Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto spacyfikowało zapowiadany protest rolników jednym znakiem drogowym [ZDJĘCIA]

Sławomir Bobbe
Sławomir Bobbe
Wystarczył jeden znak, by ciągniki zatrzymały się przed wjazdem do miasta
Wystarczył jeden znak, by ciągniki zatrzymały się przed wjazdem do miasta Jarosław Pruss
Zgodnie z zapowiedziami „Samoobrony” wczoraj około 11.00 przy stacji benzynowej w Pawłówku zjawiło się około 150 rolników i 50 ciągników. Rolnicy nie kryli zaskoczenia, że na drogach wjazdowych do Bydgoszczy pojawiły się znaki zakazu wjazdu ciągników.

Zwołano szybki wiec, na którym wszyscy mieli się wypowiedzieć, co robią dalej. Nikt nie miał wątpliwości - ruszamy na Bydgoszcz, po to tu przyjechaliśmy! Kawalkada ruszyła, ale fantazji rolnikom wystarczyło tylko na kilkaset metrów jazdy. Sznur maszyn zatrzymał się przed pierwszym znakiem zakazu, przy którym stał już radiowóz. W dole, na ul. Grunwaldzkiej przy stacji Orlen, na rolników czekały już poważne siły policyjne. Nie było wątpliwości, że policjanci są tam po to, by nie wpuścić protestujących do miasta.

Zobacz galerię: Protest rolników w Bydgoszczy
[break]
Nocny znak
Rolnicy nie kryli wściekłości, twierdzili, że znak postawiono w nocy, nielegalnie (był byle jak wkopany w ziemię), a takie zachowanie władz miasta to pogwałcenie prawa do protestu. W tym momencie zaznaczył się podział wśród rolników, w gronie których było wiele młodych osób. - Ja bym proponował zablokować całe skrzyżowanie w Pawłówku - mówił jeden.

- Musimy mieć zgodę, możemy to zrobić. Zjedziemy i pójdziemy pod Urząd Wojewódzki, by pokazać, jaką mamy demokrację. Farmerzy francuscy czy belgijscy mogą wjechać do Brukseli ciągnikami, a my nie możemy do Bydgoszczy, skoro nam się krzywda dzieje? - mówił Marian Zubik, organizator protestu. Trudno było nie odnieść wrażenia, że protestowi brakuje lidera. Pewne jest, że w czasach „Samoobrony” Andrzeja Leppera rolniczy protest w Bydgoszczy skończyłby się inaczej i nikt nie przejąłby się jednym znakiem zakazu.

Protest na piechotę

Ostatecznie rolnicy zatrzymali się pod stacją i początkowo postanowili, że z tego miejsca pod Urząd Wojewódzki pójdą pieszo. Za chwilę zmienili zdanie - ci, którzy przyjechali na protest własnymi autami, zaczęli rozwozić kolegów pod Operę Nova, gdzie zaplanowano zbiórkę. Dopiero stamtąd rolnicy pomaszerowali pod budynek Urzędu Wojewódzkiego. Po dotarciu na miejsce wojewoda Ewa Mes zaoferowała wszystkim miejsce w sali konferencyjnej.
Tu rolnicy przedstawili swoje żądania, przy czym im więcej osób zabierało głos, tym trudniej było zrozumieć, z jakimi postulatami przyjechały do Bydgoszczy.
Mówiono głównie o sytuacji na rynku trzody chlewnej i nadwyżkach w produkcji mleka. Dostało się też dzikom, które są roznosicielami ASF (afrykańskiego pomoru świń), ale to nie wszystko. O nieszczęścia obwiniono też bobry i łabędzie, które oskarżono o roznoszenie kiły rzepakowej po polach. - A nam nawet nie wolno postraszyć takiego łabędzia - ubolewał Marian Zubik.

Wiadomo za to, co trzeba ze zwierzętami zrobić. Dziki trzeba odstrzelić. Jeden z urzędników wojewody poprosił o wsparcie rolników w celu przeforsowania zmian w prawie, które mają umożliwić myśliwym polowanie z noktowizorami (dziki żerują nocą i łatwiej je będzie zabić). Chce także polowań z tłumikami, bo zanim zwierzęta się zorientują i uciekną, da się ich więcej odstrzelić. - Teraz jednego się trafi, a reszta ucieka - żałował myśliwy.

Recepta na walkę z bobrami też jest jasna. - Trzeba wyciąć drzewa, bo w Holandii przy kanałach nie ma nawet krzaka i problemu bobrów też nie ma - mówił jeden z rolników.

Wojciech Mojzesowicz problemy rolników postrzegał globalne i krytykował naszą politykę wschodnią.

- Skutki tej polityki są widoczne. Wschodnią Ukrainę wezmą sobie Rosjanie, a zachodnią, ze świetną ziemią, wezmą sobie Niemcy i tam zainwestują. To będzie największa potęga rolna na świecie. Idiotyczne, kretyńskie i nieodpowiedzialne są wystąpienia pana Schetyny, dla którego ważniejsze jest, kto uwalnia więźniów obozów, niż to, że rolnicy tracą rynki zbytu. Po co natężać muskuły, których się nie ma? Jak się jest zdechlakiem to nie pręży się klaty - mówił były minister rolnictwa.

Ostatecznie rolnicy, po uzyskaniu zapewnienia o stworzeniu przez wojewodę dwóch zespołów - zajmujących się przetwórstwem i prawem łowieckim, rozjechali się do domów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!