W wywiadzie udzielonym dla Onetu matka Tomasza Komendy, Teresa Klemańska, mówi między innymi:
Tomek. Ciągle go targają, jeździ na przesłuchania, badają go, robią mu odciski. Musiałam im dać listy, które pisał do mnie z więzienia, bo chcieli sprawdzić charakter pisma, czy to na pewno on je pisał. Nic się nie dzieje w sprawie odszkodowania i nic się nie robi w sprawie ukarania winnych, przez których poszedł siedzieć. Wszystko stoi w miejscu.
O sprawie ukarania winnych osób Teresa Klemańska mówi:
Nikt nie ma nawet zarzutów, a jak na ulicy spotykam te osoby, to śmieją mi się w twarz, jak choćby prokurator Tomasz Fedyk. Mi nie zależy, żeby ich skazali, ale niech usiądą tam, gdzie Tomek siedział, za pleksi, za kratami. Niech poczują się jak on. Ale jak to łódzkie śledztwo ma się zakończyć? Były dwie prokuratorki, jedna awansowała i teraz ta druga sama prowadzi sprawę, ale chyba nie daje sobie z tym rady. Dwa i pół roku grzebania i nic.
O ciągnącej się sprawie zadośćuczynienia i odszkodowania wypowiada się tak:
Mówią, że przez pandemię. Ale cały czas wysyłają Tomka na jakieś badania. Jak nie psycholog, to inny lekarz. Wcześniej mieli mnóstwo czasu, żeby się tym zająć. Ile tych badań jeszcze? Przecież Tomek na badania powinien pójść zaraz po wyjściu na wolność. Wtedy najlepiej można było ocenić, jaka jest jego psychika po 18 latach w zamknięciu, a nie po dwóch i pół roku od wyjścia. Teraz zadają mu jakieś durne pytania, na które Tomek nie chce odpowiadać, nie chce wskazywać osób, które zrobiły mu krzywdę w więzieniu. Powiedziałam mu: nawet nie próbuj, my chcemy jeszcze pożyć z ojcem, a tobie za chwilę dziecko się rodzi. Przecież jak kogoś wskaże, to nie wiadomo, co nam będzie groziło. Albo Tomka ubiją, albo nas gdzieś dopadną. Nie chcę żyć w strachu.
Źródło: Onet.pl
