Z trójki bydgoszczan, którzy walczyli o prawo startu na igrzyskach w Londynie, swoją szansę w 200 procentach wykorzystała Marika Popowicz. Iga Baumgart musi czekać na ogłoszenie rankingu, a Dominikowi Bochenkowi pozostała jeszcze jedna szansa.
21. Mistrzostwa Europy w Helsinkach były praktycznie ostatnią szansą dla polskich lekkoatletów zakwalifikowania się na igrzyska w Londynie. Dlatego związek wysłał liczną 57-osobową reprezentację. Ostateczny termin spełniania kryteriów w konkurencjach indywidualnych mija 8 lipca, ale do tego czasu odbędzie się już niewiele mityngów.<!** reklama>
Dwie bydgoszczanki walczyły o minima w sztafetach: Marika Popowicz (Zawisza) w 4x100 m, a Iga Baumgart (BKS) 4x400 m. W przypadku sztafet obie wypełniły krajowe wskaźniki PZLA, ale o zakwalifikowaniu się na igrzyska decyduje dodatkowo ranking światowy (średnia suma dwóch czasów z ostatniego roku na 1 lipca 2012). Prawo startu w Londynie ma 16 sztafet. Przed rozpoczęciem mistrzostw sztafeta krótka była sklasyfikowana na 17. miejscu, a długa na 18.
Swoją szansę najlepiej wykorzystała sprinterka Zawiszy Marika Popowicz. W biegu indywidualnym na 200 m w piątek odpadła w półfinale (6. w pierwszej serii 23,58 s), ale dzięki temu mogła się skupić na sztafecie 4x100 m. Trener kadry i jednocześnie Zawiszy Jacek Lewandowski przed startem zakładał, że Polki muszą świetnie pobiec przede wszystkim w półfinale, a wynik w granicach 43,30 s powinien pomóc im uzyskać wyższą pozycję i zagwarantować start w igrzyskach.
Polki pobiegły w półfinale w składzie: Marika Popowicz, Daria Korczyńska, Marta Jeschke, Ewelina Ptak. Zajęły 3. miejsce ze świetnym czasem - 43,13 s za Ukrainą (42,70) i Francją (43,12).
- To był mój najważniejszy bieg w karierze. 11 lat czekałam na to, by jechać na igrzyska, to spełnienie marzeń - mówiła Marika Popowicz.
Polki sprawiły ogromną niespodziankę w finale. Powtórzyły osiągnięcie sprzed dwóch lat, zdobywając brązowy medal (43,06). Wygrały Niemki (42,51) przed Holenderkami (42,80). Faworytki - Ukrainki zgubiły pałeczkę.
Wielki fart miała sztafeta 4x400 m - Igą Baumgart (BKS) wraz z Agatą Bednarek, Justyną Święty, Anną Jesień w eliminacjach uzyskały czas 3.31,50 min. To wolniej niż zakładał trener, aby poprawić się w rankingu. Polki uzyskały czas identyczny jak czwarte w I serii Białorusinki. O awansie decydowały tysięczne, a tu lepsze okazały się o 0,008 biało-czerwone.
- Trudno było o lepszy czas, skoro bieg odbywał się o godzinie 22.02, na mokrej i twardej po deszczu nawierzchni przy temperaturze 13 stopni Celsjusza - mówił ojciec Igi, Błażej Baumgart.
W finale trener Paweł Jesień z niewiadomych przyczyn wymienił Igę Baumgart na Magdalenę Gorzkowską, choć ta nie była wcale najsłabszym ogniwem sztafety. Polki zajęły ostatnie, 8. miejsce, ale udało im się uzyskać lepszy czas niż w półfinale 3.30,17. Teraz zawodniczki nerwowo będą czekać na oficjalne potwierdzenie rankingu do 3 lipca.
Swojej szansy nie wykorzystał Dominik Bochenek (Zawisza). W I biegu eliminacyjnym na 110 m ppł był 6. (14,15).
- Dominik popełnił dwa błędy - relacjonował jego trener klubowy Wiesław Czapiewski. - Uderzył nogą w 9. i 10. płotek. Pierwsze uderzenie sprawiło, że noga się ugięła, a przy jego drobnej budowie trudno było odrobić już tę stratę. Dominik będzie się jeszcze starał o wypełnienie wskaźnika (13,52) w ostatnim starcie w tym tygodniu za granicą. Szczegóły ustalimy po powrocie.
Fatalnie wypadła w półfinale sztafeta 4x100 m mężczyzn. Jakub Adamski w dobrym tempie dobiegał do strefy zmian na zejściu do wirażu. Kiedy wyciągnął rękę, żeby podać pałeczkę Dariuszowi Kuciowi (Zawisza), został potrącony w bark przez biegnącego na sąsiednim torze Łotysza. Pałeczka upadła, a sztafeta nie ukończyła biegu.