Jak będzie wyglądała współpraca w samorządach? To najważniejsze pytanie, jakie zadają sobie mieszkańcy Pomorza i Kujaw po wyborczej rozgrywce. Zdecyduje wyłącznie polityka, czy interes lokalnych ojczyzn?
<!** Image 2 align=right alt="Image 38056" sub="Czy Paweł Olszewski, poseł PO (z lewej), obiecał poparcie Konstantemu Dombrowiczowi w drugiej turze wyborów prezydenta Bydgoszczy? Do spotkania doszło już w powyborczy poniedziałek.">Komentatorzy oceniający wyniki niedzielnych wyborów samorządowych w naszym regionie są raczej zgodni - nie było ani spektakularnych porażek, ani niespodziewanych wygranych. Jednak mapa władzy częściowo zmieni się, w niektórych samorządach będzie znacznie różnić się od tej, obowiązującej przez ostatnie cztery lata. I niespecjalnie wpłynie na to dogrywka w postaci drugiej tury wyborów na prezydentów, burmistrzów i wójtów, która odbędzie się 26 listopada.
Poselski mandat nie pomógł
W pierwszej turze nie wyłoniono prezydenta największego miasta regionu i bydgoszczanie pójdą do urn jeszcze raz. Bydgoszcz wyróżniła się na tle kraju, i wcale nie chodzi o to, że aż siedem osób ubiegało się o stanowisko prezydenta. O wiele bardziej zwraca uwagę fakt, że do drugiej tury przeszło dwóch kandydatów, którzy nie mieli partyjnego wsparcia.
Obaj pretendenci mają za sobą związki z partyjnymi ugrupowaniami, ale zarówno Konstanty Dombrowicz, dotychczasowy prezydent, jak i Roman Jasiakiewicz, były, poszli do wyborów pod własnymi szyldami. Teraz będą zabiegać o elektorat tych, którzy przegrali w pierwszej turze, ale poparcie ze strony dotychczasowych kontrkandydatów wcale nie oznacza automatycznego przełożenia głosów. Mogą raczej zadecydować osobiste preferencje mieszkańców grodu nad Brdą, którzy zazdroszczą torunianom, bo w mieście Kopernika prezydenta wybrano gładko w pierwszej turze.
Jednak starcia z polityką w tle nie ominęły naszego regionu. W wielu miejscowościach lokalność została przysłonięta partyjnym szyldem. Przykładem może być Brodnica, gdzie w drugiej turze wyborów rywalizować będą dotychczasowy burmistrz Wacław Derlicki z PO i Marek Kaźmierkiewicz z PiS. Również w Grudziądzu dojdzie do starcia pomiędzy reprezentantami tych partii. Dotychczasowy prezydent Andrzej Wiśniewski (PiS) zmierzy się z Robertem Malinowskim (PO).
<!** Image 3 align=left alt="Image 38056" sub="Piotr Całbecki, PO (z prawej), i Lech Zdrojewski, wybrany do sejmiku wojewódzkiego z listy PiS w poprzedniej kadencji byli radnymi opozycji. Czy teraz uda się im zawrzeć koalicję?">Podczas wyborów w naszym regionie mało przydatny okazał się mandat parlamentarzysty. Posłowie ubiegający się o stanowiska w samorządzie ponieśli porażki. Teresa Piotrowska (PO) i Andrzej Walkowiak (PiS), którzy kandydowali na prezydenta Bydgoszczy, uzyskali wynik znacznie gorszy niż ich partie. Były jednak wyjątki. Najlepszym przykładem jest Zbigniew Sosnowski, jedyny poseł PSL z Kujawsko-Pomorskiego. Parlamentarzysta wystartował w wyborach do Rady Powiatu Brodnickiego i zdobył mandat bez problemów. Nie chce jednak być radnym i - jeśli będzie taka możliwość - odda swoje miejsce następnej osobie na liście ludowców.
