https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Łosoś? Panga? Nigdy!

Z Adamem Słotą, ichtiologiem, hodowcą karpi i pstrągów, rozmawia Katarzyna Bogucka.

Z Adamem Słotą, ichtiologiem, hodowcą karpi i pstrągów,**rozmawia Katarzyna Bogucka.

<!** Image 3 align=none alt="Image 182948" sub="Adam Słota hoduje pstrągi i karpie. Ichtiolog uważa, że nie powinniśmy sobie odebrać tradycji spożywania karpia w Wigilię
Fot. Nadesłano">

Jak można oszczędzić karpiowi cierpienia?

Najlepiej zabić go już w sklepie, bo żaden sposób na doniesienie karpia do domu nie będzie idealny. Mięso karpia może poleżeć w lodówce nawet dwa, trzy dni, bo jest dość twarde. Jeśli ktoś się już uprze, żeby jednak żywą rybę nieść do domu, to niech wie, że dla ryby to jest ogromny stres, nie tylko ze względu na kłopoty z oddychaniem, ale również na zamknięcie w worku, wiadrze, pudle.

Projektuje się jednak specjalne pudełka, koszyki plastikowe...

Czasem lepiej nieść rybę w wiaderku bez wody, niż wrzucać ją do reklamówki z wodą kompletnie pozbawionej tlenu i szczelnie zawiązanej. W niskich temperaturach, w dodatku gdy ryba ma wilgotne skrzela, może oddychać powietrzem atmosferycznym przez kilka godzin.

Straszy się nas rybami importowanymi, np. z Węgier. Czym się różni karp polski od węgierskiego?

Klient nie jest w stanie stwierdzić, z jakiego kraju pochodzi ryba, którą właśnie zjadł, a karpie węgierski i czeskie zawsze były na naszych stołach.

A czy smaczniejszy jest samiec czy samiczka?

O tej porze roku nie ma znaczenia, czy zjemy samca czy samicę. Natomiast kwestia spożycia zaczyna być ważna, gdy samica produkuje ikrę. Ona musi wówczas w swoim organizmie zebrać maksymalną ilość witamin, białka, mikroelementów, żeby wyprodukować i utrzymać w doskonałej jakości tę ikrę. To stan podobny do ludzkiej ciąży. Karpie wycierają się późną wiosną, na początku lata, a my jemy je najczęściej zimą. W tym czasie nie powinniśmy się przejmować jakością mięsa.

<!** reklama>

A powinniśmy litościwie wypuszczać rybę sklepową do jeziora lub do stawu?

To jest totalna głupota. W ten sposób naruszamy czystość ekosystemów wodnych. Dzikie jezioro i rzeka mają swoją ichtiofaunę. Wpuszcza się do zbiornika obcą rybę, która na ma sobie różne bakterie, a w dodatku może być zawirusowana. W tym nowym środowisku, nowe bakterie i wirusy zaczynają mutować. Powstają szczepy kompletnie obce dla środowiska i inne ryby zaczną chorować.

Jak wyglądają chore ryby?

Jeśli karp jest energiczny w sklepie, jeśli jest żywiołowy, to gwarantuję, że jest zdrowy. Chory nie przeżyłby nawet transportu.

Co z oczami? Gdy wywracają oczy, to znaczy, że chorują?

Jeśli karpia położy się na boku, to on będzie przekrzywiał oko, co w fizjologii nazywane jest efektem lalki, to znaczy, że oko próbuje powrócić do poprzedniego położenia. Gdy ryba ledwo zipie, to efektu lalki oczywiście nie będzie...

Ile czasu mija od złowienia go, do wwiezienia do sklepu?

Stawy karpiowe, tzw. handlówkę, odławia się od października, do połowy listopada. Później te karpie przetrzymuje się w ziemnych magazynach, czyli w mniejszych stawach, w dużym zagęszczeniu. Tłok im nie przeszkadza, bo one przecież zimują zbite w stadko i tak też zapadają w letarg. Karp w letargu przez prawie cztery miesiące nic nie je. W grudniu zaspane ryby trafiają do sklepu. Tam możemy zauważyć, że jeśli są spragnione tlenu, zaczynają „dzióbkować” przy powierzchni wody.

Kupować małą czy może dużą rybę?

