Nawet w 40 procentach badanych partii produktów spożywczych są jakieś nieprawidłowości - twierdzą inspektorzy inspekcji handlowej.
Masło, które masłem nie jest, szynka, która obok prawdziwej szynki nawet nie leżała, żółte sery, które są nimi, ale tylko pod względem koloru - takie widoki codziennie na sklepowych półkach oglądają inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej. I robią wszystko, by konsumenci z takimi produktami styczności nie mieli.
Tylko mającą siedzibę w naszym województwie spółkę Polo Market inspektorzy ukarali 4 tysiącami złotych kary za wprowadzenie do obrotu masła z Łukowa, które nie spełniało norm jakościowych. Jeszcze więcej (5500 zł) zapłacić musiała sieć sklepów „Zetka” w Bydgoszczy, która nie oznaczyła należycie 32 partii wędlin i 5 partii mięsa. A było to działanie w warunkach „recydywy”. Zakład Mięsny „Bekon” z Bydgoszczy otrzymał ponad 4 tysiące kary - za to samo przewinienie. To jednak nic przy markecie Real, który został zmuszony do wycofania całej partii sera morskiego, bo znaleziono w nim tłuszcze roślinne.
<!** reklama>
- Im mniejszy sklep, tym kara jest dotkliwsza. Minimalna to 500 złotych, a za brak odpowiedniego oznaczenia produktów - 1000 złotych. Dla punktów prowadzących działalność na niewielką skalę to poważny wydatek. Duże sieci są oczywiście karane ostrzej, zdarzały się kary rzędu 160 tysięcy złotych - nie kryje Grażyna Kozłowska, p.o. naczelnika Wydziału Kontroli Handlu i Usług Branż Żywnościowych Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Bydgoszczy.
- Około 5 procent kontrolowanych towarów okazuje się produktami przeterminowanymi. Im dalej od miasta, tym skala nieprawidłowości jest większa - dodaje Wiesława Szatkowska z delegatury WIIH.