Nie lubisz kolejek w urzędach pocztowych? Możesz zażądać, by listy polecone wrzucano ci bezpośrednio do twojej skrzynki.
<!** Image 2 align=none alt="Image 176281" sub="Większość urzędowej poczty w Urzędzie Miasta Bydgoszczy roznoszą gońcy. Na zdjęciu pan Tomasz Włodarczyk. Fot. T. Pawłowski">
Sejmowa komisja „Przyjazne Państwo” chce ułatwić życie urzędom i mieszkańcom. Członkowie komisji wpadli na pomysł, żeby korespondencja urzędowa mogła być dostarczana do naszych skrzynek pocztowych, a nie jak wcześniej - tylko do rąk własnych za potwierdzeniem odbioru.
<!** reklama>
Wystarczy, że wypełni się odpowiedni wniosek, w którym zaznaczy się, jaki rodzaj poczty może być zostawiony w skrzynce bez konieczności złożenia potwierdzenia odbioru, by poczta się do niego dostosowała. To bardzo wygodne dla tych, którzy rzadko bywają w domu i z pozostawionym awizo muszą potem gnać na pocztę by odebrać przesyłkę. Tam zwykle czeka na nich nie tylko korespondencja, ale także spore kolejki, na które traci się czas i nerwy.
- Cały górny taras Osowej Góry obsługuje tylko jedna poczta. W wakacje zwykle dyżuruje tam jedna osoba. Wystarczy, że przyjdzie kilka osób, a trzeba stać w kolejce kilkanaście minut. Gdy wizyta zbiega się z okresem uiszczania opłat jest jeszcze gorzej. Dlatego każdy pomysł, który sprawi, że trzeba będzie mniej chodzić na pocztę uważam za bardzo dobry - chwali pomysł pan Mirosław z ulicy Wielorybiej.
Zwolennikami pomysłu wydają się być również urzędnicy.
Bydgoski Urząd Miasta śle do bydgoszczan i nie tylko setki listów dziennie. - Na terenie miasta, tam gdzie to możliwe i opłacalne, korespondencję dostarczą ratuszowi gońcy. Resztę załatwia tradycyjna poczta. - Informujemy o wszczęciu postępowania, o decyzjach administracyjnych, wysyłamy decyzje o wymiarze podatku, o toczących się postępowaniach i wiele innych pism i druków – zauważa Marta Estkowsa, zastępczyni dyrektora wydziału organizacyjnego-administracyjnego bydgoskiego ratusza. - Takie rozwiązanie byłoby dla nas bardzo wygodne. Pracuje u nas niemal trzydziestu gońców, którzy bardzo często nie są w stanie dostarczyć korespondencji, bo pod wskazanym adresem nikogo nie ma. Muszą wracać ponownie pod ten sam adres. Urząd zapewne zaoszczędziłby sporo pieniędzy na czasie i kosztach. Nie wiem jednak, jak wyglądałoby to w praktyce, bo w wielu sprawach administracyjnych liczy się przecież data doręczenia pisma - mówi Marta Estkowska.
O ile jednak z Urzędem Niasta sprawa nie wydaje się skomplikowana, o tyle drukami skarbowymi, sądowymi czy policyjnymi rządzi inna logika.
- Korespondencja z urzędu skarbowego wysyłana jest za zwrotnym potwierdzeniem odbioru. Data doręczenia pisma adresatowi ma kluczowe znaczenia dla biegu dalszych terminów w sprawie. Stąd konieczność, aby urząd skarbowy otrzymał dokument zwrotny z datą doręczenia. Przy założeniu, iż dniem doręczenia pisma byłby dzień pozostawienia go w skrzynce, powstałoby poważne ryzyko, iż adresat dowie się o przesyłce po upływie terminu, np. na stawienie się w urzędzie lub do złożenia odwołania od decyzji - zauważa Anita Bachorska, rzecznik III Urzędu Skarbowego w Bydgoszczy.