Do politycznej gry w regionie włączyli się za to byli posłowie. Do Sejmiku Województwa Kujawsko-Pomorskiego wybrani zostali Eugeniusz Kłopotek z PSL i Bogdan Lewandowski z SdPl. To może oznaczać dla nich powrót do parlamentarnej kariery. Tak było w przypadku Macieja Świątkowskiego, obecnego posła PO z Bydgoszczy, który pomiędzy sprawowaniem mandatu senatorskiego i obecną kadencją Sejmu był radnym sejmiku.
Sejmik, czyli łakomy kąsek
- Mamy w regionie nadspodziewanie dobry wynik wyborczy. Odczuwam satysfakcję - przyznaje Eugeniusz Kłopotek, przewodniczący PSL w naszym województwie.
Zadowolenie polityka Polskiego Stronnictwa Ludowego jest zrozumiałe, bo jego ugrupowanie zdecydowanie wygrało rywalizację ze swoim największym konkurentem - Samoobroną. Choć do sejmiku obie partie wprowadziły taką samą liczbę radnych, w terenie to ludowcy mają przewagę w radach powiatów i gmin oraz na stanowiskach burmistrzów i wójtów. Na swoich stanowiskach pozostali, między innymi, włodarze z PSL w Jabłonowie i Kowalewie.
- Wypadliśmy dużo gorzej niż w poprzedniej kadencji. Nie jestem zadowolony - podsumowuje ze smutkiem w głosie Lech Kuropatwiński, szef Samoobrony w Kujawsko-Pomorskiem.
<!** Image 4 align=right alt="Image 38059" sub="26 listopada odbędzie się druga tura wyborów samorządowych. W pierwszej frekwencja wyniosła 43,16 procent. Ilu wyborców pofatyguje się ponownie do urn, by głosować na swojego wójta, burmistrza i prezydenta?">Poseł ma się czym frasować, bo potwierdziły się prognozy przewidujące marginalizację Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin. O ile partia Andrzeja Leppera jeszcze broni się przed wchłonięciem przez PiS, to Liga - jak zapowiadał ojciec Tadeusz Rydzyk - została „złożona na politycznym katafalku”.
Przypomnijmy, że to decyzja toruńskiej posłanki Anny Sobeckiej zapoczątkowała proces rozpadu partii Romana Giertycha. Parlamentarzystka wystąpiła z LPR, a jej śladem poszła część działaczy z naszego regionu. Lider Ligi domagał się skreślenia secesjonistów z list wyborczych PiS, które ich przygarnęło. W Kujawsko-Pomorskiem wyeliminował z wyścigu do sejmiku Macieja Eckardta, byłego radnego. Został za to radnym wojewódzkim inny protegowany dyrektora Radia Maryja, Lech Zdrojewski, którego nie udało się Giertychowi usunąć z listy. Koalicjanci PiS nie mogą być jednak pewni, czy w regionie nie zostaną złożeni w „politycznej ofierze”.
- Ugrupowania, które tworzyły bloki, powinny być razem, ale nie jest to warunek zawierania koalicji z innymi partiami - mówi Łukasz Zbonikowski, włocławski poseł PiS, odpowiedzialny w partii za wybory na Kujawach i Pomorzu.
Sejmik to dla polityków najbardziej łakomy kąsek wyborczego tortu. To bowiem samorząd województwa decyduje o podziale ogromnych dotacji z Unii Europejskiej. Wybory wygrała Platforma Obywatelska. W 33-osobowym sejmiku ma 11 przedstawicieli. Swoje listy zblokowała z PSL, ale dodatkowe 4 mandaty ludowców to za mało, by rządzić.
