MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Majowa przepustka do kariery

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
W latach 30. ubiegłego wieku maturę zdawało ok. 38 tysięcy osób rocznie. Czekała na nie praca, i to dobrze płatna. Dziś mamy co roku około pół miliona maturzystów. Wielu z nich kontynuuje naukę na studiach tylko dlatego, że... nie ma dla nich pracy.

W latach 30. ubiegłego wieku maturę zdawało ok. 38 tysięcy osób rocznie. Czekała na nie praca, i to dobrze płatna. Dziś mamy co roku około pół miliona maturzystów. Wielu z nich kontynuuje naukę na studiach tylko dlatego, że... nie ma dla nich pracy.

<!** Image 2 align=right alt="Image 150139" sub="Lata 50. ubiegłego wieku, egzamin dojrzałości w I Liceum Ogólnokształcącym w Toruniu. Na ławkach mogły znajdować się jedynie kartki, kałamarze, zegarki i szklanki. O dostępie do pomocy naukowych nie było mowy. / Fot. Kronika I LO w Toruniu">Gdy termin egzaminu się zbliża, wszyscy są gotowi na wszystko. Na noce przesiedziane nad książkami, odprawianie guseł i hołdowanie zabobonom, piesze pielgrzymki, szykowanie ściąg. Matura od ponad stulecia jest traktowana nie tylko jako przepustka do dorosłego życia, ale przede wszystkim jako konieczny etap, otwierający młodemu człowiekowi drzwi do przyszłości.

W czasach zaborów jak i w II Rzeczypospolitej matura była przepustką dla kariery, osiągalną dla nielicznych, pozostając marzeniem wielu. W latach 30. ubiegłego wieku maturę zdawało około 38 tysięcy osób rocznie. Czekała na nie praca, i to dobrze płatna. Dziś mamy co roku około pół miliona maturzystów. Wielu z nich kontynuuje naukę na studiach tylko dlatego, że... nie ma dla nich pracy.

Status człowieka z maturą uległ degradacji w czasach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, kiedy to postawiono na powszechność wykształcenia. Siłą rzeczy trzeba było obniżyć wymagania. Stąd wszelkie próby porównania prowadzą do wniosku, według którego przedwojenna matura była egzaminem trudniejszym niż dzisiejsza magisterka czy nawet doktorat...

<!** reklama>Nie wierzyłem, że zdam...

Bydgoszczanin Eugeniusz Rybak naukę zaczynał w Toruniu, w tamtejszym gimnazjum im. Mikołaja Kopernika: - Przed wojną zdążyłem skończyć dwie klasy - wspomina. - Było strasznie ciężko. Nauczyciele byli niesłychanie wymagający. Poza nauką, na nic nie wystarczało mi już czasu. Najgorzej wspominam łacinę i religię. Trzeba było na pamięć opanowywać w krótkim czasie ogromne partie materiału. Nie wierzyłem wówczas, że uda mi się zdać maturę. Z takim świadectwem opuszczała szkołę mniej więcej połowa uczniów...

<!** Image 3 align=left alt="Image 150139" sub="Członkowie Związku Młodzieży Polskiej zdawali, oczywiście, w mundurach / Fot. Kronika I LO w Toruniu">Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości szkolnictwo wzorowało się na modelach obowiązujących w państwach zaborczych. Najgorzej mieli uczący się w byłym zaborze pruskim, bowiem zdawali maturę ze wszystkich przedmiotów. Szybko jednak wprowadzano zmiany, stąd praktycznie co dwa-trzy lata obowiązywały nowe reguły egzaminu maturalnego.

Po reformie oświaty, tzw. jędrzejewiczowskiej w 1932 roku, wprowadzono na zakończenie gimnazjum egzamin zwany małą maturą. Ci, którym udało się go zdać, szli do liceów, gdzie składali dużą maturę i dopiero ona była wymarzoną przepustką na studia.

W międzywojniu czas egzaminów nadchodził zawsze pod koniec maja. Kto nie zdał, mógł próbować powtórnie jako eksternista.

Stanisław Małecki maturę zdawał w Chełmnie tuż przed II wojną światową. - Do roku 1938 część pisemna egzaminu obejmowała trzy przedmioty: język polski lub historię do wyboru, język łaciński lub grecki do wyboru oraz fizykę z chemią lub matematykę do wyboru - wspomina. - Egzamin ustny składał się z obowiązkowej religii, łaciny, greki, kultury antycznej i fizyki z chemią. Ja miałem szczęście, bo w 1939 obowiązywał już nowy regulamin i było łatwiej. Część pisemna składała się z języka polskiego, a ponieważ uczyłem się w klasie o profilu humanistycznym, musiałem zdawać jeszcze język obcy nowożytny. Wybrałem niemiecki, który dobrze znałem. Koledzy z klasy o profilu przyrodniczym zdawali fizykę. Ustnie byłem egzaminowany z religii, polskiego i historii. Ominęła mnie znienawidzona łacina, a niemieckiego zdawać nie musiałem, bo dostałem ocenę bardzo dobrą na egzaminie pisemnym.

Po wsparcie na Jasną Górę

Przedwojenni maturzyści nie znali powszechnych dziś zabiegów, mających rzekomo pomóc w zdaniu egzaminu. Nie zakładali zatem czerwonej bielizny, nie wstrzymywali się z obcinaniem włosów, nie zabierali do sali egzaminacyjnej rzeczy nowej i pożyczonej oraz słonika z podniesioną trąbą, nie słyszeli też o niezbędnym przekraczaniu progu szkoły prawą nogą. Wierzyli za to w skuteczność pielgrzymek, które były powszechnie organizowane w ostatnią niedzielę przed rozpoczęciem matur. Najczęściej jechano do Częstochowy, Kalwarii Zebrzydowskiej albo Wilna. Maturzyści wierzyli również w siłę swoich ściąg, które przygotowywał prawie każdy.

