Piękna blondynka, uczennica salezjańskiego liceum, obywatelka Polski i Niemiec. I jeszcze jeden drobiazg: licencjonowany kierowca rajdowy.
<!** Image 2 alt="Image 161587" sub="Niezwykle atrakcyjna dziewczyna - 18-letnia Maja Moeller...">
Prawo jazdy ma od lipca. Zdawała na nie... cztery razy. Prawie jak Kubica, na którym nie poznali się egzaminatorzy. Ale dziś Maja Moeller taki dokument już ma i dzięki temu mistrzyni kartingowa przesiadła się do samochodu wyścigowego.
Pasja w genach
Potrzebę skoków adrenaliny odziedziczyła chyba po tacie. Marius Moeller wyjechał jako dziecko do Niemiec, skąd wrócił mając dwadzieścia lat. Miłośnik BMX, motocrossu i wyczynowego narciarstwa kupił córce pierwszego gokarta po powrocie z wakacji w Hiszpanii w 2004 roku. Tam, dla zabawy, rodzice Mai pozwolili jej spróbować sił na turystycznym torze kartingowym. Obserwatorzy byli zdumieni szybkimi rundami 12-letniej amatorki z Polski. Coś zaiskrzyło, więc kiedy mama zobaczyła reklamę toru w Bydgoszczy, zaprowadziła tam córkę. Brzemienna w skutki - także finansowe - decyzja taty przypieczętowała drogę życiową Mai.
<!** reklama>- Zaczęłam bardzo późno. Profesjonaliści w tej dziedzinie startują z treningami nawet w 6-7 roku życia - mówi uczennica salezjańskiego liceum.
Jej pierwsze poważne starty datują się na 2006 rok, kiedy - w stosownej do wieku, a więc i pojemności silnika, którego moc musi być odpowiednia do możliwości zawodnika kategorii - wzięła udział w mistrzostwach Niemiec i Polski. Na kasku i ramie pojazdu - dwie flagi. Mieszkająca w podbydgoskim Osielsku Maja ma podwójne obywatelstwo, była wychowywana jako osoba dwujęzyczna. W obu krajach ma bliską rodzinę i oddanych przyjaciół.
Karting to jednak tylko rozgrzewka do prawdziwego ścigania.
- Potem można wybrać jedną z dwóch dróg - albo Formułę, albo samochody. W obu trzeba się przedzierać od niższych klas do elity. W pierwszej sytuacji to F1, w drugiej WTCC czy DTM, najbardziej prestiżowa w Europie seria wyścigowa aut turystycznych, w której zresztą jeździli także bohaterowie F1, na przykład Michael Schumacher - wyjaśnia Maja.
Marzenia o karierze
I właśnie do DTM licealistka zmierza konsekwetnie. Przez groźnie wyglądające wypadki (nawet dachowania, ale, jak mówi, została wychowana tak, by się nie roztkliwiać. Jeśli uraz nie jest poważny, a takie się nie zdarzyły, nawet się nie przyznaje do bólu), przez godziny ćwiczeń - basen, bieganie, trening siłowy.
<!** Image 3 alt="Image 161588" sub="... i jej bardzo szybki samochód. Fot. www.majamoeller.pl">
- Trzeba być ambitnym, ale i bardzo dobrze przygotowanym fizycznie. Teraz startuję w wyścigach długodystansowych VLN, jestem w aucie 2 godziny, na pit stopie wymienia się nie tylko opony, ale i kierowcę. Latem w takim aucie jest 60 stopni, bez klimatyzacji. Moje ciało nie może odmówić posłuszeństwa. Muszę skupiać się wyłącznie na technice jazdy.
W VLN ścigają się porsche, ferrari, bmw... Maja przejechała renault clio w klasie SP3 na razie 3 wyścigi. Obok niej może 6-8 dziewczyn w Europie, a raczej kobiet, bo Holenderki czy Brytyjki są znacznie starsze. Przed licealistką tymczasem matura, a potem prawdopodobnie studia na inżynierii samochodowej w Monachium lub nieco zbliżonym kierunku w Poznaniu, wspieranym przez Bridgestone i Volkswagena.
Osiągnięcia Mai są bardziej znane w Niemczech niż w Polsce, ale karting jest tam niebywale popularny i wpompowywane w niego są ogromne pieniądze. Gdyby chcieć nadążać za wszystkimi nowinkami, na kartingowych szczytach można wydać nawet 150 tysięcy euro rocznie.
- W Polsce jest to trochę tak, jak z poziomem piłki nożnej. W zestawieniu osiągnięć niemieckich z polskimi wyniki wypadają podobnie - żartuje dziewczyna.
Głośniej o Mai jest też w Warszawie i w prasie ogólnopolskiej niż w Bydgoszczy. Doprowadziło to, między innymi, do zaproszenia bydgoszczanki do promocji filmu „Ciacho”. W jednej ze scen główna bohaterka, grana przez Martę Żmudę-Trzebiatowską, jedzie na gokarcie. Sprzęt należy do Mai Moeller, instruktaż obsługi też.
Maja, piękna blondynka, ściganiu podporządkowała wszystko, podobnie jak jej rodzina. - Mam małą siostrę. Mama musiała się nią zajmować praktycznie sama, bo my z tatą ciągle jeździliśmy na treningi, testy i zawody - mówi Maja.
W szkole bywała często tylko trzy dni w tygodniu, ale za swoją największą zaletę uważa zdyscyplinowanie.
- Im więcej mam na głowie, tym lepiej jestem zorganizowana - ocenia nastolatka.
Więc potrafiła godzić naukę i pasję ze szkołą muzyczną (skrzypce i... harfa) i innymi hobby - nartami, kite- i windsurfingiem, fotografią, rysowaniem. Myśli, że przyjaciele bardziej ją cenią właśnie za to zorganizowanie i skromność. Bardzo się stara, by jej nietypowe zajęcia nie wpływały na to, jak ją ludzie oceniają. Z pewnością jednak ciągną się za nią - nie tylko w salezjańskim liceum - zachwycone spojrzenia...