Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłosierdzie dla Smoleńskiej

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Baraki przy ul. Smoleńskiej mieszczą nie tylko mieszkania socjalne
Baraki przy ul. Smoleńskiej mieszczą nie tylko mieszkania socjalne Tomasz Czachorowski

Gościłem kiedyś w jednym z mieszkań w barakach przy Smoleńskiej. Było to za komuny. Ale pamiętam, że już wtedy współczułem ludziom, którzy mnie zaprosili, iż cztery dekady po wojnie żyć muszą w poniemieckich ruderach, postawionych dla... jeńców i przymusowych robotników w fabryce dynamitu.

Minęły kolejne trzy dekady. Prowizorka jak stała, tak stoi. Najstarsi mieszkańcy żyją tam od przeszło pół wieku. Mało tego, parę dni temu gruchnęła wieść, że na Smoleńskiej czynsze idą w górę - i to ponad dwukrotnie. Jak przyjął tę wieść przeciętny bydgoszczanin? Domyślam się, że część ludzi wzruszyła ramionami albo i pokiwała głową ze zrozumieniem. Przez informację przewijały się słowa „mieszkania socjalne”. A gdy się je słyszy, uruchamia się pewien ciąg myślowy. Mieszkania socjalne - lumpenproletariat - pijaństwo - dewastacja budynków - zaległości czynszowe - nieliczni sprawiedliwi cierpią za grzechy pozostałych. Przyznam sie, że i mnie przyszło to do głowy.

Zmieniłem zdanie, gdy usłyszałem, że na Smoleńskiej tylko część lokali to mieszkania socjale. Baraki zamieszkują zaś głównie emeryci i renciści, dla których określenie „lumpenproletariat” byłoby krzywdzące. Fakt, nie najlepiej poradzili sobie ze zmieniającą się rzeczywistością, ale niektórzy starali się jak umieli, by swój barakowy los uczynić znośniejszym. Ocieplili na przykład ściany, zainwestowali w ogrzewanie. Trudno się dziwić, że mają żal o to, że ADM zabrała im zniżki, które otrzymali jako lokatorzy gnieżdżący się w szczególnie marnych warunkach.

Ale wydaje mi się, że rozumiem też racje miejskich urzędników, którzy chcą zrezygnować ze zniżek przyznawanych dużym grupom lokatorów z jednego tylko powodu: że mieszkają pod takim, a nie innym adresem. Bo pod takim adresem żyć mogą zarówno porządni ludzie, jak i degeneraci; ludzie bez grosza przy duszy i tacy, którzy zarabiają, i to nie najgorzej, lecz z różnych powodów nie chcą szukać lepszego lokum. Słowem - jak sądzę - każdy z mieszkańców będzie teraz musiał indywidualnie wykazywać swoje predyspozycje do mieszkaniowej bonifikaty. „Wydaje mi się”, „jak sądzę” - chowam swe opinie za tymi zastrzeżeniami, bo w żadnej publikacji na temat podwyżek dla lokatorów ze Smoleńskiej nie znalazłem jasnego wytłumaczenia racji, jakie za nimi stały. Ludzie odpowiedzialni za kreowanie wizerunku miasta w tym wypadku najwyraźniej przysnęli, w związku z czym urzędnicy wyszli na krwiopijców, zdzierających skórę z biedoty.

Przypadek Smoleńskiej być może będzie nauczką przed znacznie trudniejsza dla miasta przeprawą. Myślę o konsultacjach dotyczących sposobu naliczania opłat za wywóz śmieci. Prezydent Bruski forsuje pomysł, by opłaty naliczać nie od łebka, lecz od metra powierzchni mieszkania. Również wydaje mi się, że rozumiem jego tok myślenia. Przy naliczania opłat w zależności od powierzchni niknie problem ukrytych, niezgłoszonych lokatorów. Każdy lokal ma swego właściciela czy najemcę i to on będzie musiał martwić się o to, czy współmieszkańcy dorzucą się do rachunku za śmieci. Pomysł zatem jest. Trzeba tylko dobrze go opakować, by prosty lud zechciał go kupić. A sądząc po pierwszych, zgłaszanych do naszej redakcji reakcjach bydgoszczan, nie będzie to łatwe zadanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!