<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Lokomotywy jeszcze nie pod parą, bo kampania przed nami, ale już wiadomo, kto będzie liderem list. Eugeniusz Kłopotek, Janusz Zemke, Kosma Złotowski i Tadeusz Zwiefka. Czterech konkurentów, których różnią nie tylko partyjne szyldy, ale także znaczenie, jakie mają te wybory w ich własnych środowiskach politycznych. PO stawia na Tadeusza Zwiefkę, czyli na pewniaka. Europarlamentarzysta, który wyraźnie wygrał poprzednie wybory, zabiega o popularność w okręgu, pojawia się tu i tam, jest widoczny.
W PE raczej się nie wyróżnia, ale może to i lepiej, bo najgłośniej było o tych, którzy reklamę robili nam kiepską. Na przykład o uwikłanym w aferę z prostytutką Bogdanie Goliku czy Macieju Giertychu, ośmieszającym nas antyewolucyjnymi teoriami o smokach. Zwiefka miał ciężki moment, gdy niemiecka telewizja RTL oskarżyła go o wyłudzanie diety, ale wyszedł z tego obronną ręką. Jeśli kandydat PO jest poza bieżącą polityką krajową, to kandydaci SLD i PSL są z samego jej środka. Janusz Zemke to popularna twarz lewicy. Znany, skutecznie budujących wizerunek kompetentnego i zawsze świetnie przygotowanego. Eugeniusz Kłopotek też na brak popularności narzekać nie może, ale zawdzięcza to swym oratorskim talentom.
<!** reklama>Obaj mają podobne zadanie. PSL, balansujące w sondażach wokół progu wyborczego, i tonące w kryzysie SLD jak tlenu potrzebują wyraźnego sukcesu. Stąd otwieranie list przez polityków z pierwszej ligi, bo tylko oni dają szansę na sukces. Wreszcie Kosma Złotowski, czyli wariant trzeci. Po nieudanej próbie reelekcji do Senatu ten znany swego czasu polityk PiS znalazł się poza głównym nurtem. Wybory do PE to próba znalezienia miejsca dla polityka „marnującego się” poza parlamentem.