Jarosław Kaczyński chce, by nowy wojewoda kujawsko-pomorski pochodził spoza naszego regionu. Czy uda się temu zapobiec?
Zdecydowanie przeciwna przywiezieniu wojewody „w teczce” jest liderka Platformy Obywatelskiej w regionie Teresa Piotrowska. Jej zdaniem, najważniejszym urzędnikiem w województwie powinien zostać człowiek dobrze zorientowany w problemach regionu i znający jego specyfikę.
Numer 1 na liście Prawa i Sprawiedliwości w Bydgoszczy, poseł Tomasz Markowski, nie mówi ani „tak”, ani „nie” .
- Wszystko zależy od tego, czy znajdziemy w regionie odpowiedniego kandydata - twierdzi. - Takiego teraz, wspólnie z Platformą, poszukujemy. Jeśli znajdziemy odpowiednią osobę - twardą, stanowczą, potrafiącą stanąć ponad układami, będziemy rozmawiać z prezesem Kaczyńskim, by odstąpił od zamiaru desygnowania na to stanowisko człowieka z zewnątrz.
Wymiany kadr w regionie można spodziewać się także w licznych oddziałach placówek administracji rządowej - funduszu zdrowia, kuratorium, delegaturach czy agencjach, tyle że zwykle proces ten trwa kilka miesięcy.
Co prawda T. Markowski deklaruje, że jego partia nie zamierza dokonywać czystek i podkreśla, że liczyć się będą przede wszystkim kompetencje, umiejętności i urzędnicza lojalność, praktyka jednak po każdych wyborach dowodzi, że zwłaszcza „w terenie” bywa inaczej. Do głosu dochodzą lokalne układy i ambicje tych, którzy „nigdzie nie są”.
Wiele osób „ze świecznika” pakuje walizki. Jak np. długoletni poseł PSL z Bydgoskiego, Eugeniusz Kłopotek, który nie dostał się do Sejmu.