Mieli też własne oryginalne zwyczaje. Jak wspominał bydgoszczanin, Józef Kołodziejczyk, sto dni przed maturą młodzież rozcinała nożyczkami denka szkolnych czapek na krzyż i zszywała je jaskrawymi nićmi, aby każdy na ulicy mógł dostrzec, że oto idzie przyszły maturzysta. Funkcjonował również zwyczaj wpinania specjalnych znaczków w klapy marynarek.

W Polsce Ludowej gwałtowny rozwój szkolnictwa średniego na wzór radziecki sprawił, że egzaminy maturalne stały się akcją masową. Początkowo wszystkie przedmioty zdawano nawet w jednym dniu! Wtedy to pojawiło się powiedzenie: „Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”.

Tuż przed maturą w 1950 roku trzech niedoszłych maturzystów chełmińskiego liceum zostało aresztowanych i skazanych przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Bydgoszczy na wysokie kary więzienia za udział w nielegalnej organizacji i próbę obalenia przemocą ustroju socjalistycznego.

Czynnik społeczny czuwa

- Pamiętam wielkie szare koperty z tematami maturalnymi obficie zalane lakiem - mówi Kazimierz Paliński, który zdawał maturę w 1951 roku. - W składzie komisji egzaminacyjnej był tzw. czynnik społeczny, czyli przedstawiciele Związku Młodzieży Polskiej. Oni to mieli zawsze najwięcej do powiedzenia. Wśród przedmiotów obowiązkowych była nauka o społeczeństwie, oczywiście według wzorców radzieckich. Wszyscy musieli zdawać te same przedmioty: język polski i matematykę pisemnie i ustnie, fizykę, historię i naukę o społeczeństwie - ustnie. Na egzaminie z języka polskiego wybrałem interpretację jednej z myśli Bolesława Bieruta, nie pamiętam już której. Wszystkie egzaminy ustne zdawaliśmy jednego dnia i w jednej sali. Była to wędrówka w hałasie od komisji do komisji. Na historii musiałem wyjaśniać błędy popełniane przez Gomułkę... Oczywiście, wszyscy byliśmy jednakowo ubrani. Nie było mowy o burżuazyjnym obyczaju, za jaki uważano wówczas studniówkę. W przeddzień matury nie mogłem nawet pomodlić się w kościele, bo przed wieczorną mszą pod drzwiami świątyni czyhał „czynnik społeczny” i wypatrywał „ideologicznie otumanionych”. A maturę zdali wszyscy w szkole, co do jednego.

Hurra, znieśli maturę!

Wielkie majstrowanie przy maturze rozpoczęło się w latach 70. zeszłego stulecia. W ciągu dziewięciu lat wprowadzono aż trzy reformy. Każdą z nich krytykowano za dodatkowe ułatwienia. Najpierw, w 1970 roku, matury nie było w ogóle (efekt dodania ósmej klasy szkoły podstawowej). Potem, w 1972 roku ogłoszono, że matura zostanie zupełnie zniesiona!

- Byłam wówczas w trzeciej klasie liceum - wspomina Elżbieta Połaczyńska. - Na wieść, że nie trzeba będzie zdawać matury, tańczyliśmy z radości. Cieszyliśmy się do listopada następnego roku, kiedy okazało się, że matura jednak będzie i to za sześć miesięcy! Na szczęście, była łatwiejsza niż poprzednie. Egzamin pisemny zdawałam z języka polskiego i - po dniu przerwy - z matematyki, ale ten ostatni był specjalnie przygotowany dla humanistów. Trzeba było wybrać trzy z pięciu zadań. Gdyby coś poszło nie tak, zostawała jeszcze poprawka - albo za kilka dni, albo we wrześniu. Istniała również możliwość poprawienia stopnia z egzaminu pisemnego przez dobrowolne zdawanie ustnego. Na egzaminie z polskiego po raz pierwszy na stolikach leżały encyklopedie i słowniki ortograficzne, a na matmie - tablice matematyczne.

Począwszy od 1974 roku można było skończyć szkołę średnią bez zdawania egzaminu maturalnego, a także - zamiast zdawania egzaminu ustnego - napisać pracę zaliczeniową. Jeśli temat był np. z pogranicza literatury i historii - można było zaliczyć tak nawet dwa przedmioty.

Z roku na rok rosła liczba i popularność maturalnych zabobonów, studniówki stawały się coraz wystawniejsze, choć nadal organizowano je w szkołach. Tylko raz młodzież musiała zrezygnować z przedmaturalnego balu. Stało się to w 1982 roku, w czasie stanu wojennego, kiedy to wszystkie zabawy zostały odwołane.

Warto wiedzieć

Składkowa biba z udziałem profesorów

Studniówka znana była już w okresie międzywojennym, zwano ją wówczas „składkową bibą z udziałem zaproszonych profesorów”.

Osobnego rodzaju bal, zwany komersem, odbywał się również po maturze.

W dniu uroczystego wręczenia świadectw wydawano często jednodniówkę, przeważnie o treści humorystycznej. Wydanie było wręcz obowiązkiem dyrekcji szkoły i abiturientów. Zamieszczano w nich teksty uczniów i profesorów, zdjęcia, karykatury, statystyki. Czasami były to wydawnictwa bardzo oryginalne, pisane po łacinie albo stylizowane na język staropolski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!