Przybylski do fazy medalowej dotarł po zwycięstwie w ćwierćfinale z Izraelczykiem Shamai Yamromą 149:146. W półfinale minimalnie uległ natomiast Włochowi Marco Bruno 144:145. Porażkę poniósł także w meczu o brąz z fenomenalnie dysponowanym Turkiem Emircanem Haneyem, jednak mimo tego jest zadowolony z osiągniętego przez siebie wyniku.
Brązowy medal rozstrzygnięty w pierwszej serii
- Był to pasjonujący pojedynek, bo łucznictwo jest moją pasją. Uprawiam ten sport hobbystycznie, więc jest czego gratulować. Dla mnie to bardzo dobry występ. Czwarte miejsce w takiej imprezie – dla amatora – to moim zdaniem bardzo dobry wynik – ocenił polski łucznik.
Pojedynek o brąz rozstrzygnął się właściwie już w pierwszej serii wygranej przez Haneya 30:28. Dwie dziewiątki Przybylskiego pozwoliły rywalowi Polaka odskoczyć na dwa punkty. Ostatecznie reprezentant gospodarzy przegrał 146:149.
- Przed tym pojedynkiem zastanawiałem się, czy strzelać jako pierwszy, czy jako drugi. Miałem przeczucie, żeby strzelać jako drugi zawodnik, bo rolę tego dnia odgrywał też wiatr i to była trochę loteria, jak się wszystko poukłada. Pierwszą serią dałem rywalowi odetchnąć. Spodziewałem się po nim takiego strzelania później, bo gdybym ja dostał taką serię od przeciwnika, to też bym miał do końca pojedynku bardzo spokojną głowę. Trzy punkty przewagi w łucznictwie bloczkowym, to jest przepaść. Już w tym momencie wiedziałem, że będzie bardzo ciężko wrócić – przyznał Przybylski.
Aspekt mentalny ważny w łucznictwie
Zwrócił on uwagę, że aspekt mentalny w łucznictwie jest ważniejszy od warunków fizycznych. - Ten sport nie wymaga tężyzny fizycznej, a mocnej psychiki, układania sobie wszystkiego w głowie. Nie trzeba dużo trenować, żeby być bardzo dobrym zawodnikiem, wystarczy zachować spokój – podkreślił łucznik.
Rywalizacja mężczyzn w łuku bloczkowym oraz w łuku klasycznym zakończyła zmagania łucznicze w tegorocznych Igrzyskach Europejskich. Czwarte miejsce Przybylskiego to najlepszy wynik Polaków w tej imprezie.
