- Nie ma mowy, żebyśmy zagrali tak, jak trzy lata temu. Wtedy nie byliśmy zespołem, a dziś się nie przestraszymy stadionu – zapowiadał serbski środkowy Srecko Lisinac. Przed trzema laty na Narodowym Polacy rozbili Serbów w niespełna półtorej godziny i rozpoczęli marsz po mistrzostwo świata.
Tylko początek meczu pokazywał, że historia może się powtórzyć, bo Polacy zaczęli od asa serwisowego Bartosza Kurka, za chwilę po bloku Bartłomieja Lemańskiego wygrywali 5:2, ale Serbowie błyskawicznie się otrząsnęli. Świetnie grał Uros Kovacević, a w trudnych momentach pierwszego seta mogli liczyć na Drażena Luburicia, który rok temu zajął miejsce Kurka w japońskiej Hiroszimie, gdy polski gracz zdecydował się rozwiązać kontrakt. Luburić z czasem jednak gasł, ale doskonale w ataku wyręczali go Kovacević i Nemanja Petrić.
Tymczasem biało-czerwoni popełniali coraz więcej błędów. Stracili dobre przyjęcie, które mieli na początku meczu, a rywale wyszli na prowadzenie dzięki asom serwisowym. Najpierw Kovacević, później Lisinac i do końca pierwszego seta Polacy już nie wygrywali. Na szczęście odrobili trochę start w końcówce i nie przegrali wysoko, dzięki czemu utrzymali poziom optymizmu w sercach 65 tysięcy kibiców na stadionie.
Problemów jednak było sporo, a w oczy rzucała się przede wszystkim zagrywki, które nie robiły problemów Serbom, a do tego polski zespół sporo ich psuł. Fatalnie wyglądało to także w drugiej partii, zwłaszcza w końcówce, gdy biało-czerwoni zmarnowali trzy z pięciu ostatnich serwisów.
Dużym kłopotem dla drużyny Ferdinando De Giorgiego była też forma Dawida Konarskiego, który w Lidze Światowej prezentował najbardziej równą formę, a w meczu otwarcia Lotto EuroVolley spisywał się kiepsko. Bez siły w ataku – równie słabo grał Kurek – i ze sporą liczbą błędów na zagrywce wygrać się nie da. Serbowie bez specjalnego wysiłku po dwóch setach wyszli na prowadzenie 2:0.
Spotkanie na PGE Narodowym miało duży ciężar gatunkowy, bo już przed rozpoczęciem meczu znany był wynik spotkania grupy C w Krakowie, gdzie Rosja pokonała Bułgarię 3:0. Ponieważ można zakładać, że będą to czołowe drużyny tej grupy, to wiele wskazuje na to, przegrany z meczu otwarcia w ćwierćfinale – oczywiście jeśli przejdzie przez baraże – zagra z Rosją. A Sborna to dziś zupełnie inny zespół, niż w Lidze Światowej.
Choć Polakom wyraźnie nie szło, De Giorgi długo nie szukał ratunku u zmienników, a gdy już się na to zdecydował, to było już późno, ale nie za późno. Choć Polacy przegrywali już 11:16, to zmiennicy doprowadzili do remisu 18:18. Fenomenalną zmianę dał Łukasz Kaczmarek, z którym nie mogli sobie poradzić Serbowie, ale i tak pokazali w końcówce, że są obecnie zespołem lepszym, a mecz zakończył pojedynczy blok najlepszego na boisku Kovacevicia na Kubiaku.
Dzisiaj Polacy pojadą do Gdańska, gdzie w sobotę o godz. 20.30 zmierzą się z Finlandią.
W drugim meczu grupy A Finlandia pokonała Estonię 3:2 (25:21, 25:22, 25:27, 22:25, 15:9).
Polska – Serbia 0:3 (22:25, 22:25, 20:25)
Polska: Drzyzga, Kurek,Wiśniewski, Konarski, Kubiak, Lemański, Zatorski (libero) oraz Kaczmarek, Łomacz, Buszek, Bieniek. Trener: Ferdinando De Giorgi.
Serbia: Jovović, Kovacević, Lisinac, Luburić, Petrić, Podsrascanin, Rosić (libero) oraz Okolić, Skundrić. Trener: Nikola Grbić.