Oczywista wydawałaby się koalicja z PiS, które ma 8 radnych. Dawałoby to zdecydowaną większość. Jest jednak kilka „ale”. Co z Samoobroną, która ma 4 radnych, blokowała swoje listy z PiS i jest w koalicji rządowej? Jakie wytyczne przyjdą z partyjnych centrali? Kto zostanie marszałkiem województwa, którego radni wybierają ze swojego grona? W tym ostatnim przypadku sprawa wydaje się oczywista. Powinien desygnować go największy klub. Problem w tym, że na przeszkodzie w uzgodnieniu kandydatury mogą stanąć spory bydgosko-toruńskie. Szef PO w województwie i poseł z Torunia, Tomasz Lenz, wyraźnie zapowiada, że ma nim być torunianin, Piotr Całbecki. Co o tym sądzą przedstawiciele Platformy znad Brdy?
- Będzie kłótnia, ale dopiero po zawiązaniu koalicji. Chcemy marszałka z Bydgoszczy, szczególnie teraz, gdy wojewoda jest z zewnątrz - mówią anonimowo.
Ostatnim „ale”, jakie się nasuwa, jest możliwość porozumienia PO z PiS w naszym regionie. Zakładając, że partyjne centrale nie sprzeciwią się koalicji, może to okazać się trudne ze względu na ambicje partyjnych liderów.
Lewica nie traci humoru
- Starsza generacja polityków PiS i PO z naszego regionu zna się jeszcze z czasów konspiracji w „Solidarności” i porozumienie między nimi zawsze było dobre, niezależnie od sporów partyjnych na górze. Młodsi są bardziej lojalni wobec centrali - uważa politolog Roman Backer. - Najbliższe dni mogą być bardzo ciekawe.
<!** reklama left>Z punktu widzenia politologów, socjologów i dziennikarzy, polityczne spory faktycznie mogą być ciekawe, ale wyborcy wolą raczej stabilizację i jak już muszą podejmować decyzję, czynią to zdecydowanie. Przykładem może być powiat bydgoski. Na osiem gmin, w sześciu wystarczyła pierwsza tura, by wybrać wójtów i burmistrzów. O stanowiska ubiegało się od jednego do trzech kandydatów, co znacznie zmniejszało wątpliwości, na kogo oddać głos. W pozostałych dwóch gminach, Białych Błotach i Koronowie, kandydatów było odpowiednio 5 oraz 7 i potrzebna jest druga tura.
Aktualne jednak pozostaje pytanie, czy spory międzypartyjne, a także zaszłości ideologiczne na dłużej zagoszczą w małych ojczyznach, czy przeważy jednak interes lokalny nad kłótniami partyjnych central.
- Dla dobra miasta powinniśmy współdziałać. Nie zamykamy się na nikogo - deklarował w radiu Waldemar Przybyszewski, radny PO z Torunia.
Również Paweł Olszewski, bydgoski poseł Platformy, zapewnia, że jego ugrupowanie „siądzie do rozmów ze wszystkimi”. PiS może zawrzeć koalicję z każdym ugrupowaniem, oprócz SLD. Tak zdecydowała centrala partii i, jak na razie, jest to jedyny warunek, jaki będzie stawiany w rozmowach o ewentualnych sojuszach.
- Siadamy do rozmów w sprawie sejmiku. W innych samorządach w regionie będą brane pod uwagę lokalne uwarunkowania - mówi Łukasz Zbonikowski.
Dobrego humoru i nadziei na sprawowanie rządów nie traci lewica. W sejmiku oraz kilku radach miast i gmin może być przysłowiowym języczkiem u wagi. Dotychczasowy marszałek województwa, Waldemar Achramowicz, mówił po ogłoszeniu wyników wyborów: - Czekamy na propozycje.
Zdaniem socjologa Andrzeja Zybertowicza, ewentualne koalicje PO w niektórych miastach z lewicą, a w innych z PiS to dobra wiadomość dla Polski, „bo będzie zapobiegało to wykopaniu głębokiego rowu między Polakami”. Pod warunkiem, że takie koalicje rzeczywiście powstaną.