- Moi drodzy, nikt tu nie jest dla przyjemności, czasem trzeba się zanurzyć w odmęty i gęstwy tropiku, by potem docenić świeżość mazowieckich pejzaży w grudniową szarugę.
Ale nic to, nie dam się słońcem złamać, hardo się terrorowi palm sprzeciwię, jakoś dam radę. Zwłaszcza, że pomoże mi siestowa muzyka, doskonale w tym miejscu absurdalna, bo miast rytmy Afryki przywołać, ja na wietrzną zaproszę Was prerię.
Ale nie mogę inaczej, skoro wieści z Ameryki tak ostatecznie zdominowały nam ostatnio życie emocjonalne. Może tam ci państwo w kowbojskich kapeluszach i głowy do praw człowieka nie mają, ale za to wciąż piosenki pisać potrafią. Powędrujemy w ich pulsie przez całą Amerykę, lecz najpierw – czułe wspomnienie i pożegnanie. Rzecz wiadoma - napisał na Instagramie Marcin Kydryński.