Miami u stóp Isi

Agnieszka Radwańska w sobotę odniosła największy sukces w karierze. Wygrała zawody w Miami, uznawane za piąte w kolejności po turniejach Wielkiego Szlema.

Radwańska pokonała po raz drugi w karierze w wielkim finale Marię Szarapową, obecnie rakietę nr 2, 7:5, 6:4. W całym turnieju, za którego wygranie zgarnęła 700 tys. dolarów, nie straciła nawet seta. Turniej w Miami nazywany jest często „piątą lewą Wielkiego Szlema”, bowiem podobnie jak w czterech najważniejszych imprezach w sezonie losowana jest w nim drabinka na 126 miejsc, z tą różnicą, że 32 rozstawione zawodniczki mają w pierwszej rundzie wolny los.

- To wspaniałe uczucie, bo to przecież największy turniej po Wielkim Szlemie - powiedziała podczas konferencji prasowej najlepsza polska tenisistka. - Grałam naprawdę dobrze, koncentrowałam się na swoim serwisie, a jego wygrywanie było kluczem do zwycięstwa. Wyszłam na kort wiedząc, że nie mam nic do stracenia. To niesamowite, że pokonałam w finale tak dobrą zawodniczkę jak Maria. Ona zawsze wywiera na rywalkach presję przez cały mecz, świetnie returnując i dobrze serwując. Ale dzisiaj wszystko funkcjonowało u mnie tak, że nie mogę na nic narzekać. Cały czas szukałam nowych rozwiązań, tak jak zawsze uczył mnie tego ojciec.

<!** reklama>W sukces córki już przed finałem z Rosjanką wierzyła mama Polki, Marta Radwańska.

- Przed meczem kupiłam prawdziwego szampana, bo byłam na 99 procent pewna, że wygra - powiedziała Marta Radwańska w tvn24.pl.

Przyznała, że zawsze, kiedy gra Agnieszka, ona się wyłącza. W ten weekend była jednak spokojniejsza, niż zwykle. - Poznaję nawet po kroku, że jest nastawiona do walki i w dobrej formie. W Miami widziałam, że będzie walczyła - stwierdziła.

Polka w USA wygrała swój 9. turniej w karierze w 11. występie w finale i dzięki zarobionym punktom w rankingu WTA (1000), bardzo się zbliżyła do trzeciej w rankingu Czeszki, Petry Kvitovej. Obecne 4. miejsce jest najwyższym w historii, jakie zajmował polski tenisista w rywalizacji singlistów.