - Polowanie składało się z sześciu miotów, czyli rund. Po czterech była przerwa na jedzenie. W lesie był dla myśliwych przygotowany pieczony dzik - mówił portalowi.
Świadkowie szacowali, że minister Szyszko wraz z pozostałymi myśliwymi ustrzelił ponad 400 bażantów. Na pytanie dziennikarzy TVN24 o to, czy 11 lutego minister polował w Grodnie, Paweł Mucha, rzecznik resortu, odpowiedział tak: „Minister Jan Szyszko zawsze stara się pokryć koszty polowania, bez względu na to, przez kogo jest zapraszany”.
Rozmawialiśmy wczoraj z mieszkańcami okolicy. Zgodnie podkreślali, że takie „polowania” odbywają się tutaj od lat. „Szychy” z Warszawy przyjeżdżają jeepami i limuzynami.
Najbardziej wpływowe bydgoszczanki [Top 10]
Okolica jest niezamożna, więc ludzi cieszy możliwość zarobku. Mężczyźni angażowani są do naganiania bażantów do klatek, a potem wypuszczania ich - wprost pod lufy. Kobiety mają szansę zarobić na skubaniu ptaków. Za jednego dostawały 3 zł. Cieszyły się z tej stawki, bo jednorazowo dostarczano im np. 200 bażantów. Zbierały się więc sąsiadki, skubały, a potem inkasowały pieniądze.
Polub "Express" na Facebooku