Wszystko jedno! Karpie do kilograma są preferowane w kulturze żydowskiej. W Izraelu je się kilogramowe karpie, bo oni większych nie znają. W tamtym klimacie przez rok karp dorasta do kilograma i od razu jest zjadany, a staw zarybia się od nowa. W Czechach, na Śląsku, w Wielkopolsce preferuje się karpie wielkie, do trzech kilogramów. Wydaje się nam, że większa ryba jest zdrowsza, bo więcej jadła, a ta mniejsza to może chora...

Czy każda sprzedawana ryba ma „papiery”?

Te sklepowe muszą mieć i można poprosić sprzedawcę o okazanie dokumentów. Obawiać się można ryb, tzw. dołkarskich, oferowanych gdzieś na uboczu, po cichu, przechowywanych w miskach, wannach. One też muszą mieć atesty, badania, więc nie zaszkodzi poprosić sprzedawcy o świadectwo pochodzenia. Niewykluczone, że je posiada.

Czy karp ma konkurencję w Polsce?

Kiedyś w reklamie usłyszałem o naszej narodowej, tradycyjnej rybie, czyli o łososiu. Za głowę się złapałem. Jaki łosoś? Przecież my od wieków jemy karpie! Każdy reklamuje to, co hoduje!

A panga?

Najpierw próbowano ją wcisnąć do Ameryki, ale nie udało się, a później Unia ją pod niebiosa wychwalała, a my to podchwyciliśmy. Jeszcze kilka lat temu importerzy sprowadzali ją do Polski po cenie niższej niż jeden dolar! Proszę sobie wyobrazić to przebicie! Dlatego panga była tak reklamowana...

Nigdy jej nie jadłam...

Ma pani szczęście, bo to ryba żyjąca poza normami hodowlanymi, ryba śmieciowa. W dodatku do jej leczenia stosuje się środki u nas zakazane, np. zieleń malachitową.

Ale karpie Pan jada i lubi?

Lubię, a hoduję i pstrągi, i karpie. Jestem wierny świątecznej tradycji i denerwuje mnie, że próbuje się zmieniać nasze historyczne zwyczaje kulinarne. Będę bronił naszego karpia i koniec!

<!** reklama>

NA TEN SAM TEMAT

Benson celebryta

W 2009 roku Brytyjczycy opłakiwali śmierć rybiego celebryty, czyli gigantycznego karpia Bensona (ważył ok. 29 kg). Sławę przyniosło mu to, że w ciągu swego karpiego życia pozwolił się złowić i sfotografować przez szczęśliwych wędkarzy co najmniej 60 razy! Za każdym razem trafiał z powrotem do jeziora w angielskim hrabstwie Cambridgeshire.

Minister nakazał...

PRL-owska legenda głosi, że autorem nowej świeckiej tradycji, zgodnie z którą karp stał się głównym bohaterem polskiej wigilii, jest komunistyczny minister Hilary Minc. Stało się to pod koniec lat 40. ubiegłego wieku. Zaopatrzenie było kiepskie, a naród chciał jeść. Kazał więc Minc rozwinąć hodowlę karpi i wmówić narodowi, że od dawien dawna zajadała się nimi świątecznie arystokracja...

Z karpiem przez wieki

Polska jest karpiową potęgą w Unii Europejskiej - zarówno pod względem łącznej powierzchni stawów hodowlanych (ponad 70 tys. hektarów), jak i rocznej produkcji, sięgającej ponad 20 tys. ton. Podobno przodkowie karpia żyli gdzieś w Azji, a hodowali je już Chińczycy w VI wieku p.n.e. Niejaki Toshuko (znany też jako Hanrei) napisał pierwszy podręcznik, jak hodować karpie. Karpiami łowionymi w Dunaju zajadali się też starożytni Rzymianie, którzy doszli do wniosku, że smakowitą rybę warto rozpowszechnić, wpuścili więc karpie do innych rzek i stawów na terenie imperium.

Liczba

30 kilogramów ważył karp złowiony w 2007 roku w Zalewie Rybnickim przez pana Grzegorz i jego kolegów. Ryba mierzyła 109 cm. Koledzy wędkarza rekordzisty są fanami „Misia” Stanisława Barei, więc nazwali karpia Rysiem. - Chodziło o to, żeby nadać rybce trochę ludzkich cech, bo jak wiadomo z „Misia” - wszystkie Ryśki to fajne chłopaki - mówi drugi pan Grzegorz, który pomagał wyciągać Rysia z wody. Karp wrócił do jeziora.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski