Gdy małżonkowie rozstają się na długo - na przykład jedno z nich wyjeżdża za granicę do pracy - miłość poddana jest próbie.
<!** Image 2 align=none alt="Image 180856" sub="Wyjazd na dłużej jednego z rodziców jest trudny emocjonalnie dla dzieci. W Polsce w związku z licznymi wyjazdami zarobkowymi za granicę mówi się o zjawisku „eurosierot” /fot. thinkstock">Paweł wyjechał do pracy rok temu. To miało być tylko kilka tygodni, ale złapał dobrą fuchę i warto było zostać dłużej. Karolina była zadowolona - ich byt się poprawił, stać ją było na to, by lepiej ubierać dzieci do szkoły, nie musiała już martwić się rachunkami.
Tęsknota to nie wszystko
<!** reklama>Paweł przysyłał dużo pieniędzy. Ale rzadko przyjeżdżał do Polski. Niby pieniądze na to były, ale mówił, że nie może opuszczać zbyt wielu dni, bo go zwolnią. Zaś przyjazd w nocy z piątku na sobotę i wyjazd w niedzielę rano były trochę bez sensu. Widywali się więc coraz rzadziej.
- W końcu miałam tego dosyć, powiedziałam mu, że tak dłużej nie może być, że co to za małżeństwo - wspomina Karolina. - Odpowiedział, żebym sobie kogoś poszukała, że on będzie płacić na dzieci, bo ma kogoś innego i raczej nie wróci do Polski. To był koniec.
Ciepło domowego ogniska podsycać trzeba niemal tak samo jak ciepło prawdziwego ognia. Bez dbania o małżonka trudno spodziewać się, aby miłość trwała. Dlatego długa rozłąka jest szalenie niebezpieczna, sprawia, że partnerzy rzadziej rozmawiają, mają mniej okazji, aby okazywać sobie miłość. Co prawda tęsknią, ale może się okazać, że z biegiem czasu łączy ich coraz mniej.
Podać datę
Jeśli miłość ma przetrwać, rozłąka nie może trwać w nieskończoność. Nawet jeśli rozstanie ma trwać rok lub dłużej, powinno być jasno ustalone, kiedy małżeństwo wróci do normalnego stanu. Wtedy łatwiej się czeka. Paweł i Karolina zrobili być może ten błąd, że ich rozstanie nie miało takiego końcowego punktu. Wyglądało na rozstanie na zawsze, on wyjechał i miał dostarczać pieniędzy, ona została w kraju i dbała o dzieci. Jeśli więc dochodzi do rozstania, termin powrotu małżonka powinien być określony konkretnie (np. „Wracam za pół roku”), a nie płynnie („Wracam, jak zarobię na mieszkanie”).
Im więcej czasu para przeznaczana na szczere, otwarte i przyjazne kontakty, tym lepiej dla niej. Na odległość służą temu komunikatory (telefon, Skype, Gadu-Gadu itp.), choć zastępują one rozmowę niedoskonale. „Podtrzymują ogień” również gesty, demonstrujące wzajemne zaangażowanie. Drobne prezenty, częste SMS-y są nawet ważniejsze w czasie rozłąki niż gdy para przebywa ze sobą na co dzień. Warto też ulegać tęsknocie i dążyć do jak najczęstszych spotkań, nawet jeśli to kosztowne albo uciążliwe.
Co prawda, rozłąka raczej nie służy miłości, to jednak nie musi mieć na nią destrukcyjnego wpływu. To nie odległość zabija mił ość, ale znużenie, poddanie się i poczucie, że nie warto się wysilać. Losy miłości są w rękach ludzi, którzy się kochają. Jeśli para dochodzi do wniosku, że miłość na odległość jej nie służy, wtedy podejmuje kroki, aby temu zaradzić.
Może być i tak, że miłość na odległość małżonkom odpowiada.
Dłuższe przebywanie osobno zmienia jednak ludzkie nawyki, człowiek przyzwyczaja się do nieobecności partnera. Dlatego gdy po dłuższym czasie para znowu zamieszka razem, muszą pojawić się tarcia i kryzysy. Ten burzliwy okres zwykle nie trwa długo (raczej liczony jest w tygodniach niż miesiącach) i należy go po prostu przetrwać. Po nim wytworzy się nowy rodzaj równowagi i wszystko wraca do normy. <
O autorze: dr Marcin Florkowski jest psychologiem, adiunktem Uniwersytetu Zielonogórskiego
Warto wiedzieć
To znak naszych czasów
Związki na odległość przez zachodnich socjologów i psychologów nazywane są „LAT - living apart together” (żyjący oddzielnie, lecz razem). Motywy takiej decyzji są różne. Często są to zatrzymujące w miejscach zamieszkania sprawy zawodowe lub studia. Także ci, których praca wymaga ciągłej mobilności, mogą decydować się na ten model życia. Ale może to być sytuacja rodzinna, np. dzieci z poprzedniego związku, przy których partner chce być blisko na co dzień.
Ważne są czynniki psychologiczne - potrzeba niezależności, chęć pielęgnowania miłości nieskażonej rutyną i sporami o błahe codzienne sprawy, czy wreszcie pochodzenie partnerów ze środowisk o odmiennych obyczajach, które w codziennym obcowaniu mogłyby być w konflikcie. Gdyby szukać wspólnego mianownika, można by powiedzieć, że związki na odległość to jeden ze znaków współczesnych czasów i coraz bardziej indywidualizującego się społeczeństwa -- dziś chcemy (bądź musimy) być na tyle niezależni i dyspozycyjni, że nawet związek uczuciowy nie decyduje o tym, gdzie i jak żyjemy.
Magdalena Bergmann, socjolog